Długie lata zadowalałam ludzi kosztem siebie. Chciałam być powszechnie lubiana, akceptowana, kochana. To, czego chcieli inni, było dla mnie ważniejsze, niż to, czego sama chciałam. Nie lubiłam konfrontacji, wolałam się dostosować niż zostać źle odebrana, wolałam zrezygnować z siebie, niż zdenerwować kogoś innego.
Kiedy jednak zdałam sobie sprawę z tego, że przejmowanie się opiniami innych sprawia, że:
- udaję kogoś, kim nie jestem;
- robię rzeczy, których nie chcę robić i nie robię rzeczy, które chcę robić;
- boję się być sobą, boję się być inna, mieć własne zdanie, ponosić porażki, żyć, jak chcę w obawie, że inni mnie odrzucą…
zamarłam.
Tego dnia obiecałam sobie codziennie pracować nad tym, aby żyć własnym życiem i być autentyczna względem świata i siebie samej. Zdecydowałam, że nie chcę całe życie udawać kogoś, kim nie jestem. Zrozumiałam, że nie muszę się dostosowywać do nikogo, ani na siłę się zmieniać, bo gdzieś na tym świecie są ludzie, dla których jestem idealna taka, jaka jestem naprawdę.
Mam nadzieję, że ten artykuł pozwoli Ci zrozumieć:
- dlaczego tak przejmujemy się opinią innych ludzi;
- do czego prowadzi nadmierne przejmowanie się cudzym zdaniem;
- jak wreszcie przestać przejmować się opinią innych lub przynajmniej przejmować się nią mniej.
Kiedy od czasu do czasu piszę, aby przestać przejmować się tak bardzo opinią innych, niektórzy łatwo się oburzają. Piszą, że nie można przecież całkowicie ignorować innych ludzi, ich oceny, tego, co mówią, co myślą.
Rzecz w tym, że… można.
Sztuką jest jednak umieć rozpoznać, czyje zdanie i perspektywa powinny być dla nas ważne, które nam służą, są wartościowe, uczą nas, dają do myślenia, rozwijają, wspierają, a które podcinają nam skrzydła, odbierają nadzieję, gaszą ogień w naszych sercach, okradają nas z życiowej energii, sieją w nas spustoszenie, niepewność i strach, sprawiając, że wątpimy we własne możliwości i w samych siebie.
Tak więc oczywiście – są w naszym życiu ludzie, których opinia jest dla nas wartościowa i ważna. To ludzie, którym autentycznie zależy na naszym szczęściu, zdrowiu i dobrobycie (choć czasem i oni, w całej swojej miłości do nas, nie wiedzą, co jest dla nas najlepsze).
Ten wpis dotyczy osób toksycznych, które bardziej niż o nas, dbają o swój interes. Dotyczy ludzi niekochających siebie, ludzi nieszczęśliwych, zakompleksionych, zawistnych, egotystycznych, ludzi robiących z siebie ofiary, ludzi, którzy uważają, że wiedzą lepiej niż my, co jest dla nas dobre lub którym nie zależy na naszym dobru.
Ten wpis dotyczy również ludzi obcych, których opinia najczęściej nie ma realnego wpływu na nasze życie, a mimo to tak mocno się nią przejmujemy. Przez większość czasu idziemy przez świat, nie tylko martwiąc się tym, co inni ludzie mówią o nas. Martwimy się tym, co inni MOGLIBY o nas pomyśleć lub powiedzieć, co często wpływa destrukcyjnie na nasze życie. Dlaczego na to pozwalamy?
Dlaczego przejmujemy się opinią innych
Poświęciłam kiedyś czas, aby zastanowić się i zrozumieć, dlaczego opinie innych są dla nas tak ważne. Doszłam do wniosku, że istnieje ku temu wiele powodów, ale chciałabym skupić się na tych kluczowych.
Wzorce odziedziczone po naszych przodkach
Dawno temu żyliśmy w plemionach, blisko siebie. W tamtych czasach współzależność i wzajemna pomoc gwarantowały przetrwanie, a wydalenie z plemienia oznaczało niemalże pewną śmierć. Dlatego liczenie się z opinią innych, dostosowywanie do nich i kolektywne podejście było najbezpieczniejszą opcją, zapewniającą przeżycie.
Dzisiejszy świat wygląda jednak zupełnie inaczej – nasze przeżycie nie zależy już bezpośrednio od innych ludzi.
Dziecięca bezradność
Jako małe dzieci, jesteśmy całkowicie zależni od dorosłych, bez których nie bylibyśmy w stanie zaspokoić swoich podstawowych potrzeb. Musimy się dostosowywać i monitorować to, jak nas odbierają (które zachowania są przez nich akceptowalne, a które nie). Musimy często rezygnować z tego, co chcemy robić i co naprawdę czujemy, na rzecz przetrwania i akceptacji. Niezadowolenie rodzica jest przez dziecko odbierane niemal, jako zagrożenie życia, bo może oznaczać odrzucenie i utratę opieki.
Nawyk dostosowywania się i tłumienia pewnych zachowań i emocji zakorzenił się w nas tak mocno, że powielamy go do dziś. Jesteśmy wciąż tymi małymi dziećmi w skórze dorosłych ludzi. Nie dostrzegamy, że (pomimo niezależności finansowej, samodzielności i samowystarczalności), nadal boimy się odrzucenia, staramy się przypodobać innym, aby nas akceptowali, nagradzali i kochali.
Wychowanie
Niezależnie od tego, czy jesteśmy dziećmi, czy nie, wmawia nam się przymus posłuszeństwa wobec autorytetów, ludzi, którzy nie zawsze powinny być nimi nazywani. Wmawia nam się, że inni wiedzą lepiej, co jest dla nas dobre i że nie to, czego my chcemy, lecz to, czego wymaga od nas społeczeństwo, jest najważniejsze. Wmawia nam się, że żeby funkcjonować w tej rzeczywistości, musimy patrzeć na zewnątrz, zamiast słuchać siebie. Wmawia nam się, że świat zewnętrzny jest ważniejszy, niż wewnętrzny.
Nie rozumiemy, że…
Dowód społeczny
Psycholog Robert Cialdini zauważył, że w podejmowaniu decyzji swój udział ma tzw. reguła społecznego dowodu słuszności, która w uproszczeniu mówi, że jeśli inni ludzie zachowują się w określony sposób, to oznacza, że takie zachowanie jest właściwe. Zasadniczo oceny tego, co jest słuszne lub nie, dokonujemy na podstawie sądów lub działań innych.
Jeśli więc większość ludzi postępuje tak, a nie inaczej, myślimy, że właśnie tak powinniśmy się zachowywać – co oczywiście nie jest prawdą (takie myślenie jest podstawą zachowań konformistycznych, bezrefleksyjnego podporządkowywania się, zjawisk określanych jako owczy pęd, mentalność stada/tłumu, gdzie ludzie ślepo naśladują innych).
