Wierzę, że nie jesteś tutaj przypadkowo… Jeśli tylko otworzysz swój umysł i serce, to, co chcę Ci przekazać, może zmienić Cię na zawsze. Daj mi więc szansę i przeczytaj moje słowa od początku do końca, bo każde zdanie tu zawarte jest ważne.
Nie jestem w stanie opowiedzieć słowami, jak bardzo zmieniło się moje życie, odkąd wprowadziłam z pozoru niewielkie zmiany i zaczęłam żyć świadomie.
Wiem, że każdy z nas jest inny i kieruje się różnymi wartościami. Sądzę jednak, że dokonanie określonych zmian może znacząco poprawić jakość naszej egzystencji. Chcę pokazać, że nie trzeba zarabiać milionów, osiągać ogromnych sukcesów czy sławy, żeby czuć się prawdziwie szczęśliwym.
Szczęście jest stanem umysłu – jest w zasięgu ręki i im szybciej to zrozumiemy, tym szybciej nasze życie ponownie nabierze barw (więcej o tym, przeczytasz w artykule „Szczęście to stan umysłu – nawet człowiek, który ma w życiu wszystko, może czuć się nieszczęśliwy”).
Zaczęłam to rozumieć, kiedy utknęłam w martwym punkcie – kiedy zorientowałam się, że prowadzę życie, jakiego nigdy nie chciałam i że całkowicie przestałam marzyć. Kiedy zaczęłam tracić zdrowie i psychiczny balans, pomyślałam, że musi istnieć coś więcej. Zaczęłam szukać i otwierać się na nowe doświadczenia. Przekonałam się, że moje życie może wyglądać inaczej.
To, czego się dowiedziałam, pozwoliło mi zakwestionować moje dotychczasowe przekonania i otaczającą mnie rzeczywistość. Otworzyło moje serce, umysł i utwierdziło w przekonaniu, że jestem kimś więcej niż myślałam.
Najważniejsze, co udało mi się zrozumieć podczas moich poszukiwań to fakt, że człowiek to nie tylko ciało. To idealne połączenie świadomości, duszy, umysłu i fizycznej postaci. Dlatego dieta, leki czy pieniądze nie wystarczą, aby osiągnąć zdrowie i nieograniczone szczęście. Ten proces wymaga przede wszystkim podróży w głąb siebie.
Pokażę Ci drogę, na którą wkroczyłam, żeby odzyskać swoje życie. Wymaga to ode mnie stałego rozwoju i pokonywania nowych wyzwań, ale daje ogromną satysfakcję i poczucie spełnienia.
Chcę podzielić się z Tobą tym, co zmieniłam w swoim życiu. Co się stało, że zamiast nienawidzić poranków, wstaję z łóżka z wdzięcznością i radością na nowy dzień. Że zamiast być wiecznie zestresowana, zmęczona i niezadowolona, mam energię, by działać i kreować swoją rzeczywistość. Że zamiast robić to samo, co wszyscy wokół, mam odwagę robić coś po swojemu.
Zacznijmy od najważniejszego tematu, od którego naprawdę wszystko ma swój początek, czy tego chcesz, czy nie… 🙂
1. Pełna i bezwarunkowa akceptacja samego siebie
Jeśli zabrzmiało to w Twojej głowie, jak truizm czy psychologiczny slogan, być może nie masz jeszcze świadomości, jak samoakceptacja może odmienić Twoje życie. I jak odmieniła moje.
Od zawsze byłam bardzo wymagająca względem samej siebie – mieszanka perfekcjonizmu i samokrytycyzmu. Nie potrafiłam sobie odpuścić, powiedzieć dobrego słowa, rzadko zadowolona z własnej pracy, zawsze z przekonaniem, że mogłam dać z siebie więcej.
Patrząc w lustro, dostrzegałam jedynie niedoskonałości. Pewnego dnia zaczęłam się zastanawiać, co takiego zrobiło mi moje ciało, że tak go nienawidzę. Wtedy po raz pierwszy w życiu spojrzałam na swoje ciało, jakby należało do kogoś innego. Niczemu winne ciało, które przez lata pokornie znosiło wieczne niezadowolenie i krytykę.
Tamto wydarzenie i towarzyszące mu łzy pozwoliły mi na nowo, z miłością i wdzięcznością spojrzeć na siebie, nie tylko w lustrze. Od tamtego czasu codziennie pracuję nad sobą, uczę się być „nieperfekcyjna”, wyrozumiała, uczę się szanować swoje potrzeby i dbać o siebie najlepiej, jak tylko potrafię, bo zrozumiałam, że na to zasługuję.
Każdy człowiek na tej ziemi jest wyjątkowy, wartościowy i potrzebny. Jeśli nie masz takiego zdania o sobie, stało się tak tylko dlatego, że pod wpływem różnych doświadczeń utraciłeś to przekonanie. To niczego jednak nie zmienia – nadal jesteś wyjątkowy, wartościowy i potrzebny…
Zastanów się przez moment. Czy kiedy rodzi się małe dziecko, jest ono wartościowe czy nie? Jest – i to bardzo. Ty też byłeś kiedyś małym dzieckiem. Kiedy po drodze straciłeś swoją wartość? Rzecz w tym, że nigdy jej nie utraciłeś. Jedyne, co utraciłeś, to wiarę w samego siebie…
Tak bardzo zależy mi, żebyś odzyskał pewność, że zasługujesz na wszystko… W tym miejscu chcę polecić Ci jeden z najważniejszych artykułów na moim blogu, dotyczący przekonań pt.: „Przekonania – jak uwolnić się z więzienia własnego umysłu i zacząć nowe życie”.
Samoakceptacja nie jest pogodzeniem się z obecnym niezadowalającym stanem rzeczy czy odbieraniem sobie szansy na lepsze życie. Przeciwnie. Samoakceptacja jest początkiem wewnętrznego rozwoju, to źródło siły i fundament zmian, na którym można budować.
Samoakceptacja oznacza miłość, szacunek, wyrozumiałość dla siebie, ale również przyjęcie rzeczy takimi, jakie są wraz ze świadomością, że można nad nimi pracować.
Skupianie się na negatywach i brakach nie tylko przesłania to, co jest w nas piękne i wartościowe. Cała nasza życiowa energia jest trwoniona na walkę z tym, czego w sobie nie akceptujemy. Przez to nie starcza nam już sił, aby cokolwiek zmieniać.
