Jak wybaczyć i dlaczego wybaczenia nie da się wymusić

wybaczenie

Na mojej drodze do siebie przekonałam się boleśnie, że wybaczenia nie można zrobić na siłę, ponieważ kiedy to robimy, bardzo krzywdzimy tym samych siebie.

Prawdziwe ​​wybaczenie może przyjść wtedy, kiedy pojawia się w nas gotowość na to, żeby puścić to, co już nie służy i kiedy czujemy, że to bezpieczne.

A ta gotowość może przyjść dopiero, kiedy znajdziemy się w znacznie lepszym miejscu, niż byliśmy, kiedy cierpieliśmy z powodu krzywd, które nam zadano.

I o ile wybaczenie otwiera nasze serce, to w moim życiu wybaczenie nie było drogą do uzdrowienia siebie – to uzdrowienie siebie było drogą do wybaczenia

O tym wszystkim i o tym, jak wybaczyć, opowiadam w poniższym nagraniu, do którego serdecznie zapraszam.

P.S. Na spotkanie online, o którym wspominam w nagraniu, można cały czas zapisywać się TUTAJ.

P.S.II. Jeśli wolisz czytać niż oglądać czy słuchać, pod nagraniem znajdziesz całą transkrypcję z tego wideo.

Wybaczenie to nie świadomy wybór, ale efekt uzdrowienia emocjonalnych ran

Wybaczenie, choć jest bardzo ważną częścią na drodze powrotu do siebie, potrafi być często ogromną pułapką, która spowalnia, a nawet czasem całkowicie zatrzymuje proces zdrowienia. Więc kiedy ludzie mówią mi, że nie potrafią wybaczyć i pytają mnie, jak to zrobić, to polecam im, żeby zostawili to, żeby przestali zmuszać się do wybaczania innym, a skupili się na uleczeniu ran, które im zadano…

Witajcie Kochani, nazywam się Monika Regiec i jestem psychologiem holistycznym.

Dodałam kiedyś na moim kanale nagranie o zamkniętym sercu i o tym, jak ponownie je otworzyć. I wspomniałam tam, że jednym z takich głównych sposobów na otwarcie naszego serca jest wybaczenie innym ludziom krzywd, które nam wyrządzili.

I dziś poczułam całą sobą, że ten temat wybaczenia wymaga rozwinięcia i wyjaśnienia, dlatego, że często obserwuję u osób, z którymi pracuję i widziałam to również u siebie, że próby wybaczania komuś na niewłaściwym etapie zdrowienia potrafią bardzo mocno zaburzyć ten proces dochodzenia do siebie.

Więc chcę podkreślić, że wybaczenie jest ważne na tej drodze ku lepszemu życiu. Wybaczenie w swojej istocie nie jest ukłonem w stronę osoby, która nas zraniła, jest tak naprawdę wyzwoleniem siebie – uwolnieniem siebie od ciężaru gniewu, żalu, urazy, chęci zemsty i innych trudnych uczuć. To proces niesamowicie umacniający, który pozwala nam odzyskać tę energię życiową, którą dotychczas marnowaliśmy na ciągłe wracanie do tej bolesnej przeszłości.

Wybaczenie pozwala ruszyć z miejsca, zamiast tkwić w tym, co nas spotkało i kładzie kres temu naszemu oczekiwaniu, że ludzie, którzy nas zranili, przeproszą nas czy zrekompensują jakoś to, co zrobili, bo oczekując tego zadośćuczynienia, my oddajemy w jakimś sensie tym ludziom kontrolę nad naszym życiem. Czekamy, żeby to oni uwolnili nas z tej klatki, do której klucz tak naprawdę posiadamy my sami. Myślę, że każdy, kto wybaczył szczerze w swoim sercu, zgodzi się, że to doświadczenie po prostu daje nowe życie i zmienia nas na zawsze.