Jesteśmy bardziej skłonni ulegać opiniom innych, kiedy:
- jesteśmy niepewni tego, jak powinniśmy się zachować w danej sytuacji;
- wiele osób na raz zachowuje się tak samo;
- jesteśmy wśród nieznanych nam osób;
- obserwowane osoby są autorytetami/ekspertami w danej dziedzinie.
Jednym słowem, dostosowujemy się do innych, bo mamy przekonanie, że ktoś inny wie „lepiej”, niż my, co robić, a czego nie. Uważamy, że ten świat funkcjonuje od tak dawna, że na pewno inni, którzy byli tu przed nami, próbowali wszystkiego i odkryli jeden konkretny sposób na przeżycie życia najlepiej, jak to możliwe.
Pragnienie miłości
Kluczowym według mnie powodem, dla którego tak patrzymy na zewnątrz, chcemy się innym podobać, imponować i być powszechnie akceptowani, jest pragnienie kochania i bycia kochanym. Jesteśmy zaprojektowani do miłości. Stajemy się nieszczęśliwi zarówno wtedy, kiedy ktoś odmawia nam swojej miłości, jak również kiedy nie chce przyjąć jej od nas.
Przez całe życie chcemy innym ludziom udowadniać, że jesteśmy wartościowi, aby zasłużyć na bliskość. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby pokazać, że coś znaczymy. W wielu z nas wykształca się przez to niezdrowy perfekcjonizm, który doprowadza nasze zdrowie, życie i relacje do ruiny (o tym, jak uzdrowić niezdrowy perfekcjonizm, piszę w tym artykule).
Nie rozumiemy, że jesteśmy wartościowi przez sam fakt naszego pojawienia się tu. Jaki byłby cel naszego przyjścia na Ziemię, skoro nie umielibyśmy dać jej żadnej wartości? Jaki byłby cel powołania nas do życia, gdybyśmy nie wzbogacali sobą całego istnienia?
Nie rozumiemy, że jeśli prawdziwie uszanujemy i pokochamy siebie, w końcu znajdzie się ktoś, kto pokocha nas takimi, jakimi jesteśmy.
Do czego prowadzi przejmowanie się opinią innych
Zbytnie branie do siebie opinii innych powoduje, że jesteśmy, jak chorągiewka na wietrze. Nasze poczucie szczęścia zależy od tego, co w danym momencie myślą czy mówią o nas inni. Jeśli mówią dobrze, czujemy się dobrze. Jeśli ich opinie są nieprzychylne, czujemy się źle i chcemy zrobić wszystko, aby zmienić tę opinię o nas. W ten sposób oddajemy kontrolę nad naszym życiem innym ludziom. Ludziom, którzy często są nieszczęśliwi i których opinia nigdy nie powinna być dla nas ważna.
Zamartwianie się tym, co inni ludzie pomyślą o nas, powoduje, że nie jesteśmy sobą. Zatracamy siebie, swój wyjątkowy charakter i swoją autentyczność. Jesteśmy zagubieni i czujemy się nieprawdziwi, sztuczni. Udajemy kogoś, kim nie jesteśmy, żeby nas nie odrzucono.
Rezygnujemy z życia, jakiego chcemy, na rzecz życia, jakie uważamy, że powinniśmy prowadzić, tak, aby zadowolić otoczenie. Naszym życiem nie rządzi wolność, a przymus.
Dopóki wyrzekamy się siebie, nie będziemy szczęśliwi. Przyszliśmy tu, aby być sobą i wzbogacić świat swoją wyjątkowością i niepowtarzalnością. Co natomiast robimy? Ze wszystkich sił próbujemy upodobnić się i dostosować do innych.
Właśnie dlatego tak mało na tym świecie jest ludzi odważnych, silnych, którzy są zdeterminowani, aby chronić swoją indywidualność, swoje marzenia, pasje, swoją wizję i misję, z którą przyszli na ten świat.
Większość z nas staje się klonami, które podporządkowują swoje życie do narzuconego szablonu, bo tak jest łatwiej. Jesteśmy, jak z fabryki. Ubieramy się tak samo, zachowujemy się tak samo, układamy swoje życie według wzoru edukacja-praca-małżeństwo-dzieci-emerytura-śmierć. Zachowujemy się dosłownie, jak owieczki, prowadzone na rzeź. Pozwalamy sobą manipulować, bez słowa sprzeciwu, bez kwestionowania czegokolwiek. Tak jest łatwiej, tak jest bezpieczniej.
Żyjemy przeciętnie, choć zostaliśmy zaprojektowani do bycia niezwykłymi, nadzwyczajnymi. Nie dzielimy się ze światem tym, co jest w nas, bo po pierwsze nie wiemy już, kim jesteśmy – tak długo udawaliśmy kogoś innego. A po drugie, wolimy się nie wychylać, aby przypadkiem ktoś nas nie skrytykował.
Jak w takiej sytuacji być szczęśliwym? Jak uszczęśliwiać i prawdziwie kochać innych, skoro skreśliliśmy samych siebie?
Jak przestać przejmować się opinią innych ludzi
Aby zacząć uwalniać się od wpływu opinii innych na nasze życie, potrzeba nam uświadomić sobie kilka kluczowych kwestii.
Musisz wiedzieć, kim jesteś i czego chcesz
Z własnego doświadczenia wiem, że, aby ponownie zaznać szczęścia, trzeba powrócić do siebie. Zacząć być autentycznym względem świata i przede wszystkim względem samego siebie. Poznać siebie na nowo, zrozumieć, czego naprawdę chcemy i odrzucić to, za czym biegamy, bo uwierzyliśmy, że jest nam potrzebne.
Jeśli nie wiesz, kim jesteś i czego chcesz, możesz być pewny, że inni ludzie chętnie Ci to narzucą. Powiedzą Ci, kim powinieneś być i jak powinno wyglądać Twoje życie.
Pogódź się z tym, że nie każdy Cię zaakceptuje
Zrozumienie tego jest niezwykle uwalniające. Choćbyśmy jak się starali, nie zadowolimy każdego. Nie istnieje taka możliwość, abyś każdy nas zaakceptował. Nawet Gandhi czy Matka Teresa mieli swoich przeciwników i ludzi, którzy źle im życzyli. Każdy człowiek ma tysiące opinii na tysiące tematów. Jest mieszanką swoich doświadczeń, przekonań, preferencji i wartości. Wyraża opinie pozytywne, jak i negatywne.
Dlatego nie każdy człowiek Cię pokocha. Nie będziesz lubiany przez wszystkich współpracowników, członków rodziny czy znajomych Twoich znajomych. Nie wszystkim dogodzisz, bo każdy ma inny pomysł na to, jak powinieneś wyglądać, zachowywać się, co powinieneś jeść, ile powinieneś zarabiać, co powinieneś czuć i myśleć. Nie jesteś w stanie być wystarczająco dobry dla wszystkich, bo dla każdego to oznacza coś innego.
