Karaiby od dziecka były moją wymarzoną destynacją. To niemalże koniec świata, ale jak widać, nawet największe marzenia spełniają się.
Karaiby słyną z najpiękniejszych piaszczystych plaż i krystalicznie czystej, lazurowej wody. To istny raj na ziemi, pełen słońca, egzotycznej flory i fauny.
Można powiedzieć, że lato na wyspach karaibskich trwa przez cały rok – średnie temperatury oscylują w granicach 27°C. Mimo to warto wiedzieć, że wyspy karaibskie najlepiej odwiedzić w porze suchej, która przypada na miesiące zimowe (grudzień-kwiecień). Wszystko za sprawą huraganów, które mogą pojawić się tam od maja do listopada (najczęściej przypadają jednak na sierpień oraz wrzesień).
Karaiby leżą w Ameryce Środkowej, oddzielając Morze Karaibskie od Oceanu Atlantyckiego. Na Karaiby składają się: archipelag Małych i Wielkich Antyli, Bahamy i Kajmany. To Krzysztof Kolumb w 1492 przypadkiem odkrył Karaiby, które na początku omyłkowo nazwał Indiami Zachodnimi. Odkrycie nowych lądów doprowadziło do kolonizacji Karaibów, która mocno doświadczyła lokalną ludność, sprowadziła wojny, niewolnictwo i nadal widoczna jest w kulturze, sztuce oraz codziennym życiu.
Mimo wszystko, spotkacie się na miejscu z uprzejmością i uśmiechem tamtejszych ludzi.
My zdecydowaliśmy się na podróż wycieczkowcem, co miało swoje plusy, ale również ograniczenia, o których opowiem na końcu wpisu. A tymczasem zobaczmy 7 pięknych karaibskich wysp i plaż, które podbiły moje serce.
Aruba – „One Happy Island”, czyli szczęśliwa wyspa Karaibów
Kiedy dopłynęliśmy do portu i stolicy wyspy – miasta Oranjestad, naszym oczom ukazały się malownicze widoki – Royal Plaza Mall i budynki inspirowane architekturą holenderską.
Największym skarbem Aruby są jednak rajskie plaże, dosłownie jak z widokówki. My udaliśmy się na jedną z popularniejszych – Eagle Beach, która mimo wszystko nie była zatłoczona. Na miejscu zastaliśmy wymarzony biały drobny piasek, czystą wodę i palące słońce.
Jak widać, można tu spędzić leniwie czas, skorzystać z beach baru, czy sportów wodnych.
Aruba to jedna z wysp karaibskich, na którą powrócę na pewno. Ale wtedy nie odpuszczę już flamingom, które można spotkać na Flamingo Beach, prywatnej plaży Renaissance Island.
Curaçao – czytaj “Kurasao”, nigdy “Kurakao” 🙂
Curaçao, podobnie jak Aruba, jest wyspą pozostającą pod wpływami holenderskimi. Nic dziwnego, że miasto Willemstad (port i jednocześnie stolica wyspy) nazywane jest małym Amsterdamem. Sami zobaczcie.
Pierwszego dnia wybraliśmy się na Mambo Beach, dość ekskluzywną plażę z beach barem i basenem.
Drugiego dnia wyruszyliśmy pieszo w palącym słońcu na przyhotelową plażę Holiday Beach, która była położona tuż przy porcie.
Barbados – najpiękniejsze plaże i… żółwie
Jeśli chodzi o plaże na Barbadosie, aż dziw, że tak wiele z nich jest ogólnie dostępnych i bezpłatnych. Taksówkarz, który zabrał nas spod portu, był tak uprzejmy, że wysadzał nas na każdej plaży po drodze, abyśmy mogli zdecydować, gdzie chcemy pozostać.
I tak padło na One Sandy Lane. Te widoki nas urzekły.
Choć białe piaszczyste plaże z kryształową wodą były naprawdę ujmujące, najcudowniejszym doświadczeniem było dla nas pływanie z żółwiami. Widzicie poniżej niewyraźny kształt? 😀
Można było zapłacić 20 dolarów, aby łódką popłynąć do miejsca, gdzie ponoć jest ich najwięcej, ale niektóre z nich, ku naszej ogromnej radości, przypływały do samego brzegu.
Właśnie z tego względu Barbados pozostaje moją ulubioną wyspą, na którą kiedyś powrócę na znacznie dłużej niż kilka godzin.
Saint Lucia – wyspa św. Łucji, czyli deszcz i słońce w jednym miejscu
Zanim skierowaliśmy się na plaże tej wyspy, skorzystaliśmy z tzw. zipliningu (czyli kolejki tyrolskiej) w lasach deszczowych. Nazwa zobowiązuje, bez deszczu się nie obeszło, ale wszystkie stresy o lustrzankę wynagrodziły niesamowite wrażenia. Bujna zieleń, niespotykane rośliny i widoki zapierające dech (nie tylko z racji wysokości).