Ale w tym też kryje się pułapka, o której wspomniałam, bo w związku z tym, że wybaczenie nie tylko przynosi swego rodzaju uwolnienie, ale jest też w wielu kulturach, religiach uważane za coś wzniosłego, pięknego i obowiązkowego wręcz, to wybaczenie staje się czymś bardzo pożądanym. I to powoduje, że wielu z nas wymusza na samych sobie to wybaczenie. Albo jesteśmy naciskani przez innych do tego, żeby wybaczyć.

Nie rozumiemy, że wybaczenie to jest bardzo indywidualna kwestia i że zanim wybaczymy, potrzebujemy mieć na to w sobie gotowość, ponieważ tego prawdziwego, uwalniającego wybaczenia nie można osiągnąć siłą, tego nie można wymusić, bo to nie tylko nie działa, ale często przynosi więcej szkody niż pożytku. I to na tym chcę się skupić w dzisiejszym nagraniu.

Ale najpierw opowiem, jak w zamkniętej grupie wsparcia, którą prowadzę w ramach mojego programu „Podróż w głąb siebie”, powstała dyskusja wokół tego, czy wybaczenie jest konieczne na drodze uzdrowienia, czy nie.

Niektóre osoby stały za tym, że ich krzywdziciele nie zasługują na wybaczenie i że nigdy go od nich nie dostaną. Inni z kolei uważali, że bez wybaczenia nie ma uzdrowienia.

Postanowiłam wtedy nie wdawać się w tę dyskusję. Uważam, że każdy ma swoją prawdę i prawo do decydowania o tym, co służy mu w danym momencie życia.

Ja sama z jednej strony doświadczyłam wielu krzywd, więc jak najbardziej rozumiem postawę osób, które nie są gotowe wybaczyć. Też byłam w tym miejscu i częściowo nadal w nim jestem. Nie wybaczyłam jeszcze wszystkim ludziom, którzy mnie zranili, bo to jest proces, który potrzebuje trwać i ja jestem z tym w porządku.

Z drugiej strony doświadczyłam na własnej skórze tego, jaką wolność daje wybaczenie, dlatego w pełni rozumiem osoby, które uważają, że wybaczenie jest niezbędne do uzdrowienia.

No więc mimo, że całkowicie rozumiem obydwie strony, to nie zgadzam się z żadną z nich… Dlaczego?

Uważam, że ta całkowita niezgoda na wybaczenie komuś to jest życie do końca naszych dni w poczuciu krzywdy, nienawiści, żalu, niesprawiedliwości, które jest bardzo toksyczne i zatruwa nie tylko nas, ale i ludzi wokół nas. To jest taka trucizna, którą sami pijemy, w przekonaniu, że zaszkodzimy tym, którzy nas skrzywdzili.

Z drugiej strony, nie zgadzam się do końca ze stwierdzeniem, że bez wybaczenia nie ma uzdrowienia, bo z mojego doświadczenia wynika, że jest zupełnie na odwrót – to bez uzdrowienia swoich wewnętrznych ran, bez przepracowania trudnych emocji, które krzyczały we mnie i rozrywały mnie od środka niemożliwe było dla mnie wybaczenie osobom, które mnie skrzywdziły.

Dlatego uważam, że to jest bardzo nie okej mówić komuś, że musi wybaczyć. Bo kiedy mówimy komuś, że powinien wybaczyć, to tak, jakbyśmy mówili, że to, co ta osoba czuje, nie jest w porządku. Wzbudzamy w tej osobie poczucie winy, wstydu za to, że tkwi w roli ofiary, że trzyma się tych „złych i negatywnych” emocji i czuje to, co czuje, a przecież każdy z nas ma prawo czuć swoje prawdziwe emocje, które nie są ani złe, ani negatywne, są naturalne i są nam potrzebne. Każdy z nas ma prawo czuć się zraniony, wściekły, przestraszony, jeśli ktoś zadał nam ból.