Kiedy próbujemy zadowalać wszystkich dookoła, skazujemy się na niepowodzenie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto nie będzie zadowolony, co rodzi w nas ogromną frustrację. A nawet, jeśli uda nam się zadowolić najważniejszych dla nas ludzi, jakie to ma znaczenie, skoro najczęściej robimy to kosztem siebie, swoich marzeń, swoich potrzeb i swojego szczęścia.
Kluczem jest zrozumieć, że jeśli staramy się uszczęśliwić wszystkich dookoła, my sami nie będziemy szczęśliwi. Ważnym krokiem w odpuszczeniu tego, co myślą o Tobie inni, jest zrozumienie, że jedyną osobą, która musi akceptować Ciebie, jesteś Ty sam.
Niezależnie od tego, czy ktoś powie o Tobie coś dobrego, czy złego, to nie wpłynie na Ciebie lub wpłynie w niewielkim stopniu, ponieważ znasz swoją wartość i wiesz, kim jesteś. Jeśli nie znasz swojej wartości, będziesz szukał jej potwierdzenia na zewnątrz. Jeśli spotkasz się z negatywną opinią o sobie, będziesz cierpieć.
To, co inni myślą o Tobie, mówi więcej o nich niż o Tobie
Jak już wspomniałam, każdy człowiek jest mieszanką swoich doświadczeń, przekonań, preferencji i wartości. Postrzega świat przez swoje filtry. Ocenia innych tak, jak ocenia siebie.
Kiedy rozradowana powiedziałam bliskiej osobie, że lecę na Malediwy, zaskoczyła mnie jej reakcja: „Nie boisz się?”.
W pierwszej chwili pomyślałam „Co??? Jak w ogóle można zadać takie pytanie?”. Ja nie mogę usiedzieć na miejscu z podekscytowania, a ktoś mnie pyta, czy się boję?! Jak to w ogóle możliwe?!”.
Teraz już wiem, że to możliwe i całkowicie normalne. Dla mnie podróże są czymś fascynującym, są moją pasją, odwiecznym marzeniem. Tymczasem ta druga osoba jest domatorem, woli przebywać w znajomym otoczeniu i być może ma ku temu powód.
Nauczyłam się, że ludzie oceniają innych przez pryzmat siebie. Kiedy ktoś mówi Ci, że nie dasz rady, z dużym prawdopodobieństwem mówi tak, bo uważa, że on sam nie dałby rady na Twoim miejscu. Ty (w większości nieświadomie) robisz dokładnie to samo 🙂
Opinia zdecydowanej większości ludzi nie ma wpływu na Twoje życie
Co z tego, że ktoś na weselu wyśmieje Twój ubiór? Że ktoś na ulicy nazwie Cię idiotą? Że znajomy albo członek Twojej rodziny wykpi sposób Twojego odżywiania? Jaki realny wpływ opinie tych osób mają na Twoje życie? Tylko taki, jaki pozwolisz im mieć.
Jeśli opinia innego człowieka spowoduje, że zwątpimy w swój gust, w swój intelekt, w swoją intuicję, swoje marzenia i plany czy w swoją wartość, stanie się tak tylko dlatego, że w to uwierzymy, bo nie znamy swojej prawdziwej wartości.
Akceptując cudzą opinię o nas, pozwalamy na to, aby inni ludzie kontrolowali nasze życie – to, jak się czujemy, jak się zachowujemy, co myślimy i robimy. Rzecz w tym, że ta kontrola nie jest realna. To my sami nadajemy opinii innych moc i znaczenie, bo opinia sama w sobie nie znaczy nic. Jednego człowieka zła opinia na jego temat poruszy, drugiego nie wzruszy, a trzeciego rozbawi.
Wszystko zależy od naszych przekonań na swój temat, od naszej pewności siebie i samoakceptacji. Jeśli znamy swoją wartość, negatywna opinia innego człowieka nie jest w stanie nas zranić. To my sami możemy zranić siebie, jeśli uwierzymy w krzywdzącą opinię na swój temat.
To, co pozwoliło ludziom sukcesu dojść na szczyt, to niezważanie na to, co inni o nich myśleli, mówili, pisali. Chciałabym, żebyś zapamiętał coś ważnego: ludzie zawsze oceniali, oceniają i będą oceniać. Jedyne, co jest w życiu pewne to zmiana i to, że ludzie Cię ocenią 😂
Nie mamy wpływu na to, co pomyślą czy powiedzą o nas inni ludzie. Mamy jednak realny wpływ na to, czy weźmiemy sobie czyjąś opinię do serca, czy będziemy w stanie ją zignorować dla własnego dobra i wewnętrznej równowagi.
Inni ludzie też przejmują się Twoją opinią o nich
Będąc w miejscu publicznym czy w sytuacji towarzyskiej, martwimy się tym, co pomyślą inni, zapominając, że my, tak samo, jak oni, wciąż oceniamy. Zapominamy, że Ci ludzie tak samo, jak my, czują się obserwowani, chcą być dobrze postrzegani, starają się robić dobre wrażenie i stresują się naszą oceną, choć nie chcą dać tego po sobie poznać.
Jesteśmy oceniani, ale również sami oceniamy. Jesteśmy „niesprawiedliwie” sądzeni, jednocześnie będąc surowymi sędziami dla innych (więcej o osądzaniu i tym, jak tego zaprzestać, przeczytasz w jakże ważnym artykule „Osądzanie – dlaczego nawykowo oceniamy innych, jak osądzanie oddziela nas od naszej prawdziwej natury i jak możemy to zmienić”).
Ta świadomość pozwala spojrzeć na innych z większym zrozumieniem i współczuciem. Pozwala też stopniowo uwalniać się od chęci oceniania wszystkiego i wszystkich dookoła.
Czasem zastanawiamy się, dlaczego ktoś się na nas patrzy. Nie uświadamiamy sobie, że my w tym momencie robimy dokładnie to samo! Patrzymy na tego patrzącego się na nas człowieka, który z dużym prawdopodobieństwem również zastanawia się, dlaczego tak się mu przypatrujemy 😀 Złapaliście się kiedyś na tym? Bo ja tak! Myślałam sobie: „Co ona się tak patrzy…”, a moja świadomość mówiła: „A Ty co niby robisz?” 😂
Ludzie mają swoje problemy
Często przeceniamy to, ile uwagi inni ludzie nam poświęcają. Czasem przygotowujemy się na jakieś wyjście godzinami, kupujemy drogie ciuchy i dodatki tygodnie wcześniej, pocimy się kilka miesięcy, by potem pokazać nasze boskie ciało na plaży. Wszystko po to, żeby ostatecznie zdać sobie sprawę, że w sumie nikt za bardzo nie zwraca na nas uwagi.