Jeśli więc ktoś uważa, że ma nadwagę i chce się jej pozbyć – zamiast kumulować w sobie negatywne emocje, lepiej spożytkuje swoją energię, jeśli po prostu zaakceptuje, że w tym momencie swojego życia wygląda tak, jak wygląda. Niezależnie od tego, czy ta nadwaga jest spowodowana ciągłym stresem, niechęcią do aktywności fizycznej, objadaniem się czy problemami zdrowotnymi, w jakimś sensie ten stan był tej osobie potrzebny, by przetrwać trudny czas, ale też zrozumieć, jak naprawdę chce wyglądać i jak naprawdę chce żyć. Uczymy się poprzez kontrast – wiemy, czego chcemy, dzięki temu, że wiemy, czego nie chcemy.
Od tego miejsca można skutecznie zacząć walczyć o siebie, bez poczucia winy, bez nienawiści do swojego ciała i siebie. Pokłady energii, które zostaną uwolnione dzięki wyeliminowaniu negatywnych emocji, mogą w końcu zostać zużyte do walki o własne szczęście.
W swoim towarzystwie spędzamy całe nasze życie. Warto zrobić wszystko, aby spędzić je z kimś, kogo szanujemy i kochamy 🙂
Kiedy nie akceptujemy siebie, jesteśmy problemem nie tylko dla siebie samych, ale też dla innych. Jeśli sami czujemy się ze sobą niekomfortowo, inni w naszym towarzystwie będą czuli się podobnie.
Zaakceptowanie siebie pozwala poczuć szczęście na wielu płaszczyznach. Nie tylko uwalnia energię i pomaga uniezależnić się od innych ludzi, ich opinii czy zachowań. Pozwala przede wszystkim zrozumieć, że Ty sam, jako człowiek, jesteś kompletny. Że niezależnie od tego, czy ktoś stoi u Twojego boku, czy nie, jesteś wartościową osobą.
Niezależnie od tego, czy chcesz wyzdrowieć, rozwijać się, wprowadzić istotne życiowe zmiany, samoakceptacja doda Ci sił – ona jest pierwszym krokiem do szczęścia. Zamiast podcinać skrzydła, podniesie Cię na duchu i przyniesie ulgę.
Czy możesz w tym momencie powiedzieć do siebie „Kocham Cię”? Co czujesz?
Wewnętrzny opór, dyskomfort, ukłucie w sercu? Czujesz, że mówisz to nieszczerze? Że to głupie?
Proszę, daj temu szansę i powtarzaj sobie te słowa codziennie – gwarantuję Ci, że pewnego dnia poczujesz to naprawdę. Poczujesz miłość, najwyższą wibrację, która wyzwoli Twój pełny potencjał i pozwoli tworzyć niesamowite rzeczy, których się po sobie nie spodziewasz.
Kochać siebie znaczy chcieć dla siebie jak najlepiej i mieć przekonanie, że zasługuje się na wszystko, co najlepsze.
Jeśli zaakceptujesz to, kim jesteś teraz, poczujesz się komfortowo i będziesz mógł zmieniać się na lepsze. Zmiana nie będzie ciągłą walką, lecz ekscytującym doświadczeniem.
Więc od dziś, tak jak ja, bądź dla siebie dobry, popatrz na siebie z taką miłością i wyrozumiałością, z jaką patrzysz na swoich bliskich i zaopiekuj się sobą. Twoja dusza, umysł i ciało potrzebują Twojego pełnego wsparcia, aby móc wrócić na właściwe tory. Twoje ciało dokładnie wie, co o nim myślisz. Jeśli nie wierzysz, przeczytaj mój artykuł: „Twoje ciało jest świadome, czyli co musisz o sobie wiedzieć, aby odzyskać zdrowie i równowagę”.
2. Zaufanie do samego siebie, swojej intuicji i wewnętrznej mądrości
Nie umiem wyrazić, jak mocno dzisiaj jesteśmy odłączeni od siebie samych, od naszej wewnętrznej natury. Jak technologia, zewnętrzne autorytety i natłok informacji zagłuszają odpowiedzi, które są już w nas.
Nie ma absolutnie niczego złego w dostępie do wiedzy, pod warunkiem, że potrafimy właściwie z niej korzystać. Statystyczny człowiek nie istnieje – informacja, dieta czy specjalistyczna porada, która pomogła innej osobie, może okazać się niewłaściwa dla Ciebie.
Czy faktycznie powinniśmy jeść tylko 3 posiłki dziennie, jeśli umieramy z głodu i przez cały dzień nie myślimy o niczym innym, jak tylko o jedzeniu? Czy powinniśmy jeść 5 posiłków dziennie, jeśli nie czujemy się aż tak głodni? Czy musimy zażywać leki, jeśli ich stosowanie wywołuje tak ogromny stres psychiczny, że w efekcie czujemy się znacznie gorzej niż wcześniej?
Dlaczego tak często działamy wbrew sobie, oddając innym władzę nad sposobem odżywiania, leczeniem, aktywnością fizyczną, naszą pracą, sposobem myślenia i całym naszym życiem?
Nauczono nas, że jeśli potrzebujemy pomocy, musimy szukać jej poza nami, na zewnątrz – u kogoś innego. Przez to często brakuje nam mocnej relacji z naszym wnętrzem. Nie ufamy sobie, bo tak naprawdę nie znamy siebie. Nie umiemy przebywać z własnymi emocjami czy myślami, przez co tracimy łączność z samym sobą.
Efekt placebo udowodnił, że potrafimy leczyć się sami. Że po połknięciu tabletki z cukru lub zaaplikowaniu roztworu soli ludzie wychodzili z choroby, bo wierzyli, że zażyli skuteczny lek. Uleczył ich nie „lek”, lecz ich przekonanie o tym, że zażywają skuteczny lek. Leczące okazały się jednak same myśli.
W taki sposób możesz uzdrawiać siebie. Nie musisz rozumieć, jak naprawić swoją wątrobę albo wyleczyć tarczycę. Twoje serce bije, mimo, że Ty nie rozumiesz, jak to się dzieje. Tak samo możesz wyleczyć swoją chorobę – nie rozumiejąc do końca, jak to leczenie będzie wyglądać i jakie procesy będą podczas niego zachodzić. Wystarczy intencja, myśl, wyobrażanie sobie, jak zdrowiejesz i odczuwanie wdzięczności, jakby to stało się faktem.