Oczywiście nie możemy tkwić w tej pozycji i mentalności ofiary całe życie, bo tak nigdy nie poczujemy się szczęśliwi, ale bardzo ważnym etapem powracania do siebie jest pełne uznanie tego, że było się ofiarą, uznanie tego, że zostało się skrzywdzonym i czucie wszystkich związanych z tym emocji. A kiedy my chcemy wymusić na innych czy sobie samym wybaczenie, to tak jakbyśmy chcieli osobę ze złamaną noga zmusić do biegania. Chcemy wymusić na sobie czy innych coś, na co nie ma w nas jeszcze gotowości. I takiego podejścia absolutnie nie popieram.

Różne perspektywy i podejścia do wybaczenia

I teraz chciałabym nieco porozmawiać o tych podejściach do wybaczenia, które są piękne w swoich założeniach, ale jeśli są stosowane na zbyt wczesnym etapie zdrowienia, mogą być niebezpieczne dla nas, wprowadzać nas w spiralę obwiniania się, wstydu, lęku, złości na siebie, poczucia, że coś jest z nami nie tak.

Istnieje bardzo wiele duchowych perspektyw wybaczenia, które zakładają, że to nasza dusza wybiera, czego doświadczamy na ziemi dla naszego najwyższego dobra i rozwoju, więc nie możemy innych obwiniać za wyrządzone nam krzywdy, bo nikt tutaj nie jest tak naprawdę winny – to była część planu naszej duszy, więc nie ma komu wybaczać.

Inni wierzą w karmę i to, że skoro coś złego ich spotkało, to oznacza, że gdzieś w tym, albo innym życiu zrobili coś, czym sobie na to cierpienie zasłużyli, więc ten cykl został dopełniony. To wielu z nas koi i pomaga wybaczyć, kiedy wierzymy, że za tym jest jakiś wyższy cel, że Bóg, Wszechświat, Życie chciało nas tak doświadczyć i czegoś nas przez to nauczyć.

I ja tego duchowego podejścia absolutnie nie neguję, bo wiem, że każdy z nas jest inny, jest na innym etapie rozwoju i dlatego każdemu może służyć coś innego. Poza tym dla mnie też ten obszar duchowy i rozwój duchowy jest bardzo ważny.

Natomiast to, co chcę powiedzieć, to to, że często obserwuję ludzi, którzy chętnie przyjmują pewne podejścia i perspektywy po to, żeby nie musieć dotykać swojego wewnętrznego bólu, nie musieć spotykać się z trudnymi doświadczeniami i emocjami. Wolimy te wygodne podejścia, które nie wymagają od nas wracania do przeszłości, wybieramy często szybkie rozwiązania, które pozwalają nam tłumić ból, odrętwiać go, uciekać od niego, ale to nie tędy droga.

To jest jak nakładanie plasterka na ranę postrzałową, w której tkwi kula. To jest… zły pomysł, naprawdę.

Innym podejściem do wybaczenia innym, które jest bardzo częste, zwłaszcza u osób z niskim poczuciem własnej wartości jest wręcz nadmierne usprawiedliwianie innych. Że mieli gorzej, że żyli w trudniejszych czasach, że sami byli krzywdzeni. Bardzo często to dzieje się w przypadku rodziców i o ile z jednej strony to jest piękne, że potrafimy spojrzeć na innych ludzi okiem współczucia, to odkryłam, że często z tym usprawiedliwianiem innych wiąże się niestety umniejszanie sobie, swoim uczuciom, swojemu cierpieniu, swojej wartości.

Kiedy usprawiedliwiamy innych, często jednocześnie bagatelizujemy swój ból. Odbieramy sobie prawo do czucia tego, co potrzebujemy naturalnie czuć. Kiedy powtarzamy sobie: „Oni mieli gorzej, starali się, jak mogli”, to tak jakbyśmy mówili tej zranionej części siebie: „Nie masz prawa tak czuć”.

Ale czy my naprawdę nie mamy prawa? I teraz tak się wzruszam, bo ja całe lata tak robiłam. Nie pozwalałam sobie czuć, bo uważałam, że moje emocje są nieważne i nic nie znaczą.