Ludzie mają swoje życie! Przyjechali na plażę, żeby odpocząć i się poopalać, a nie patrzeć na Twój sześciopak czy obwisłe sadełko. Ludzie mają problemy finansowe, rodzinne, zdrowotne, miłosne, problemy z prawem. Często ostatnie, co ich interesuje, to to, co Ty masz dziś na sobie, co powiedziałeś, co zrobiłeś albo jakie masz plany na przyszłość.
Często myślimy, że jeśli ktoś patrzy na nas, to znaczy, że nas zauważa, jest nas świadomy i ocenia. Ile razy złapałam się na tym, że patrzyłam na kogoś, ale myślałam zupełnie o czymś innym (np. siedząc w autobusie). Kiedy wracałam do teraźniejszości, zdawałam sobie sprawę, że człowiek, na którego patrzę, wydaje się zmieszany moim wbitym w niego wzrokiem 😀
Patrzymy po sobie również dlatego, że tak działa nasza uwaga. Ruch i kolor przyciągają nasz wzrok. To, że ktoś na Ciebie spojrzy, nie oznacza, że Cię widzi, a tym bardziej ocenia. Nasz umysł wymaga od zmysłu wzroku (i innych zmysłów) nieustannej informacji z otoczenia. Chce na bieżąco analizować każdy sygnał z zewnątrz i upewniać się, czy nie grozi nam niebezpieczeństwo. Dla naszego (zbyt lękliwego dziś) umysłu każdy ruch, zmiana, każdy zbliżający się człowiek czy inny obiekt może być potencjalnym zagrożeniem. Dlatego wciąż lustrujemy siebie nawzajem.
Więc od dziś, jeśli Twoje oczy napotkają cudze oczy, zamiast witać je miną w stylu: „co się tak gapisz”, uśmiechnij się z przesłaniem „widzę Cię i szanuję Twoją istotę. No i… też się gapię”.
Miej do siebie dystans i wyluzuj
Ktoś powiedział mi kiedyś, że życie to tylko gra. Często, kiedy wściekam się na coś, czy traktuję coś zbyt poważnie, przypominam sobie, że jesteśmy tu tylko na chwilę i że szkoda czasu na nerwy i zbytnie przejmowanie się tym, co nas spotyka. Przyszłam na ten świat, żeby czuć radość.
To jest moc, którą posiada każdy z nas.
Tak więc miej do siebie dystans, umiej śmiać się z siebie, bo wtedy nikt nie będzie w stanie Cię ośmieszyć. Żadna opinia nie będzie w stanie Cię zawstydzić czy zranić. Znajomy powiedział kiedyś: „Choćby jak było źle, to ja się zawsze śmieję”.
Przykład dystansu do siebie z mojego życia – mówię do męża: „Zależy mi na tej Tajlandii, na Azji. Czy my kiedykolwiek byliśmy w ogóle w Azji?!”. Mój mąż przytula mnie z uśmiechem, spojrzeniem typu „Ty mały głuptasku” i mówi: „A byłaś może w Dubaju? Na Malediwach? W Turcji?”.
Zaśmiałam się w głos i powiedziałam „Wow, naprawdę? Dubaj w Azji? Bardziej pasuje mi do Afryki” 😂😂😂
Dawniej podobna sytuacja powodowała ścięcie moich białek, zwarcie styków w mózgu, palącą i bolesną mieszankę wstydu, zażenowania, skrępowania, konsternacji i zakłopotania. A teraz zastanawiam się, po co sobie to robić… Po co tak ranić samego siebie? Czy nie lepiej i zdrowiej po prostu się z tego zaśmiać?
Nie muszę wiedzieć wszystkiego. Nie muszę wiedzieć, gdzie leży jakieś Państwo, żeby być wartościową osobą. Może nie jestem dobra z geografii, ale za to mam inne mocne strony. Znam swoją wartość i to pozwala mi nabrać zdrowego dystansu do siebie i do życia. To pozwala mi śmiać się z siebie.
Jeśli spotykasz się z jawną krytyką, nie wpuszczaj jej do siebie
Istnieją ludzie szczycący się tym, że potrafią wprost powiedzieć komuś, że jest nieatrakcyjny, głupi, że nie potrafi się ubrać czy że słabo wypadł na prezentacji.
Ci ludzie jednak po pierwsze zapominają, że ich subiektywna opinia to nie obiektywna prawda. Po drugie, ludzie, którzy krytykują innych, najsilniej krytykują i nie akceptują samych siebie.
Wyobrażasz sobie, aby szczęśliwy człowiek miał potrzebę umniejszać innym, aby samemu przez chwilę poczuć się lepszym? Nie, tylko nieszczęśliwi i cierpiący ludzie tak robią.
Dlatego, jeśli ktoś powie Ci coś przykrego, po pierwsze zdecyduj, że nie pozwolisz tej opinii Cię zranić. Wiesz, do kogo należy prezent, którego nie przyjmie obdarowywany? Do darczyńcy. Jeśli nie przyjmiesz destrukcyjnej i krzywdzącej krytyki od innej osoby, ona z nią pozostanie.
Powiedz osobie, która niesprawiedliwie Cię krytykuje: „Dziękuję Ci za podzielenie się tą opinią”. Wtedy ta osoba zrozumie, że jej krytykowanie nie robi na Tobie wrażenia i nie działa. Jeśli jednak osoba stanie się bardziej agresywna, powiedz: „Wiesz, ludzie, którzy krytykują innych, są swoimi największymi krytykami”. To powinno uciszyć takiego człowieka, ponieważ rozumie, że został przejrzany na wylot…
Żyjemy tym, co myślimy, że myślą o nas inni
To, co najbardziej mnie rozbawiło w kwestii przejmowania się opiniami innych, to fakt, że my najczęściej nie przejmujemy się REALNYMI OPINIAMI innych, lecz tym, co mogliby pomyśleć inni. Nie siedzimy w głowach ludzi i nie wiemy, co o nas myślą, za to uwielbiamy wkładać w ich głowy nasze własne myśli.
„Nie zrobię tego, bo ludzie mnie wyśmieją, powiedzą, że jestem nawiedzony, że to, co robię, jest dziwne/słabe/brzydkie/głupie”. To nie są jednak realne myśli innych ludzi, lecz nasze lęki, nasze własne obawy, kompleksy i ograniczone przekonania. To one często hamują nas przed realizacją naszych marzeń i pasji, blokują przed życiem, jakiego pragniemy (nasze przekonania są tak ważnym tematem, że poświeciłam im cały artykuł).
Za dużo myślimy, analizujemy, wyobrażamy sobie i dopisujemy. Jak to przemóc? Dobrym pomysłem jest wypisanie wszystkich lęków, które mamy w stosunku do czegoś, co chcemy zrobić, ale się boimy. To może być napisanie książki, założenie bloga, otwarcie swojego biznesu lub każde inne działanie, które naraża nas na ocenę innych.