U chłopca z Zespołem Downa zdiagnozowano nieoperowalnego guza mózgu. Chłopiec (fan gwiezdnych wojen) codziennie wyobrażał sobie, że bombarduje guza. Codziennie z nim walczył i… wygrał. Guz zniknął bez śladu. Niemożliwe? Hm… To nie jedyny przypadek samoleczenia.
Trochę więcej wiary w siebie i swoje niesamowite możliwości.
Zachęcam Cię do podążania za Twoim wewnętrznym głosem, za tym, co Ci służy i jest zgodne z Twoimi przekonaniami.
Jak to zrobić?
Skupić się na odczuciach z ciała. Tylko tyle – proste, prawda? Niektórzy nazwą to intuicją, podpowiedzią serca lub szeptem duszy. Fakt jest taki, że to w klatce piersiowej, gardle czy brzuchu czujesz ten dyskomfort, ucisk, napięcie, ból, ukłucie, zmianę przepływu energii, kiedy robisz coś wbrew sobie lub spokój, rozluźnienie, ulgę, lekkość, kiedy robisz coś zgodnie ze swoimi wewnętrznymi przekonaniami.
Pomyśl o czymś przerażającym… A teraz o czymś cudownym… Czujesz te zmiany energii? Czy to nie jest niesamowite? 🙂 Kiedy robisz coś, czego tak naprawdę nie chcesz, czujesz to w sobie – te niskie wibracje, które ciążą, jak kamień. Kiedy tylko to poczujesz, możesz zmienić kierunek. Miłość jest najwyższą wibracją i jeśli zaczniemy kierować się nią w życiu, będziemy prawdziwie szczęśliwi.
Wystarczy wsłuchać się w siebie i temu zaufać, bo wszystkie odpowiedzi są już w nas. Wszystko, czego potrzebujemy, mamy już w sobie. Jesteśmy kompletni.
3. Spełnianie marzeń – teraz
Chcę uświadomić Ci coś niesamowitego – jako ludzka istota, tworzysz unikalną mieszankę cech, talentów i wartości. Jesteś niepowtarzalny, jak płatek śniegu. Ten świat, aby móc się rozwijać, potrzebuje tej wyjątkowej cząstki, którą masz w sobie tylko Ty. Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale jesteś bardzo ważnym elementem tej układanki.
Dlatego nie możesz trzymać siebie tylko dla siebie. Nie chowaj swoich talentów i marzeń do szuflady. Musisz podzielić się tym ze światem, a zobaczysz, że świat Ci to wynagrodzi.
Zawsze myślałam, że mam dużo czasu. „Na razie jeszcze tego nie zrobię, ale kiedyś się odważę”, „Nie podoba mi się moje obecne życie, ale na pewno kiedyś coś się zmieni” – sądziłam.
I tak mijał dzień za dniem, odliczanie „byle do weekendu”, „piątek, piąteczek” i „nienawidzę poniedziałków”. Większość tygodnia przeżywana w tęsknocie za sztywno wyznaczonymi „dniami wolności”. Dopiero, kiedy wzięłam odpowiedzialność za własne życie i podjęłam odważne decyzje (w tym rzucenie pracy w korporacji), zrozumiałam, że mogę być wolna cały czas.
Einstein powiedział, że szaleństwem jest robić cały czas to samo i oczekiwać innych rezultatów. Jeśli chcemy, aby coś w naszym życiu się zmieniło, musimy zacząć wdrażać jakieś zmiany. Mały krok po kroku, konsekwentnie, do celu.
Każdy człowiek ma prawo być szczęśliwy, zdrowy, żyć w dostatku i być otoczony miłością. Każdy – bez wyjątku.
Często jesteśmy tak wykończeni życiem i codziennymi obowiązkami, że jedyne, na co mamy ochotę to położyć się i zasnąć na pół roku. Jak uczyć się czegoś nowego, realizować marzenia, zdobywać świat, kiedy nie mamy ochoty lub siły nawet wstać z łóżka?
Właśnie przez takie skrajne wycieńczenie myślimy, że naszym „marzeniem” jest nie robić nic, tylko spać, leżeć w łóżku, schować się przed światem. Ale to nie ma nic wspólnego z marzeniami! To jest efekt życia wbrew sobie i jasny znak, że coś musi się zmienić.
Wyobraź sobie, że nagle masz tyle czasu, ile tylko chcesz na totalny wypoczynek. Możesz wyspać się za wszystkie czasy, pooglądać zaległe seriale, pojechać w podróż i zapomnieć o obowiązkach. Jak długo wytrzymasz w „nicnierobieniu”? Miesiąc? Dwa? Obiecuję Ci, że w końcu poczujesz, że jednak chcesz zrobić ze swoim życiem coś… znaczącego.
Co to będzie? Jaka myśl sprawia, że się uśmiechasz? Że Twoje serce dosłownie unosi się do góry, a oczy się błyszczą?
Próbuję Ci powiedzieć, że nie przyszliśmy na ten świat po to, żeby płacić rachunki i umrzeć. Życie jest niesamowite – to piękna przygoda, której możemy być kreatorami, jeśli tylko złapiemy za ster.
Pochodzenie, wykształcenie, wiek nie grają roli. Za to liczy się każdy dzień. Ty wybierasz, czy będzie walką o przetrwanie czy ekscytującym doświadczeniem.
Czas płynie. Jeśli zaczniesz dziś, za pół roku będziesz dumny, że podjąłeś tę decyzję i nigdy tego nie pożałujesz. Jeśli Ty tego nie zrobisz, nikt inny Cię nie uratuje. Działaj już, nie czekaj na nowy rok, na poniedziałek, ani na jutro! Działaj teraz.
Jutro nie istnieje. Istnieje tylko obecny moment. Nigdy nie wiesz, który będzie Twoim ostatnim. Nie warto zwlekać, czekać na „właściwy czas” i odkładać na bliżej niesprecyzowane „kiedyś”.
Nigdy nie będziesz w pełni gotowy, a perfekcjonizm to zabójca kreatywności, spontaniczności i marzeń. Odłóż wymówki na bok, jedynym ograniczeniem oddalającym Cię od spełnienia Twoich marzeń jesteś Ty sam… Działaj teraz, proszę.
Jeśli chcesz wiedzieć, jak kreować swoją rzeczywistość, koniecznie przeczytaj artykuł: „Kreowanie rzeczywistości – jak świadomie budować szczęśliwe życie”.