A Kochani, w momencie, kiedy zaczynamy rodziców czy innych ludzi USPRAWIEDLIWIAĆ, to usprawiedliwianie nie pozwala nam wyrazić naszego bólu, naszych emocji, naszej złości czy po prostu głębokiego żalu o to, że mieliśmy prawo być właściwie i dobrze potraktowani, ale tak się nie stało.

Więc mam ogromną nadzieję, że w całym tym współczuciu dla innych ludzi, zechcemy też uszanować siebie, nasze uczucia, które zostały zranione, nasze potrzeby, które nie zostały zaspokojone. Nasze granice, które zostały przekroczone.

Możemy kochać naszych rodziców, możemy szczerze współczuć ludziom, którzy nas zranili i jednocześnie możemy czuć do nich złość czy żal. Na wszystko jest miejsce w procesie uzdrawiania, zarówno na te przyjemne doznania i emocje, jak i na te trudne.

Porzucanie siebie

Bo unikanie tego, co trudne w nas to jest nic innego, jak uciekanie od samego siebie, to jest porzucanie siebie. I kiedy tak od siebie i swojego bólu uciekamy, kiedy negujemy swoje uczucia, udajemy, że nie czujemy tego, co czujemy i odcinamy się od siebie, to po pierwsze nie wiemy już, kim jesteśmy, bo nie mamy z sobą kontaktu, nie znamy siebie, a po drugie te niewyrażone emocje i ból, który ignorujemy z czasem przybierają formę trudnych symptomów i poważnych chorób.

I dlatego właśnie w moim przypadku ta duchowa perspektywa wybaczania nie zadziałała, nie działało usprawiedliwianie innych, że mieli gorzej, bo ja nie potrafiłam udawać, że nie czuję tych silnych emocji, które mnie rozpierały. Czułam, że pod tym płaszczykiem duchowości i współczucia dla innych próbuję ukrywać to, co niewygodne dla mnie. Żeby uchodzić za osobę oświeconą, przebudzoną, świętą, której trudne emocje się nie imają…

Ale dziś uważam, że to nie jest prawda o człowieku. Uważam, że wszystkie nasze emocje są potrzebne, ważne i warte naszej uwagi, więc jeśli do Ciebie też nie przemawia na ten moment ta duchowa perspektywa wybaczenia, albo czujesz w sobie dzisiaj silny opór przed wybaczeniem, to chcę Ci powiedzieć, że ten opór jest całkowicie naturalny i zrozumiały i chcę też zaznaczyć, że jest inna droga do osiągnięcia stanu wybaczenia, a raczej tego stanu uwolnienia siebie od ciężaru, którego nie musimy nosić i o tym chcę dzisiaj opowiedzieć.

Jeśli popatrzymy na wybaczenie nie z perspektywy duchowości, ale naszej fizyczności, naszego ciała i układu nerwowego, to okazuje się, że często wybaczenie to nie jest świadomy wybór. To nie jest coś, o czym możemy zdecydować umysłem, bo umysłem i myślami nie jesteśmy w stanie uzdrowić ran emocjonalnych, które są odczuwane w ciele i samym umysłem nie jesteśmy też w stanie przywrócić układu nerwowego do równowagi, z której wyszedł na skutek trudnych doświadczeń.

To jest powód tak wielkiej nieskuteczności terapii mówionych, w których skupiamy się wyłącznie na omawianiu tego, co się stało bez dogłębnego przepracowania tych trudności w ciele.

Bo kiedy ktoś nas krzywdzi, to odruchowo i instynktownie uruchamia się w nas cała kaskada różnych doznań i reakcji, nasz układ nerwowy przechodzi w tryb przetrwania i uwalniają się różne substancje chemiczne, które mają na celu zmobilizować nas do obrony siebie i zapewnienia nam bezpieczeństwa.