Lista lęków będzie informacją o nas i naszych ograniczonych przekonaniach, nad którymi możemy pracować i które możemy transformować na takie, które nam służą. Możemy na ich bazie tworzyć swoje codzienne afirmacje, które pozwolą nam oswoić swoje lęki, a nawet uwalniać się od nich.
Jak przestać przejmować się opiniami innych – na koniec
Nie znam osobiście osoby, która w ogóle nie przejmowałaby się opinią innych. Większość z nas na jakimś etapie życia będzie się z tym zmagać. Chodzi jednak o to, aby uświadomić sobie, jak destrukcyjnie działa na nas zbytnie przeżywanie tego, jak postrzegają nas inni. Chodzi o to, abyśmy zechcieli pracować nad tym i odciążyć siebie.
Najwspanialsze, co możemy zrobić, to pozwolić sobie na autentyczność. Zrzucić maskę i być szczerym. Żyć w zgodzie z sobą, bo to sprawi, że poczujemy się wolni i nieograniczeni. Kiedy miałam obawy, czy publikować na blogu kontrowersyjne treści i wystawić się na opinię publiczną, powiedziałam do siebie:
Jeśli ktoś źle mi życzy, plotkuje na mój temat i oczernia mnie, nie chcę tej osoby mieć obok siebie. Nie boję się tracić osób, które źle o mnie mówią i przy których nigdy nie mogłabym być sobą. Wolę oczyścić swoją przestrzeń i zrobić w moim sercu miejsce na ludzi, którzy pokochają mnie i zaakceptują taką, jaką jestem. Kto jest dla mnie, zostanie przy mnie. Kto nie jest dla mnie, niech znajdzie szczęście gdzieś indziej.
Oprócz przyzwolenia na bycie sobą, prawdziwą wolność daje uniezależnienie się od opinii innych, zarówno tych dobrych, jak i złych. Jak wspomniałam, oceniani będziemy zawsze, zwłaszcza, jeśli będziemy robić coś, co nie jest uważane za „normalne”, „właściwe” czy „bezpieczne”. Musimy uodpornić się na obydwa rodzaje oceny, bo jeśli będziemy nazbyt cieszyć się dobrą opinią, siłą rzeczy zmartwi nas opinia niepochlebna.
Doświadczyłam na sobie, że najlepiej jest robić w życiu to, czego pragniemy, bez względu na to, co mówią inni (nawet dobrze życzący nam ludzie). Oni nigdy nie usłyszą tej melodii, która gra w naszej duszy. Nigdy nie będą w stanie zrozumieć wizji, która została dana wyłącznie nam.
Zdecydowałam więc, że wolę prosić o przebaczenie, niż o pozwolenie. Wolę ponosić konsekwencje tego, co zrobiłam, niż do końca życia żałować, że nigdy się nie odważyłam. Wolę być autentyczna w samotności, niż wyrzekać się siebie dla innego człowieka. Wolę zagrać dumnie swoją pieśń światu, niż umrzeć, nie pozwalając jej zabrzmieć choćby raz.
Kocham ludzi, którzy mają odwagę być autentyczni w świecie, który krytykuje ich za to, że żyją po swojemu, mówią, co czują i mają odwagę iść pod prąd. Uwielbiam ludzi, którzy wolą być odrzuceni za to, że są prawdziwi, niż kochani za to, kim nie są w rzeczywistości. Kocham ludzi autentycznych, buntowników, rewolucjonistów – w świecie zombie, którzy chcą zaatakować każdego, kto próbuje żyć inaczej…
Tak więc, jeśli pozwolisz, zostawię Cię na koniec z moim przesłaniem.
Podążaj za swoim sercem, a nie za tłumem. Rób w życiu to, czego pragniesz, a nie to, co „wypada” i co „należy”. Żyj w zgodzie z sobą, by pod koniec życia nie żałować, że nigdy nie żyłeś naprawdę.
A jeśli całym sercem czujesz, że moje treści poruszają Twoje serce, otwierają Ci oczy i zmieniają Twoje życie, może zechcesz wejść jeszcze głębiej i znajdziesz w sobie gotowość, aby wyruszyć ze mną w najbardziej fascynującą i najważniejszą podróż Twojego życia – PODRÓŻ W GŁĄB SIEBIE.
W książce, którą tworzyłam przez rok, znajdziesz ponad 300 stron inspirujących i poszerzających świadomość informacji, ale również praktyk i metod, dzięki którym krok po kroku możesz uzdrowić swoje życie.
Pieknie napisane i ujete.Ja cale zycie borykam sie z tymi problemami…Chce akceptacji innych, nie wiem sama co ja chce.Ciagle zagubiona.Coraz bardziej sama i samotna.Mimo, ze staram sie uswiadomic co zle sie dzieje w moim zyciu, to nie potrafie nic zmienic?? Samotnosc mnie paralizuje…Moj jedyny syn jest dosc daleko, cala rodzina w Polsce.Gdzie tu zaczac, co tutaj zrobic?? Bardzo sie pogubilam…
Mariolu, zacznij od pokochania i zaakceptowania siebie. Zmiana zawsze zaczyna się w nas. Szczęście i miłość mają źródło w nas, nigdy poza nami. Nikt nie może zapełnić pustki, którą masz w sobie, oprócz Ciebie. Jeśli chcesz pozostać w smutku, nikt na tym świecie nie będzie w stanie Cię uszczęśliwić. Lecz jeśli zdecydujesz się być szczęśliwa, nic i nikt nie będzie w stanie odebrać Ci szczęścia.
Poszerzaj horyzonty, przeczytaj na początek te artykuły:
https://bodyclean.pl/moja-droga-do-uzdrowienia/
https://bodyclean.pl/przekonania/
https://bodyclean.pl/wdziecznosc/
A potem praktykuj, wprowadzaj w życie, bo samo czytanie nie wystarcz… Życzę Ci powodzenia i zapraszam na mojego FB po codzienne inspiracje 💖🙏
Swietny artykuł. W wielu punktach zgadzam się z Tobą. Pewne sytuacje przeżyłam czy doświadczyłam na własnej skórze. Był okres kiedy wyjechałam z kraju i bądąc młodym fachowcem za granicą stawiałam pierwsze kroki w wymagającej pracy. I chciałam żeby mnie wszyscy lubili, unikałam sporów i wygłaszania swojego zdania. Wszystko dlatego że mój język nie był doskonały, i nie umiałam się wypowiedzieć tak jak człowiek z moim wykształceniem powinien. Mój język był zrozumiały ale prosty no i ten akcent!. Miałam wrażenie że po każdym otwarciu ust wszyscy na mnie patrzą. Byłam czerwona jak burak. Koszmar! Trwało to do momentu kiedy uzmysłowiłam sobie że tak do końca akcentu się nie pozbędę ale może dlatego z beimiennego tłumu ludzie to mnie napewno zapamiętają. I choć mój język jest już prawie doskonały 🙂 to to się nadal sprawdza. I w sumie to co było moim kompleksem stało sie w pewnym sensie zaletą. Próbuję i z innymi problemami tak sobie radzić. Albo uzmysłowić sobie że to co wydaje mi się problemem w stosunkach miedzyludzkich a szczególnie damsko-mąskich to często projekcja innych na mnie . Czyli ich problem a nie mój. To pomaga. Z czym sobie nie radzę to zamknięcie niektórych decyzji tzn. żałowania że postąpiłam tak a nie inaczej. To mnie dołuje i sprawia że czasami czują sie gorsza od innych. Ale to już inny temat.