Po deszczowej przygodzie i po tym, jak instruktorka znienacka wjechała we mnie z nieskrywaną satysfakcją, skierowaliśmy się na Pigeon Island Beach, która tonęła nie w deszczu, a w promieniach słońca. I znów zachwycający złoty, drobny piasek, lazurowa woda, a do tego góry, huśtawki i hamaki…
Antigua – stara wyspa
„Antiguo” w języku hiszpańskim oznacza „starożytny” lub „stary”. Kolumb nazwał tę wyspę na cześć Santa Maria la Antigua, pod wezwaniem której kościół znajduje się w Sewilli.
Antigua przywitała nas intensywnym, lecz ciepłym deszczem. Nie zasmuciło nas to, bo nawet najgorsza aura nie może popsuć ogromnego wrażenia, jakie robi ten kawałek lądu. Antigua ma do zaoferowania aż 365 plaż, czyli jedną na każdy dzień roku 🙂 Naszym celem stała się zatoka Dickensona (Dickenson Bay). Zobaczcie ten raj.
Na długo zapamiętam ten błogi obraz…
…i tego słodziaczka wielkości paznokcia…
Sint Maarten i sławna Maho Beach
Szczęśliwie dobiliśmy do czarującego portu na St. Maarten.
Na widoki podczas przejażdżki lokalnym transportem nie można było narzekać.Szczególnie ucieszony zwiedzaniem tej wyspy był mój mąż. Wszystko za sprawą popularnej Maho Beach – plaży usytuowanej tuż obok lotniska, gdzie dosłownie nad głowami plażowiczów schodzą do lądowania mniejsze i większe samoloty pasażerskie.
Ryczące silniki samolotów nie rozpraszały jednak wcale, w przeciwieństwie do ciągłych klaksonów przejeżdzających obok taksówkarzy i przewoźników, oferujących transport z plaży do statku. Wyjątkowe okoliczności przyrody rekompensowały jednak wszelkie niedogodności.
Saint Kitts
Port w Saint Kitts był obietnicą wspaniałych krajobrazów.
Plaża na Frigate Bay dla nas okazała się jednak lekkim rozczarowaniem. Być może, gdyby wyspa była przez nas odwiedzona, jako pierwsza, umielibyśmy bardziej ją docenić. Jednak w porównaniu z białym drobnym piaskiem poprzednich wysp, ciemniejszy żwirowy piasek na St. Kitts nie robił już tak wielkiego wrażenia. Mimo to górzyste tereny i piękna roślinność zostaną w mojej pamięci na długo.
Rejs po Karaibach – garść informacji
Nasz rejs trwał całe 15 dni i minął w mgnieniu oka. Statek wypłynął z portu w Miami na Florydzie i tam też szczęśliwie powrócił.
Zanim wypłynęliśmy na pełne morze, nie ominęła nas obowiązkowa próbna zbiórka („the drill”), gdzie wszyscy pasażerowie informowani byli o zasadach bezpieczeństwa i o tym, co robić w razie zagrożenia.
Pierwsze 3 dni były spędzone na otwartym morzu. Czwartego dnia dopłynęliśmy do portu Aruby. Następnie aż 2 dni pozostaliśmy na Curaçao, a potem znowu spędziliśmy cały dzień na morzu. 8-12 dzień to 5 różnych wysp. Zwykle wyruszaliśmy w drogę na kolejną wyspę pod wieczór, płynęliśmy całą noc i dobijaliśmy do portu koło 7:00-8:00 nad ranem. Dokładny rozkład wyglądał tak:
Dzień | Port | Przybycie do portu | Wypłynięcie na morze |
1 | Miami, Florida | 4:30PM | |
2 | Na morzu | ||
3 | Na morzu | ||
4 | Oranjestad, Aruba | 8:00AM | 8:00PM |
5 | Willemstad, Curacao | 7:00AM | |
6 | Willemstad, Curacao | 5:00PM | |
7 | Na morzu | ||
8 | Bridgetown, Barbados | 8:00AM | 11:59PM |
9 | Castries, St. Lucia | 8:00AM | 5:00PM |
10 | St. John’s, Antigua | 8:00AM | 5:00PM |
11 | Philipsburg, St. Maarten | 8:00AM | 5:00PM |
12 | Basseterre, St. Kitts | 7:00AM | 4:00PM |
13 | Na morzu | ||
14 | Na morzu | ||
15 | Miami, Florida | 7:00AM |
Na rejs po Karaibach wybraliśmy się statkiem Celebrity Eclipse, który jest jednym z największych wycieczkowców o podwyższonym standardzie.