Temu towarzyszą różne bardzo silne emocje, które zazwyczaj w tej trudnej sytuacji nie mogą być w pełni wyrażone. Takim klasycznym przykładem jest sytuacja dziecka, które jest źle traktowane, np. bite, ale to dziecko nie może uciec z domu, ani nie może uderzyć rodzica. Musi te silne i trudne emocje zagrzebać w sobie, stłumić je.

Ale te emocje nie leżą tam cicho, o nie. Te stłumione emocje mają ogromny ładunek energetyczny, powodują ogromne pobudzenie układu nerwowego, który jest w ciągłej nierównowadze – od wysokiego lęku albo złości i wściekłości, do momentu wyczerpania, bezsilności, apatii. Ten układ nigdy nie wraca do równowagi, tylko przechodzi od skrajności w skrajność, jak rollercoaster, co jest ogromnie obciążające dla nas.

Ale że nasze ciało i układ nerwowy dążą do tej równowagi, te silne emocje ciągle przypominają o sobie, próbują wyjść na powierzchnię w postaci wybuchów złości, gniewu, lęków, ataków paniki, żalu, smutku, depresji. One proszą o uwolnienie, a my tego nie rozumiemy i denerwujemy się na siebie za to, co się z nami dzieje i za to, że nie mamy nad tym kontroli.

I te silne, nigdy nie wyrażone, nieprzepracowane emocje w nas są też powodem, dla którego nie chcemy, albo nie potrafimy wybaczyć innym ludziom. Nie potrafimy tego puścić.

Opór przed wybaczeniem

Stefanie Stahl, niemiecka terapeutka, napisała:

wybaczenie

Te słowa dodatkowo wyjaśniają, dlaczego nasz opór względem wybaczenia jest przystosowawczy i dlaczego czasem tak ciężko jest wybaczyć naszym oprawcom.

Bo jak możemy wybaczyć komuś, kto nas zranił i nie dał nam jasno do zrozumienia, że już tego nie zrobi, nie przeprosił, nie próbował tego naprawić? Jeśli ktoś nas rani, potrzebujemy się bronić i stawiać granice, a nie otwierać serce na kogoś, kto może nam to serce zaraz złamać.

Czasem takie próby wybaczania na siłę mogą być wręcz odczuwalne, jak zdradzanie samego siebie, jako zgoda na złe traktowanie nas, albo jak opuszczanie gardy i rezygnacja z ochrony, co wyzwala w nas niepokój i brak poczucia bezpieczeństwa. Dlatego musimy mieć do siebie cierpliwość i wyrozumiałość w tym procesie.

Jeśli czujemy się głęboko zranieni, czujemy się wściekli, pełni żalu i gniewu, jeśli tkwimy w ogromnym cierpieniu z powodu ran, które nam zadano, wybaczenie będzie niemożliwe dlatego, że wybaczenie oznacza w praktyce, że nie mamy już tak silnych emocji względem osoby, która wyrządziła nam krzywdę, a przecież my nie możemy tak po prostu wyłączyć emocji, które zrodziły się w nas na skutek trudnego zdarzenia i które nigdy nie zostały właściwie wyrażone.

Te emocje trzeba przepracować i uwolnić, żeby stworzyła się w nas przestrzeń do tego, żeby wybaczyć.

Nasze ciało nie kłamie, emocje nie kłamią. One zawsze pokazują nam, co w nas jest niezaopiekowane i co potrzebuje naszej uwagi. Ale kiedy my silimy się na wybaczenie, bo uwierzyliśmy, że najpierw trzeba wybaczać, żeby uzdrowić siebie, albo że niewybaczenie czyni nas złymi ludźmi, to często co robimy wtedy, żeby popchnąć siebie do tego wybaczenia?