4. Życie bez oczekiwań, ale z wdzięcznością
Filozofia buddyjska mówi o tym, że życie jest cierpieniem. Przyczyną cierpienia są nasze oczekiwania, powodujące ciągłe napięcie. Cierpimy, bo oczekiwaliśmy lepszej pracy, bardziej kochającego partnera, nieskazitelnej urody, większej odwagi czy trwalszego zdrowia.
Zrozumiałam, że sama stawiałam sobie warunki, które przynosiły mi wyłącznie cierpienie i poczucie niedostatku. Wmawiałam sobie, że poczuję szczęście dopiero, kiedy stanę się bogata, będę miała idealne ciało, kupię duży dom, przestanę pracować i będę podróżować okrągły rok. W efekcie ciągle czułam się niespełniona, żyłam z poczuciem braku.
Przekonałam się, że istnieje bardzo prosty sposób, aby pozbyć się cierpienia. Trzeba jedynie wyzbyć się pragnień, które je powodują 🙂
„Ale zaraz, a co ze spełnianiem marzeń?” – pomyślisz.
Sztuką jest mieć marzenia, a jednocześnie każdego dnia doceniać to, co już się ma.
Praktyka wdzięczności trenuje nasz umysł i pozwala żyć w poczuciu szczęścia na co dzień, a nie od czasu do czasu, w odpowiedzi na epizody (jak awans, zakup samochodu, zaręczyny), które być może przytrafią się tylko raz lub kilka razy w życiu.
Po co ograniczać sobie poczucie szczęścia, skoro jest tyle rzeczy, za które codziennie możemy być wdzięczni.
Moją codzienną mantrą jest „doceniaj wszystko, nie oczekuj niczego”.
Moim wielkim marzeniem był kiedyś dom z ogródkiem. Gdybym jednak z jakiegoś powodu musiała na zawsze mieszkać w bloku – nie szkodzi. Doceniam, że mam dach nad głową, ciepłe miejsce, do którego mogę wrócić i oczyścić umysł. Nie chciałabym całe życie zamartwiać się, że nie mogę mieszkać w domu, bo to przysłaniałoby mi całe szczęście, jakie już mam: mój obecny dom, moje zdrowie, mój związek czy pasje.
Kiedy przestaniemy skupiać się na tym, czego nam brakuje, a zaczniemy doceniać to, co już mamy i codziennie otrzymujemy, poczujemy się bogaci. Każda mała rzecz, która się spełni, będzie dla nas największą radością. Jeśli nie przywiążemy się do naszych marzeń, ale będziemy zmierzać pewnie w ich kierunku, przestanie frustrować nas fakt, że jeszcze ich nie zrealizowaliśmy. A kiedy je zrealizujemy, nasze szczęście nie będzie znało granic.
Praktyka wdzięczności jest tak ogromnie ważna, że poświęciłam jej odrębny artykuł o tytule: „Wdzięczność – potężne narzędzie do realizacji największych pragnień”, który polecam z całego serca.
5. Koniec uporczywego analizowania, zamartwiania się opiniami innych, rzeczami, które już się stały lub mogą się zdarzyć
Czy Tobie również zdarza się rozpamiętywać przeszłość?
Nie wierzę, że żyłam tak codziennie, ubolewając i żałując tego, co już się stało…
Aż uświadomiłam sobie, że błędy i porażki to nic innego, jak doświadczenia. Zarówno pozytywne, jak i negatywne, są dla nas nauką, niosą ogromną wartość. Dlatego w moim słowniku nie istnieje już słowo „błąd” czy „porażka” – każde doświadczenie uczyniło i nadal czyni mnie doskonalszą. Już nie marnuję czasu, myśląc o tym, co było, bo zamartwianie się niszczy energię, którą mogę przeznaczyć na działanie. Wyciągam więc wnioski, oddycham i idę dalej, przed siebie.
Człowiek zamartwia się jednak nie tylko tym, co się stało, ale również tym, co może się stać. Zdecydowana większość rzeczy, o które się martwiłam, nigdy się nie zdarzyła! Mimo to traciłam na nie mój czas i zdrowie. Aż doszłam do „odkrywczego” wniosku, że zamartwianie nie rozwiązuje moich problemów, a jedynie łamie mi serce.
„Żadna ilość poczucia winy nie może zmienić przeszłości, tak jak żadna ilość zamartwiania się nie może zmienić przyszłości” – Umar Ibn Al-Khattaab
Ludzie uzależnieni od zamartwiania tkwią w przeszłości lub przyszłości. Dlatego nie żyją naprawdę, bo nie potrafią istnieć w obecnym momencie. Nie potrafią ucieszyć się z zachodu słońca, uśmiechu partnera czy gorącej herbaty. Są nieuważni i nieświadomi, a życie ucieka im przez palce.
Najczęściej obawiałam się opinii innych ludzi. Kiedy walczyłam z własnym strachem i obawami, pewnego razu zadałam sobie pytanie: „Czy pozwolę, aby obawy przed reakcjami innych kierowały moim życiem?”. Odpowiedź była oczywista.
Ludzie oceniali i zawsze będą oceniać. Jedne opinie będą pochlebne, inne nie. Nigdy nie zadowolimy wszystkich. Zawsze jednak możemy żyć tak, aby czuć zadowolenie z siebie. Jeśli ludzie odwrócą się od nas, kiedy zaczniemy robić coś, co kochamy, musimy dokonać wyboru – chcemy pozostać autentyczni, czy chcemy zatrzymać przy sobie ludzi, w towarzystwie których nigdy nie będziemy sobą?
O tym, jak przestać przejmować się opiniami innych, napisałam osobny artykuł.
6. Wybaczenie
Jest jeszcze jedna rzecz, która sprawi, że nasze życie stanie się znowu piękne. To wybaczenie wszystkich krzywd, które kiedykolwiek zostały nam wyrządzone. Wszystkich.
Zanim cokolwiek pomyślisz, pozwól mi dokończyć… 🙂
Nie musisz zapomnieć, rozgrzeszyć, dawać drugiej szansy czy na nowo pokochać. Jedyne, czego potrzebujesz, to uwolnić swoje serce od tego ciężaru, które nosi. Nie robisz tego dla kogoś innego. Robisz to dla siebie.