W dni spędzane na morzu nie było mowy o nudzie. Basen odkryty i przykryty, jacuzzi, siłownia, teatr, biblioteka, kasyna, sklepy, restauracje i bary, animacje, dyskoteka i imprezy tematyczne zapewniały wiele wrażeń. Oto kilka ujęć statku z zewnątrz i wewnątrz.
Karaiby – porady i wskazówki
Rejs jako forma podróżowania
Niewątpliwym plusem rejsu jest to, że mogliśmy zobaczyć stosunkowo dużo w krótkim czasie. Zwiedziliśmy aż 7 wysp, nie martwiąc się o nocleg czy jedzenie na żadnej z nich. Głównie zwiedzaliśmy samodzielnie, wybierając część wyspy, która najbardziej nas interesowała. Przy planowaniu dnia na wyspie należało uwzględnić godzinę, o której statek wypływał z portu. Jeśli ktoś nie zdąży na czas, na kolejną wyspę musi dostać się na własną rękę 🙂
Każdego dnia na statku otrzymywaliśmy „gazetkę” z informacjami i mapką miejsca, do którego dopływaliśmy. Już na pokładzie mogliśmy zarezerwować różnego rodzaju atrakcje dostępne na wyspie czy zasięgnąć cennych informacji na temat miejsc, które warto zobaczyć.
Ponadto, rozrywki dostępne na statku bardzo umilały podróż. Jedzenie było różnorodne i pyszne, a obsługa przemiła, bardzo pomocna i ciągle uśmiechnięta.
Zdecydowanym ograniczeniem był czas. Było go za mało, żeby poznać dokładnie każdą wyspę, ale też nie z takim nastawieniem wykupiliśmy tę wycieczkę. Naszym pragnieniem było zobaczyć każdą z tych pięknych wysp. Dzięki temu przeglądowi wiemy na pewno, gdzie następnym razem powrócimy na dłużej 🙂 Jeśli jednak celem podróży miałaby być dogłębna eksploracja wyspy, taki rejs, jak nasz, nie będzie dobrym wyborem.
Dodatkowo, na otwartym morzu bywały momenty, że statek bujał się bardzo mocno. Jeśli ktoś ma problemy z chorobą morską, polecam przemyśleć taką formę podróżowania, bo zawroty głowy i złe samopoczucie murowane.
Kolejna sprawa, która nam aż tak mocno nie przeszkadzała, ale może być ważna dla co poniektórych to przedział wiekowy pasażerów. W 70% był to wiek 70+. Mało młodych ludzi, trochę rodzin z dziećmi. Zapewne powodem był termin wycieczki przypadający na kwiecień, który nie jest typowym czasem urlopowym. Ludzie na emeryturze nie mają tego typu ograniczeń, ponadto rejsy są ich ulubioną formą podróżowania (zapewnione udogodnienia, wiele atrakcji w jednym miejscu).
Przemieszczanie się po Karaibach
Zawsze po przybiciu do portu, turyści opuszczają statek, by udać się na plaże lub inne miejsca na wyspie, które zazwyczaj są oddalone od terminala. Najbardziej wygodną opcją, lecz nie najtańszą, jest taxi.
Co rano pod terminalem czekały tłumy taksówkarzy, którzy dość natrętnie nakłaniali do skorzystania z ich usług. My w większości przypadków przechodziliśmy pieszo z portu pod najbliższy dworzec czy przystanek autobusowy, który wskazywał nam Google.
Zazwyczaj bilet w jedną stronę kosztował 1-2 dolary za osobę. Dla porównania, taksówka w jedną stronę (w zależności od dystansu) kosztowała od 10 dolarów w górę.
Oczywiście taksówka podwiezie nas wszędzie tam, gdzie autobus się nie zatrzyma. Mimo to, ceniliśmy sobie jazdę miejscowymi busikami z lokalnymi ludźmi, ich porady i opowieści na temat różnych zakątków wyspy.
Język i czas na Karaibach
Na każdej wyspie karaibskiej, którą odwiedziliśmy, bez problemu porozumiewaliśmy się w języku angielskim. Na wyspach: Barbados, Antigua, St. Lucia, Saint Kitts jest to język urzędowy.
W miesiącach zimowych, między Polską a Karaibami jest 5 godzin różnicy. Jeśli u nas jest 17:00, na Karaibach jest samo południe.
Mam nadzieję, że zainspirowałam Was do spełniania swoich marzeń i zaplanowania podróży życia, którą zdecydowanie były dla mnie Karaiby. To magiczne miejsce, pełne słońca, egzotyki i krajobrazów, które z pewnością pozostaną w Waszych sercach na zawsze.