No tłumimy nasze prawdziwe emocje, zaprzeczamy temu, co czujemy i oszukujemy siebie, że już mamy to za sobą, że już jesteśmy w innym miejscu, jesteśmy innymi ludźmi i że już wybaczyliśmy, ale wystarczy widok tej osoby, a czasem nawet sama tylko myśl o niej, czy o tym, co nam ta osoba zrobiła, żeby silne emocje wróciły do nas, jak bumerang. I wtedy już wiemy, że wybaczyliśmy tylko w głowie, na poziomie mentalnym, ale ciało nigdy za tym nie poszło… Ono nadal tkwi w bolesnej przeszłości i w swoich ranach, od których my odwracamy głowę.

Kiedyś przyszły do mnie ważne słowa, że odwracając głowę od gniewu, odwracamy głowę od uzdrowienia i to jest takie prawdziwe, że odwracając głowę od naszych emocji, nie jesteśmy w stanie powrócić do siebie.

Możemy sobie wmawiać, że wybaczyliśmy, ale jeśli nasze rany krwawią, to będą tylko puste słowa bez pokrycia, bo prawdziwe i szczere wybaczenie najczęściej nie przychodzi na zawołanie, ale jako EFEKT wewnętrznej pracy, zwrócenia się do swoich emocji i uzdrowienia tych ran zadanych przez osobę, której chcemy wybaczyć.

Wybaczenie to skutek uboczny procesu uzdrawiania

Tego nie można przyspieszyć, nie można tego wymusić – prawdziwego i głębokiego wybaczenia nie można świadomie wybrać. To dzieje się najczęściej naturalnie na skutek uzdrawiania wewnętrznych ran.

Dopóki nie przepracujemy bólu ran i nie uwolnimy emocji, które krzyczą w nas o uwolnienie, to wybaczenie nie przyjdzie, ponieważ ono nie jest możliwe, kiedy tkwimy w piekle cierpienia. Z tego miejsca głębokiego cierpienia nie będziemy w stanie zaakceptować tego, co nam zrobiono. Nie będziemy mogli pogodzić się z tym, że ktoś zniszczył nam życie.

Kiedyś zapytałam siebie, swojej intuicji, dlaczego tak ciężko jest mi wybaczyć i w odpowiedzi usłyszałam: „Nie chcę tego puścić, bo za bardzo jestem jeszcze w swoich ranach”.

Dopiero kiedy dzięki wewnętrznej pracy przeniosłam się do lepszego miejsca w życiu, gdzie nie czułam już przykrych konsekwencji tego, co mi zrobiono, dopiero kiedy uzdrowiłam swój ból, uwolniłam stłumione we mnie emocje i byłam w stanie ułożyć sobie życie na nowo, byłam gotowa… pomyśleć o tym, żeby puścić ten ciężar urazy, który nosiłam w swoim sercu.

Dopiero odbicie się od dna i znalezienie się w lepszym miejscu, dopiero to uzdrowienie może stworzyć w nas przestrzeń na ten krok. Ale co to tak naprawdę znaczy to uzdrowienie?

Ktoś powiedział tak prosto i pięknie, że:

wybaczenie

Czyli np. jeśli bardzo długo w naszym życiu czuliśmy się nieistotni i niewystarczający, to uzdrowienie przychodzi, kiedy w końcu wierzymy i czujemy, że jesteśmy ważni i wartościowi. Kiedy żyliśmy całe życie w poczuciu zagrożenia, to uzdrowienie przychodzi, kiedy w całym naszym ciele i w naszym życiu mamy to poczucie bezpieczeństwa i spokoju, którego tak pragnęliśmy.

Wiele osób nie może wybaczyć rodzicom, że przez nich dzisiaj nie potrafią ułożyć sobie życia, zawiązać zdrowej relacji, bo tworzenia relacji z innymi uczymy się od tych pierwszych relacji, które obserwowaliśmy i mieliśmy w domu i jeśli one były trudne, to nam też będzie trudno tworzyć zdrowe i dobre relacje.