To, że trzymamy w sercu urazę do kogoś, nie rani bezpośrednio tej osoby. Za to zadaje ból nam, odbiera zdrowie i czyni ofiarą.
Jak w takim razie wybaczyć? To zależy od Ciebie i od tego, jak łatwo sobie na to pozwolisz. Czasem naprawdę wystarczy po prostu pomyśleć o kimś i powiedzieć: „Wybaczam Ci”. Czasem może to potrwać znacznie dłużej. Kluczem jest prawdziwe i głębokie życzenie, aby uwolnić się od bólu. Jeśli dasz sobie na to przyzwolenie, zrobisz kolejny i znaczący krok w stronę Twojego szczęścia.
Istnieje filozofia, która mówi, że wszystko, co spotyka nas w życiu (również cierpienie), dzieje się po to, byśmy mogli wzrastać, osiągać zrozumienie. Każdy człowiek jest naszym nauczycielem, bo uczy nas czegoś nowego o nas samych. Natrafiamy na konkretnych ludzi po to, aby doświadczać i rozwijać się wzajemnie. Dlatego żaden człowiek w naszym życiu nie jest przypadkowy, tak, jak i my nie jesteśmy przypadkowo częścią życia innych ludzi.
Joe Dispenza powiedział, że wspomnienia oczyszczone z emocji stają się naszą mądrością.
Buddyjskie podejście zachęca, aby patrzeć na każdą istotę okiem współczucia. Być może ktoś zranił Cię, bo sam cierpiał i nie umiał poradzić sobie ze swoimi uczuciami w inny sposób… A może sam chciał być szczęśliwy i to, co dla Ciebie było raną (np. odrzucenie), dla tej osoby było drogą do szczęścia. Czy można ją winić? Przecież każdy człowiek chce tak naprawdę jednego – chce być szczęśliwy i robi wszystko, aby to osiągnąć.
Niezależnie od tego, które podejście bardziej do Ciebie przemawia, już wiesz, że możesz uwolnić swoje serce od cierpienia.
Jeśli pozwolisz, podpowiem Ci jeszcze coś. Wybacz również sobie to, co stało się w przeszłości. Wybacz sobie to, czego nie wiedziałeś, zanim przyszło Ci się tego nauczyć… W tamtym czasie zrobiłeś dokładnie to, co uważałeś za najwłaściwsze dla siebie. Wiedza i doświadczenie, które były z Tobą wtedy, pozwoliły Ci podjąć najlepszą możliwą decyzję. Dziś jesteś mądrzejszy i wiesz, czego nie powtórzysz. To była cenna lekcja, dzięki której stałeś się lepszym człowiekiem.
7. Codzienna praktyka
Dowiedzieć się czegoś to jedno, a żyć zgodnie z tym to coś zupełnie innego.
To wszystko, o czym piszę, nie jest tajemną wiedzą – każdy z nas słyszał o tym wiele razy. Dlaczego więc nic się nie zmieniło, skoro wiemy? Bo w tym przypadku sama wiedza nic nie zmieni. Samo przeczytanie tego wpisu, bez wprowadzenia chociażby jednej najmniejszej zmiany, jest zmarnowaniem Twojego czasu…
Dlatego codziennie praktykuję to, czego się nauczyłam.
Uśmiecham się do siebie w lustrze, wybaczam sobie gorszy dzień. Podejmując decyzję, wsłuchuję się w siebie. Co jakiś czas przebywam w ciszy i zadaję sobie ważne pytania, które pozwalają mi zrozumieć, czego chcę i dokąd zmierzam. Doceniam wszystko, co mam. Staram się nie tracić czasu na zamartwianie się – akceptuję to, co przychodzi i ufam, że poradzę sobie z tym najlepiej, jak potrafię w danej chwili.
Codziennie dbam o siebie i poświęcam sobie tyle czasu, ile tylko mogę wygospodarować.
Zasypiam koło 22:00 i wstaję około 6:00 rano, bez budzika. Mój dzień zazwyczaj zaczynam od medytacji (jeśli również myślisz, aby zacząć medytować, artykuł pt.: „Medytacja – jak medytować i jak to jest, że medytujesz, nawet o tym nie wiedząc” bardzo Ci w tym pomoże).
Co jakiś czas moja poranna rutyna się zmienia. Czasem czytam stworzone przez siebie treści, które zawierają:
- wizualizacje moich marzeń;
- moje cele na cały rok;
- afirmacje, czyli zdania, które trenują mój umysł i karmią podświadomość, dodają mi sił, ale również wyrażają wdzięczność za szczęście, które codziennie mnie spotyka.
W zależności od samopoczucia, praktykuję jogę, rozciąganie, pilates, a raz na czas trening o wyższej intensywności.
Wyczekiwanym punktem dnia jest śniadanie, które zjadam sama lub w towarzystwie męża, nie komputera czy telefonu. Staram się jeść świadomie, przeżuwając dokładnie każdy kęs i ciesząc się smakiem jedzenia.
Tak cudownie rozpoczęty poranek ładuje mnie energią i dobrze nastraja na resztę dnia. Wtedy znacznie łatwiej zasiąść do codziennych obowiązków i podejmować wyzwania, które stawia przed nami życie.
Kiedy tylko mam szansę, staram się przebywać w naturze. Lubię przytulać się do drzew i czuć słońce na twarzy. Staram się być maksymalnie uważna i świadoma tego, co mnie otacza – nie oceniam, obserwuję i przyjmuję.
I na koniec…
Dalajlama powiedział coś pięknego w swojej prostocie. Powiedział, że szczęśliwe życie polega na zdiagnozowaniu czynników, które przynoszą cierpienie i tych, które dają nam szczęście, a następnie eliminacji tych pierwszych oraz rozwijaniu tych drugich.
To oznacza, że Ty sam wybierasz, czy chcesz się czuć szczęśliwy czy nieszczęśliwy. Ty wybierasz, czy ulegniesz danej emocji i czy pozwolisz, aby czyjeś słowa Cię zraniły.
Nie możesz kontrolować tego, co ktoś Ci powie, ale możesz kontrolować to, jak na to zareagujesz.
Świadome życie wymaga codziennego trenowania umysłu, czyli swego rodzaju dyscypliny. Nagroda jest jednak bezcenna – jest to nieograniczone poczucie szczęścia. A szczęście to nie tylko euforia i fajerwerki, to również spokój oraz lekkie i otwarte serce.