Pozdrawiam serdecznie
Przede wszystkim podziwiam Cię za Twoją odwagę. Wyjechałaś do innego kraju, zdecydowałaś się na pracę w nieswojej kulturze, nieswoim języku. Uważam, że takie odważne decyzje kształtują charakter 🙂
Myślę, że największym przełomem jest odkrycie, że często to nie inni nas źle potrzegają, lecz to my wmawiamy sobie, że oni nas źle postrzegają. Co z tego, że masz wyczuwalny akcent, że czasem popełnisz błąd językowy. Nauczyłaś się języka obcego do takiego stopnia, że jesteś w stanie w nim efektywnie pracować i wielu ludzi to docenia.
Ja, zamiast śmiać się z ludzi, którzy uczą się polskiego i porozumiewają się czasem „nieporadnie”, jestem pełna podziwu, że nauczyli się tak trudnego języka i prawdziwą radością dla mnie jest ich słuchać. Wszystko jest kwestią perspektywy i nastawienia 🙂
Dząkuje za odpowiedź. Znaleźć się zagranicą i spędziać tam życie to znacznie większy obszar do ogarnięcia niż nam się wydaje w momencie kiedy wyjeżdżamy. Wtedy dopiero „to co inni o mnie powiedzą” ma inny wymiar. I ciężko jest się zdystansować. Bo to nie tylko język ale i zachowania, tradycje, po prostu sposób życia na obcym terenie. Ale jest to możliwe. Ani się obejrzałam a ten obcy teren stał się też mój. I teraz mam dwa 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Super!! Znam to z własnego życia coraz częściej czułam wypalenie z powodu strachu przed opinią innych zaprzeczałam swoim emocjom byle się podporządkować…np.czytalam swego czasu dużo forum na temat facetów oglądających się za innymi dla mnie to nie na miejscu i mam prawo do tego…do swoich granic i mam prawo chcieć być szanowaną naczytałam się że muszę akceptować że facet tak robi mimo że rani mnie takie zachowanie ale muszę stłamsić emocje bo inni skrytykują mnie za moje podejście….spotkałam faceta który akceptuje i szanuje moje granice sam z siebie nie widzi potrzeby oglądania się za innymi a ja mam tak wyprany mózg przez te opinię że nie potrafię się cieszyć z tego co mam czuję złość że on musi się oglądać bo przecież zdrowy chłop musi bo ja muszę to akceptować wbrew sobie….boję się że stracę to co mam trudno mi odciąć opinie innych od mojego życia czuję że zmierza to do tego że nie mam kontroli nad życiem bo zamiast docenić co robi dla mnie facet( nie każda może się cieszyć tak oddanym partnerem) naprawdę staram się rozmawiać ze sobą i tłumaczyć że ważniejsze jest to jak ja się czuję żyjąc tak jak ja chcę i że mój partner też chce tak żyć i nie widzi problemu szanuje mnie i dba o mój komfort
Cześć Aniu, nie wiem, czy do końca rozumiem Twój problem… Ale napiszę, czego ja doświadczyłam. Kiedy byłam nastolatką, miałam chłopaka, który wprost mówił mi „Zobacz, jaka fajna dziewczyna”, albo przyznawał się, że jakaś dziewczyna na dyskotece go pocałowała, jakaś inna nazwała go „słodkim facetem” – dziwnym trafem mówienie takich rzeczy sprawiało mu radość, podejrzewam, że był mocno niedowartościowany. Aby móc być z nim i nie odchodzić od zmysłów, ja musiałam wyprzeć się zazdrości, podobnie jak Ty, wbiłam sobie do głowy, że „faceci tacy są”. Są niewierni, oglądają się za innymi i że to „normalne” – że muszę się do tego przyzwyczaić. Pogodziłam się z tym. A potem poznałam mojego męża. Wtedy zrozumiałam, że normalni, zdrowi i kochający faceci nie mają potrzeby oglądać się za innymi kobietami. Więc jeśli masz takiego faceta, jesteś szczęściarą.
ALE nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Obie dobrze wiemy, że po tej planecie chodzą inni piękni ludzie – zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Czasem ja sama powiem mojemu mężowi: „Spójrz, jaka piękna kobieta” i zmuszam go do patrzenia! Kiedyś obwiniałam się o to, że widzę atrakcyjnego mężczyznę na ulicy, w sklepie, telewizji. Miałam poczucie winy, że uważam innych mężczyzn za atrakcyjnych, a przecież mam chłopaka/męża. Czułam, jakbym go zdradzała. Tymczasem to nic złego – jako ludzie, wciąż oceniamy, mamy preferencje, jedne rzeczy, miejsca, domy, samochody, ludzie nam się podobają, inni nie. Tak już jest i nic w tym złego. Kluczowe są w tym trzy rzeczy: kochanie i akceptowanie siebie, poczucie własnej wartości i zaufanie do siebie i drugiej strony.
A co jak ktoś nagrał ciebie w sytuacji można to nazwać intymnej w pracy i teraz wszyscy się z ciebie śmieją.Jak sobie z tym poradzić ,gdy nie wiesz kto to zrobił.
Cześć Tomku… Zanim Ci odpowiem na Twoje pytanie, przytoczę Ci pewien przykład z życia. Znam takich ludzi, którzy są bliskimi przyjaciółmi i którzy mają dość specyficzne poczucie humoru – bardzo sobie ubliżają, ale stosują w tym dość zabawny schemat. Pierwsza osoba obraża drugą, po czym druga osoba przyznaje rację osobie pierwszej, a następnie sama przechodzi do ataku. Np. on mówi do niej: „Ale jesteś gruba świnia”, a ona odpowiada: „Dokładnie, spasłam się, jak wieprz i jedyne, w co się mieszczę, to wór na śmieci. Ty za to jesteś tępy, jak…”. I tak sobie dogryzają, śmiejąc się przy tym w głos i rozśmieszając wszystkich dookoła. Może to jest dość skrajny przykład, ale pozwala zrozumieć jedną ważną rzecz – JEŚLI BĘDZIESZ POTRAFIŁ ŚMIAĆ SIĘ Z SIEBIE, NIKT NIE BĘDZIE W STANIE CIĘ OŚMIESZYĆ.