Ale kiedy już znajdziemy ukochaną osobę, z którą ułożymy sobie życie, kiedy już jesteśmy po drugiej, tej lepszej stronie życia, to możemy naprawdę ze współczuciem popatrzeć na tych rodziców, którzy nigdy nie zaznali miłości i związku takiego, jak nasz. I dopiero z tego lepszego miejsca właśnie możemy zmienić perspektywę, poczuć to współczucie, które umożliwia nam szczere wybaczenie i puszczenie tych trudnych emocji.

Więc uzdrowienie przychodzi wtedy, kiedy w końcu doświadczamy czegoś odwrotnego od ran, które nam zadano – kiedy zamiast zagrożenia doświadczamy poczucia bezpieczeństwa, zamiast bólu doświadczamy ukojenia, zamiast samotności czy nienawiści doświadczamy miłości…

I kiedy już doświadczymy tego, czego nam brakowało, uleczymy tę zranioną część siebie i siebie umocnimy, często dopiero wtedy możemy spojrzeć w przeszłość z całkowicie nowego miejsca, z całkowicie innej perspektywy. To właśnie wtedy, kiedy jesteśmy w tym lepszym miejscu, uwolnieni od tych najtrudniejszych emocji i największego bólu, topnieje w nas ten opór przed wybaczeniem i ponieważ dzięki wewnętrznej pracy jesteśmy z sobą połączeni, to rozumiemy i czujemy, jak destrukcyjnie i toksycznie wpływa na nas trzymanie tej urazy w sobie.

Ale zanim to zrozumienie przyjdzie, najpierw musi przyjść akceptacja tego, co czujemy względem osoby, która nas skrzywdziła. Możemy tej osoby szczerze nienawidzić, życzyć jej najgorszych rzeczy, możemy być wściekli, rozżaleni, chcieć zemsty, ale najważniejsze jest, żeby tych emocji się nie bać i nie wstydzić, ale rozumieć, że te wszystkie intensywne emocje i uczucia wyrosły na naszym cierpieniu. Że pod tym wszystkim kryje się nasz ogromny ból, zranienie, brak poczucia bezpieczeństwa.

To, że my czujemy te silne emocje, jest naturalne. Tak działa nasze ciało i nasz układ nerwowy, które są wyposażone we wspaniałe odruchy obronne. Złość czy gniew nie są złe, one spełniają bardzo ważną funkcję obronną, dają nam siłę do obrony siebie. Dlatego pierwsza rzecz to zawsze akceptacja tego, co czujemy w związku z tym, co nam zrobiono. Uznanie swojego cierpienia i tego, że nasze emocje są ważne.

Mamy prawo cierpieć z powodu ran, które nam zadano. Nasz ból ma znaczenie i mamy prawo czuć się skrzywdzeni. Prawdziwe wybaczenie przychodzi jako efekt uznania i uwolnienia swojego bólu, a nie jego odpychania i tłumienia…

Więc kiedy ludzie pytają mnie, jak wybaczyć, odpowiadam, żeby w ogóle o tym nie myśleli, bo kiedy odważą się zaakceptować swoje emocje, uznać swoje cierpienie i uzdrowić swój ból, to to uzdrowienie i przejście na lepszą stronę życia zmienia perspektywę, zmienia nasze patrzenie na to, co się stało i wtedy może przyjść prawdziwe współczucie, gotowość na puszczenie urazy i uwolnienie siebie. To wtedy przychodzi do nas naturalnie to szczere i głębokie wybaczenie, które jest tak wyzwalające.

Więc mój dzisiejszy przekaz dla każdego, kto chce, ale nie potrafi wybaczyć innym, brzmi:

wybaczenie

Jeśli to do Ciebie przemawia i czujesz, że chcesz rozpocząć tę drogę do wolności i lepszego życia właśnie od uzdrowienia siebie, zapraszam Cię na bezpłatne i wyjątkowe spotkanie, od którego wszystko się zaczyna: ZAPIS NA SPOTKANIE.

Dziękuję za dziś i do następnego razu.

 

Zostaw komentarz