Kiedy odrzucimy dotychczasowe przekonania i uzmysłowimy sobie, że mamy prawo żyć tak, jak chcemy, że zasługujemy na wszystko, co najlepsze, poczujemy się wolni i szczęśliwi, bo nasze życie stanie się prostsze.
Nie jesteś tutaj przez przypadek… Nawet jeśli nie jesteś gotowy na zmiany w tym momencie, ziarenko zostało zasiane i w odpowiednim momencie zacznie kiełkować.
W mózgu powstają nowe połączenia za każdym razem, kiedy dowiadujemy się czegoś nowego. Przeczytane tu informacje utworzyły nowe połączenia w Twoim mózgu, zmieniając jego strukturę – zmieniając Ciebie. To już się dzieje.
Kiedy będziesz gotowy na zmiany, osiągnięta dzięki nim wewnętrzna równowaga stanie się źródłem coraz lepszego zdrowia. Daj sobie więc czas – jeśli zdecydujesz się spróbować, zacznij powoli, mały krok po kroku. Nie wszystko na raz. Nie obiecuję, że będzie łatwo, ale obiecuję, że warto.
Niebawem doświadczysz szczęścia, na które w pełni zasługujesz…
A jeśli całym sercem czujesz, że moje treści poruszają Twoje serce, otwierają Ci oczy i zmieniają Twoje życie, zapraszam Cię w najbardziej fascynującą i najważniejszą podróż Twojego życia – PODRÓŻ W GŁĄB SIEBIE.
W mojej książce znajdziesz ponad 300 stron inspirujących i poszerzających świadomość informacji, ale również praktyk i metod, dzięki którym krok po kroku możesz uzdrowić swoje życie.
Wspaniałe.Mała uwaga.Te słowa pisze osoba inteligentna i przygotowana do wnikliwej samoanalizy.Umysłom mniej wyrobionym przydało by się wskazać jak wypracować narzędzia takiej samooceny.Do takich narzędzi należą umiejętność koncentracji.podstawowa wiedza o emocjach.techniki wyciszenia.uporządkowanie relacji religia ja.
Dziękuję Ci za te słowa. Zdaję sobie sprawę, że ten artykuł może wzbudzić więcej pytań niż odpowiedzi. Ale to dopiero początek 🙂 Będę rozwijać te zagadnienia w kolejnych artykułach. Tutaj starałam się jak najprościej i jak najkrócej wskazać istotę procesu samouzdrawiania, mając nadzieję, że będzie to inspiracją do dalszych poszukiwań.
Pani Moniko,a co jeżeli życie przeszłoscią jest na tyle silne, że nie jest się w stanie funkcjonować tu i teraz ? Chwilowa ulga występuje ale na moment,by za chwile poczuć duzy ucisk w klatce i usłyszeć w głowie ” to wszystko Twoja wina. można to było powiedziec czy to i to zrobić. Jesteś sam sobie winien.. Nie tłumacz sobie ze tak musialo byc bo nie musialo”. Co wtedy robic,jak to pokonac i czy naprawdę wszystko co zrobimy lub nie jest po cos?
Witaj… tak, głęboko wierzę, że wszystko, co się dzieje w życiu, ma swoją przyczynę i z wszystkiego można wyciągnąć dla siebie cenną lekcję. Każdy jest mądry (dosłownie) po fakcie. Nie masz pewności, co stałoby się, gdybyś postąpił inaczej. Obwinianie siebie nie daje Tobie ani nikomu wokół Ciebie realnej wartości, po prostu Cię niszczy. Ja pomyślałabym o tym, na co mam teraz realny wpływ, co dobrego mogę zrobić w życiu.
Ale pierwszym krokiem musi być wybaczenie. Jeśli będziesz pomagać światu z poczucia winy, nie uszczęśliwisz tym ani siebie, ani nikogo wokół…
Nie wiem, co stało się w Twoim życiu, ale jeśli Twoje zachowanie „wyrządziło krzywdę” innemu człowiekowi, to pamiętaj, że równie dobrze ta osoba mogła przyciągnąć Ciebie do swojego życia, aby doświadczyć i osiągnąć zrozumienie. Pamiętaj, że szczęście potrafimy docenić tylko dzięki cierpieniu. Bez ciemności nie ma blasku gwiazd.
Nie umiem Ci nic doradzić konkretnego, bo nie znam sytuacji… Ale przeczytaj moje pozostałe artykuły z zakładki „świadome życie”, może tam znajdziesz odpowiedzi…
Albo napisz do mnie na priv.
Każdy człowiek zasługuje na przebaczenie… Ty zasługujesz na przebaczenie… W tamtym czasie zrobiłeś to, co uważałeś za najlepsze…
„a co jeżeli życie przeszłoscią jest na tyle silne, że nie jest się w stanie funkcjonować tu i teraz ?” Bardzo mi przykro. 21 lat tak sie meczylam. Slyszalas kiedys o nalogu? Picie, palenie? To o czym piszesz to nic innego jak nalog, tylko inny element – nie alcohol, a „kontrola”. Jesli chcesz moge dac Ci kilka wskazowke jak zaczac „odwyk”. Dziala tylko wtedy kiedy naprawde chcemy ozdrowiec I miec zdrowe relacje ze soba I innymi.
Jest Pani Raw vegan, prawda? czy robiła Pani jakiś porządek w swoim ciele, zanim przeszła Pani na surowe? Jakaś głodówka? post dąbrowskiej? Otóż, sama jestem veganką, jedzącą jajka lub wegetarianką, która nie spożywa nabiału. Nie jem mięsa od dobrych paru lat, ale dietę wciąż zmieniam i poszukuję rozwiązania dla swoich problemów zdrowotnych. Najlepiej czuję się latem- wtedy też jem głównie surowe i to w przewadze owoce. Jestem lekka, „czysta”. jednak gdy tylko przychodzą chłodniejsze dni, to marznę i na samą myślą o surowym jest mi zimno. W dodatku okazało się, że mam insulinooporność, dlatego jesień/zima ciągle chciało mi się spać od tych niby zdrowych owsianek i wielkiej ilości węglowodanów (ale nie owoców). Do tego lekka niedoczynność tarczycy, której lubi właśnie towarzyszyć problem z insuliną (hiperinsulinemia w moim przypadku). Teraz jem białko-tłuszcze na śniadania i jest mi dobrze, długo jestem nasycona, nie jestem senna, ale dalej marznę, gdy w pokoju jest chłodniej. Mam wrażenie, że spożywam za dużo białka, wg medycyny chińskiej mam problem z nerkami i śledzioną, ogólnie wychłodzenie. Moja intuicja podpowiada mi, że raw vegan to lekarstwo, ale boję się, że przy moich schorzeniach mogą być tego konsekwencje. Hormonów nie biorę, „leczę się” sama. Wciąż szukam..