Dystans do siebie jest najważniejszy. Kiedy miałam kilkanaście lat, wskoczyłam do wody i jedna pierś wyszła mi na wierzch. Czułam się ogromnie zażenowana i czerwona ze wstydu. Dziś nie wstydzę się swojego ciała i kiedy stało się to samo ostatnio na wakacjach, nawet mnie to nie wzruszyło. Przestałam wstydzić się swojej natury, swojego ciała, bycia człowiekiem.
Co Ty możesz zrobić? Nabrać do tego dystansu i śmiać się z tego. Niezależnie, czy to było dłubanie w nosie, puszczenie głośnego bąka czy podrapanie się po częściach intymnych, to po prostu jest ludzkie i każdy z nas robi takie rzeczy. Istnieje prawdopodobieństwo, że oni będą się z Ciebie śmiać tak długo, dopóki Ty będziesz się tego wstydzić i o to spinać. Ale jeśli Ty będziesz potrafił z tego żartować, naigrywanie się skończy, bo nie będzie już kozła ofiarnego. Czy to brzmi sensownie dla Ciebie?
Witam i bardzo dziękuję za odpowiedź, chociaż opisałem mój problem trochę ogólnikowo . Szczerze nie sądziłem ,że ktoś odpisze za co z góry dziękuję.
Problem jest taki ,że czy mnie ktoś nagrał to moje chyba jakieś chore przypuszczenia bo nikt mi w oczy nic nie powiedział,Czuję się jakby wszyscy na mnie patrzyli. Pytam „bliższych” znajomych czy coś słyszeli na mój temat to odpowiadają ,że nic nie wiedzą, nie wiem czy im ufać. Teraz gdy słyszę moje imię lub ktoś się śmieje lub śmieje się pod nosem myślę ,że to że mnie.
Prawda jest taka że jestem kłębkiem nerwów.
Chyba wpadam w jakąś depresję,nie mam apetytu i nie mogę spać .
Proszę jeszcze raz o poradę i pomoc
Proszę i jeszcze raz dziękuję.
Tomku, skontaktuję się z Tobą 💖🙏
To Turcja jest w Azji? Aha… 😀
Haha, ano 😀 No po części w Azji, a po części to nawet w Europie 😉
Too complicated 😉
Jest Pani cudna i mam nadzieję, że kiedyś los tak potasuje karty, że spotkamy się na wspólnej kawie 🙂
Samych dobroci! 🌻🍀🌼
Haha, dokładnie. Ale po co się przejmować sztucznie wytyczonymi granicami i uczyć ich na pamięć? Lepiej po prostu podróżować i cieszyć się urokami naszej planety 😉
A ja jestem Monia i też mam nadzieję, że czasy pozwolą nam na to, żebyśmy mogli się już swobodnie spotykać i widywać. Kto wie, co Wszechświat dla nas zaplanuje? Może spotkanie na kawie, może na warsztacie, może „przypadkiem” w Turcji? 🙂
Ściskam! 💖🙏
Tak, ja też bardzo lubię „przypadki” 🙂
Odściski ogromne ✨💗✨
Witam serdecznie,
Niesamowite wrażenie wywarły na mnie słowa, które przeczytałam. Dzięki nim dużo zrozumiałam. Dziękuję bardzo za wszystko. Teraz wiem, że muszę nad sobą popracować a przede wszystkim pokochać siebie taką jaką jestem i nie pozwolić toksycznym ludziom na zniszczenie mnie.
Dziękuję za wsparcie. Pozdrawiam serdecznie.
Daria
Cieszę się, że mogłam być dla Ciebie wsparciem na Twojej drodze 💖🙏 Dbaj o siebie i kochaj siebie, bo jedną siebie masz 😉
Witam,bardzo ważny artykuł właśnie w tym momencie. Zapisałam sobie też na telefonie kilka ważnych zdań,aby je sobie powtarzać. W sumie myślałam,że potrafie poradzić sobie bez problemu z czyjąś niechęcią czy krytyką wobec mojej osoby. Jednak jest jedna ważna osoba dla mnie-to mój syn. A osobą,z której strony wyczuwam niechęć,brak szacunku to moja synowa. Od dłuższego czasu w jej towarzystwie się żle czuję i potem odchorowuję to. Kilka dni dichodzę do siebie,bo nie wiem o co jej chodzi. Ja wyczuwam to i to bardzo. Co mam zrobić? Gdyby to była inna osoba/nie żona mojego syna/ to wprost powiedziałabym kilka słów albo urwała kontakt. Dodam,że interesuję się psychologią,jestem też po terapii. Potrafie byc asertywna,nie pozwalać na przekraczanie moich granic. A teraz??? Proszę o odpowiedź.
Kochana, nie wiem, jakie są relacje między Wami, ale kiedy czytam Twoje słowa „nie wiem, o co jej chodzi”, to pierwsze, co mi się nasuwa, to żeby po prostu z nią porozmawiać i ją o to zapytać 🙂 Powiedz jej, że Twój syn jest dla Ciebie ważny, a przez to ważne są również dla Ciebie relacje z nią, więc powiedz jej, jak się czujesz i zapytaj, czy ona odbiera Waszą relację tak samo. Może doszło do jakiegoś ogromnego nieporozumienia, ale dopóki nie porozmawiacie, nie będziecie wiedzieć…
Wartościowy artykuł, zastanawia mnie jedna rzecz. Relacja psycholog pacjent, czy psycholog przejmuje się opinią na swój temat wypowiedziana przez osobę która terapeutyzował, czy jako psycholog ma tak przepracowany temat nie przejmowania się opinią innych osób, że ma to gdzieś. Sytuacja z mojego życia. Chodziłam ponad rok na terapię, było coraz gorzej, pod koniec na wizyty szłam na xanaksie. Psycholog ignorował moje aktualne problemy, moje prośby żeby terapia była na co innego ukierunkowana. Moja wina jest taka że nie zrezygnowałam wcześniej, nie potrafiłam, czekałam na jakiś przełom. Przyszłam z depresją i „zaleczona” anoreksja. Po terapii zaburzenia odzywiania totalnie zignorowane przez terapeute przybrały na mocy, o depresji nie wspomnę. Diagnoza psychiatry zła, dziwil się jak mogę być w takim stanie po terapii. W późniejszym czasie rozmawiałam z moim terapeta, wprost mu powiedziałam co myślę o jego podejściu. Powiedział że oceniam go poprzez pryzmat swoich problemów, choroba to mój wybór. Dal do zrozumienia że ma gdzieś to co ja myślę. Jak Pani by się do tego odniosła. Czy terapeuci posiadają tak wysokie ego, myślą że są nieomylni, za niepowodzenia obwiniają samych pacjentów.