Żadna „Pani”, Monia jestem 🙂 Kalinko, nie jestem raw vegan na 100% i nie określam siebie w ten sposób. Podobnie, jak Ty, w okresie wiosenno-letnim i wczesnojesiennym spożywam dużo surowych owoców w przeróżnej postaci. Ale w zimne dni mam ochotę i ogromną potrzebę na cięższe, sycące, rozgrzewające i komfortowe posiłki.
Wiesz, takie etykietowanie siebie jest bardzo ograniczające i może prowadzić do cierpienia. Masz ochotę na ciepłą zupkę, gotowaną owsiankę czy pieczone warzywa, ale nie zjesz ich, bo jest to niezgodne z definicją przyjętej przez Ciebie diety… Musisz zadać sobie pytanie, czy chcesz tak funkcjonować. Nie jesz mięsa i dzięki temu masz poczucie, że chronisz żywe istoty oraz naszą planetę, ale czy stanie się coś złego, jeśli zrobisz zapiekankę warzywną? 🙂 Nie zrozum mnie źle, sama przechodziłam przez podobne rozterki i ostatecznie zdecydowałam, że będę słuchać swojego organizmu. Jem głównie roślinne posiłki, ale od czasu do czasu sięgam również po produkty odzwierzęce.
Odpowiadając na Twoje pytanie, zanim zafascynowałam się surową dietą wegańską, przez prawie rok byłam na protokole autoimmunologicznym, o którym możesz poczytać tutaj: https://bodyclean.pl/protokol-autoimmunologiczny/
Po protokole bardzo zniechęciłam się do mięsa, gdyż jadłam go bardzo dużo, co było impulsem do zmiany w kierunku raw vegan. Podobnie jednak, jak u Ciebie, zbyt dużo węglowodanowych posiłków nie służyło mi. Teraz staram się to równoważyć i utrzymuję balans między białkami, tłuszczami i węglami. Pozwalam sobie jeść to, na co mam prawdziwą ochotę, bo i tak w większości sięgam przecież po naturalne i zdrowe produkty 🙂
Przeczytaj proszę: https://bodyclean.pl/dieta-zagrozenia/
Jestem dumna, że nie faszerujesz się hormonami. Trzymaj tak dalej i bądź dla siebie dobra, rozgrzej się ciepłym posiłkiem 😉 Jeśli tylko dostroisz dietę do własnych potrzeb, będziesz szczęśliwa :*
witaj Moniko!!
Piekny artykul. Bardzo lubie czytac Twoje teksty…podnosza mnie na duchu:)
Czy mogę zapytać jak wygląda Twoja medytacja? Dla mnie to cos nowego i probuje medytować…ale nie wiem czy dobrze to robie…naprowadz mnie troszkę… proszę:))
Pozdrawiam serdecznie:))))
Cześć Marysiu, widzę, że często tu wracasz i masz bardzo ciekawe pytania, dziękuję Ci za to ❤
O medytacji mogłabym cały post napisać i może kiedyś się na to porwę, ale tylko po to, żeby uświadomić ludziom, że nie ma czegoś takiego jak „właściwa” medytacja. Owszem, na początku można się wspierać, słuchać prowadzonych medytacji, które znajdziesz za darmo na YT, inspirować dobrymi praktykami innych, otwierać czakry. Ja też tak robiłam, ale po jakimś czasie poczułam, że przymuszam się do tego… że nie medytuję na swój własny sposób tylko robię to, co działa u innych. Że to nie jest moje i nie daje mi radości. W ogóle odejdźmy od słowa „medytacja”, które kojarzy się z siedzeniem po turecku, kadzidełkami, niemyśleniem, mudrami i oddychaniem.
Ja zawsze znajduję czas z samego rana, żeby pobyć w teraźniejszości, czyli nie myśleć o problemach przeszłości ani przyszłości, ale być w danym momencie i cieszyć się nim. Ostatnio moim ulubionym sposobem na to jest po prostu siedzenie na balkonie opatulona kocykiem, gapienie się we wschodzące słońce i głębokie oddychanie. Skupiam się całą sobą na tym zjawisku. To pozwala choć trochę uciszyć się temu ciągle trajkotającemu umysłowi. Ale to nie jest tak, że siedzę sztywno i mam „pustą głowę”. Zachwycam się tym słońcem, wyrażam wdzięczność za to, że czuję je na twarzy i widzę te mieniące się kolory, wyobrażam sobie, jak mnie uzdrawia, czasem se popłaczę ze wzruszenia 🙂 Bardzo lubię w ogóle praktykować wdzięczność za to, co się zdarzyło i co ma się zdarzyć. Ale „medytować” można na różne sposoby, bo medytować znaczy po prostu być świadomym danego momentu. Więc medytować możesz podczas jogi, tańca czy innej aktywności fizycznej (kiedy skupiasz się na odczuciach z ciała, jesteś tu i teraz, starasz się nie myśleć o niczym innym), podczas jedzenia, przytulając drugiego człowieka, bawiąc się z psem/kotem, słuchając muzyki czy pracując w ogrodzie. Celem mojego życia jest, aby medytować (żyć świadomie) cały czas, lecz to już wyższa szkoła jazdy 😉 Jeszcze trochę mi to zajmie.
Na początku często myśli uciekają do codzienności („muszę dziś zrobić…”, „zapomniałam o…”, etc.), ale po jakimś czasie zdarza się to coraz rzadziej.
Więc polecam Ci najpierw poszukać inspiracji, popróbować na własnej skórze przeróżnych technik, aż w końcu wyciągniesz z nich wszystkich to, co najbardziej Ci odpowiada i zaczniesz medytować na swój własny i niepowtarzalny sposób. Moja rada, jeśli można – nie krytykuj się za odpływanie myślami, nie oceniaj, czy medytacja tym razem była „dobra” czy „zła”, ważne, że była Twoja i że poświeciłaś sobie czas. Bo, jak powiedział Rinpocze – w medytacji „chodzi o akceptowanie siebie takim, jakim się jest” 🙂
Buziak!