Cześć Natalia. Przykro mi, że przechodzisz przez trudny czas…
To nie jest tak, że psychologowie muszą mieć przepracowane tematy, jak nieprzejmowanie się opinią innych. Terapeuci pracują w różnych nurtach (behawioralny, psychoanalityczny, holistyczny, etc.) i każde podejście przygotowuje terapeutę do wykonywania swojej pracy inaczej. I to nie jest tak, że terapeuci mają wielkie ego. To człowiek ma wielkie ego. Wszystko zależy, na jakiego człowieka trafisz…
Nie chciałabym nikogo w tej sytuacji oceniać, bo nie znam tego terapeuty. Fakt, że zignorował Twoje zaburzenia odżywiania i powiedział, że choroba to Twój wybór, może świadczyć o braku potrzebnej wiedzy i kompetencji, natomiast efekt terapii nie zależy w całości od terapeuty, ale też od klienta i jego otwartości na zmianę.
Czy to była taka typowo mówiona terapia, gdzie opowiadałaś o swoich trudnych doświadczeniach? Na czym polegały Wasze spotkania? Sama terapia mówiona jest o tyle ograniczona i czasem nieskuteczna, bo po pierwsze pracuje się tylko ze świadomością (podczas, gdy my przez ponad 90% czasu zarządza nami podświadomość), a po drugie takie spotkania, gdzie wciąż mówi się o traumach, mogą traumatyzować jeszcze bardziej, zamiast prowadzić do oczekiwanego ukojenia.
Ale nie rezygnuj z pomocy. Niestety nie jesteśmy edukowani, jak pomagać sobie sami, więc przynajmniej na początku musimy skorzystać z pomocy, upewniając się, że ta osoba jest zaufana, polecana. Wierzę, że znajdziesz dobrego terapeutę, a jak nie, to w listopadzie wychodzi mój kurs, który jest inny, niż terapie mówione i gdzie będziemy pracować znacznie głębiej, żeby oczyścić się z bólu i móc w końcu powrócić do siebie. Ściskam!
Świetny i dobrze napisany artykuł. Czytając go rodzi się we mnie uczucie zazdrości… zazdroszczę ze potrafi Pani tak żyć . Zazdroszczę każdemu kto ma ta siłę. Chodziłam kiedy na terapię po odwołanym ślubie. Zostawiłam narzeczonego 3 miesiące przed ślubem z kupioną sukienką, rezerwacją sali zaproszeniami … poznałam wtedy mojego obecnego męża. Mialam na tyle siły na szczęście by przerwać to wszyskto . Po tym wszystkim miałam duże wyrzuty sumienia z tego powodu co zrobilam . Ale dziś wiem że dobrze postąpiłam choć moje życie nie jest idealne. Prócz tego 1 razu kiedy zrobam to co serce chciało mam poczucie że ginę w tej zazdrości takim osobą jak Pani . Nie zazdroszczę ludziom pieniędzy podróży rodziny nowych ubran czy samochodów. Zazdorszcze ze nie przejmują się innymi ze wiedzą jak chcą żyć ze nie patrza na normy przekonania innych . Boli mnie ze nie jestem sobą ze jestem tak przesiąkniętą zasadami normami że ani w zyciu zawodowym nie mogę sobie na to pozwolić ani w prywatnym bo nie wypada… a ludzie którzy mnie otaczają caly czas mi sugerują ze nie powinnam czegoś robić mówić itd. A ja to robię bo … bo zyje nie swoim życiem i chce być lubiana, fascynująca, odważna autorytetem… i chore koło się zamyka …bo nigdy nie jestem sobą bo ja juz nawet nie wiem jaka jestem …bardzo chciałabym być prawdziwa ale nawet teraz juz nie wiem od kiedy to wszystko się zaczęło jak to zmienić…
Witaj Kochana. Tutaj nie chodzi o to, żeby całkowicie przestać przejmować się opinią innych.Chyba tylko socjopaci mają gdzieś opinie innych 🙂 To nie jest tak, że ja nigdy nie dbam o opinie innych, czasem dbam i czasem się nimi przejmuję, ale już nie pozwalam, żeby mnie hamowały przed tym, czego pragnę. Już nie zdradzam siebie, bo bardziej zależy mi na byciu autentyczną niż na przypodobaniu się innym. A wiesz skąd to wypływa? Z wiary w swoją wartość.
Zastanów się, dlaczego chcesz być lubiana, dobrze odbierana, powszechnie akceptowana? Zapytaj siebie, czy Ty siebie lubisz i akceptujesz… Podejrzewam, że nie do końca, bo gdyby tak było, nie szukałabyś tak mocno aprobaty innych.
Polecam Ci zostać na moim blogu, zacząć tutaj: https://bodyclean.pl/swiadome-zycie/ Pod tym linkiem znajdziesz nie tylko ważne artykuły, ale też bezpłatną medytację harmonizującą oraz spotkanie, na którym dowiesz się więcej o sobie. Ściskam Cię bardzo i nie poddawaj się, bo kiedyś też byłam tam, gdzie Ty, a teraz czuję się wolna 💖
Dziękuję za ten przekaz, pomaga on widzieć wiecej – jak nie pogubić się w wirze naszego pędzącego świata. Uwielbiam powracać do Twoich artykułów Moniu, od czasu do czasu, by otrząsnąć się z projekcji które nie są moimi i właściwe to sobie to na nowo uświadomić.
Pozdrawiam Karolina.
Karolinko, dziękuję z całego serca za te słowa. Cieszę się, że moje treści dają Ci wartość i zapraszam tu zawsze, kiedy poczujesz, że tego Ci trzeba 💖
Witam. Dziękuję za artykuł trochę inaczej patrzę na sytuację. Ja też oceniam ludzi ale nie tak bardzo jak koleżanki z pracy mówią mi jak ktoś źle mnie oceniał, mówiły nie przejmuj się tym po czym same zaczęły mnie obgadywać w tym samym czasie co mowily nie przejmuj sie ( nie wiedziały że to słyszę) . Jak kochać, akceptować takich ludzi?
Czy być miłym do osób którzy nas obgadują? Wydaje mi się że dajemy większe przyzwolenie na takie zachowanie
Aniu, jest coś takiego, co nazywa się stawianiem zdrowych granic. Jeśli ktoś Cię krzywdzi, masz prawo postawić granicę, aby siebie chronić. Każdy człowiek zasługuje na szacunek, a jeśli ktoś nie obdarza nim Ciebie, masz prawo zasugerować wprost swój stosunek do tego, jak jesteś traktowana i czego oczekujesz w związku z tym. Jeśli ktoś mimo rozmowy wciąż nie uszanuje naszych granic, my również mamy wybór – możemy od takich osób po prostu się odciąć.