Dziekuje Moniko za wyczerpujaca odpowiedz:) bardzo mi pomagasz…
Przeczytalam tez ksiazke która polecasz Joe Dispenzy ….probuje powoli zmieniac siebie i swoje zycie ..a Ty jesteś inspiracja….choc jesteś dużo mlodsza ode mnie, to podziwiam Cie za to, ze tak wcześnie zrozumialas o co w zyciu chodzi…
serdecznie pozdrawiam i zycze Ci wspaniałego dnia:))))
Dzięki Marysiu 🙏 Człowiek uczy się całe życie… Ja codziennie odkrywam coś nowego, to fascynujące.
Cieszę się, że przeczytałaś książkę Dispenzy! Wspaniała, prawda? Na jej końcu też jest „guided meditation” czyli właśnie taka „prowadzona medytacja”. Trochę przydługawa, jak dla mnie, ale próbowałam jej i wyciągnęłam z niej coś dla siebie 🙂
Pozdrawiam ciepło!
Witaj 🙂
Od jakiegoś czasu tak usilnie szukam jakiejś nowej drogi do lepszego życia, że aż boli. Od czasu rozwodu, czyli już jakieś 11 lat czuję, że moje życie, to wegetacja. Kiedyś nie zastanawiałam się nad sensem życia, po prostu było. Teraz mam taki czas, że stoję na rozdrożu, albo się jakoś podniosę, albo będzie totalna porażka. Brak miłości, pieniędzy, motywacji. Nie chcę tak! Byłam u wróżki, wiem, wiem, że to nie jest wyrocznia, ale wyczytała z kart same przygnębiające rzeczy, że ciągle żyję przeszłością. A kamienie wskazały jakąś nieodkrytą drogę i odrodzenie się. Bardzo chcę, by moje życie nabrało barw, miało sens. Pragnę wyzbyć się dławiącego lęku o przyszłość, nie oglądać się za siebie, wreszcie pokochać się, uwierzyć, że jestem wartościowa i tylko ode mnie zależy jak będę żyć dalej. Jest to bardzo ciężka walka z samym sobą, ze swoimi słabościami, lękami, a nawet po prostu lenistwem, bo wymaga ogromnego wysiłku i pracy. Dlatego zaczęłam czytać różne artykuły na ten temat. Te od Pani są bardzo fajne i skłaniające do refleksji. Bardzo dziękuję. Pozdrawiam serdecznie.
Asiu, z tego, co piszesz, wnioskuję, że poczyniłaś już pierwsze kroki ku lepszemu życiu. Zaczęłaś szukać. Przeczytałaś kilka wartościowych informacji i jesteś świadoma, że ten proces wymaga pracy. Twoja historia przypomina mi historię równie wyjątkowego człowieka, jak Ty – Eckharta Tolle. Czy znasz jego książkę „The power of now” („Potęga teraźniejszości”)? Ten człowiek zdobył moje serce i myślę, że ma szansę zdobyć też Twoje…
Eckhart do swoich trzydziestych lat żył w stanie ciągłego lęku przeplatanego epizodami depresji i myśli samobójczych. Pewnej nocy, po raz kolejny wybudził go paniczny lęk, silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Wtedy Eckhart pomyślał „nie mogę już dłużej żyć ze sobą”. Ta myśl stała się początkiem jego przebudzenia do nowego życia. Jak to się stało dokładnie i dlaczego jego książka odmieniła życie milionów ludzi? Zachęcam Cię gorąco do jej przeczytania.
Kochana, najważniejsze, że już wiesz, czego chcesz! Wielu ludzi tego nie wie, naprawdę. Walcz o siebie, bo jeśli Ty tego nie zrobisz, nikt Cię nie uratuje. Czasem musimy stoczyć się na dno, żeby móc się od niego odbić. Będzie już tylko lepiej. Spodziewam się najlepszego ❤❤❤
Dziękuję 🙂
Dziękuję Ci 🙏❤
Bardzo dobry tekst, podobnie jak i pozostałe! Weszłam na bloga poczytać tylko „jak rozpocząć AIP”, i… przepadłam na dobre 🙂
Haha 😀 Cześć Monia ❤ witam Cię u mnie i cieszę się, że zostajesz 😉
Witam serdecznie zaglądam tu do Ciebie Moniko od czasu do czasu i czytam po kilka razy Twoje wpisy i przemyślenia i mądrości i za każdym razem nie wiem dlaczego ale płaczę i to mocno.Jestem /mam HASI/ na protokole A I P teraz pazdziernika idę na jogę po moich ostatnich badaniach wyszło,że mam fibromialgię coś takiego jet to choroba duszy czyli całego organizmu zle się czuję ale czytam CIEBIE i idę do przodu choć pomału pozdrawiam z nad naszego polskiego morza sasmell
Cześć Aguś, pamiętam Cię, wiele miłych komentarzy dostałam już od Ciebie, nawet raz korespondowałyśmy mailowo.
Wiem, że cierpisz bardzo, ale jestem taka szczęśliwa, że działasz, że się nie poddajesz. Jesteś bardzo dzielna, silna ❤
Nieważne, że pomału, ważne, że do przodu…
To, co powiedziałaś, jest takie prawdziwe. Choroba duszy. Jestem święcie przekonana, że w większości nasze choroby mają źródło w naszym wnętrzu, wynikają z trudnych doświadczeń, tłumionych latami emocji, głębokiego poczucia zagubienia w tym szalonym świecie. I dlatego możesz jeść zdrowe jedzenie, uprawiać aktywności fizyczną, brać leki, ale to często nie przynosi efektu, bo źródło problemu leży znacznie głębiej… Najważniejszym zadaniem jest się do niego dokopać.
Dziękuję za pozdrowienia znad morza, odsyłam z gór ❤
Hej. Na twój blog trafiłam przypadkowo – wiesz jak?… Przez figi. Po prostu chciałam coś przeczytać o świeżych figach a skończyłam czytanie na świadomym życiu. Tu się zatrzymałam. Bardzo mądre i ciekawe ujęcie tematu. Jestem osobą dużo starszą od ciebie, mam za sobą skomplikowane życie i stoję w punkcie gdzie każdego dnia dopadają mnie pytania i analizy. Te analizy nie są nawet takie straszne bo w końcu w większości argumenty dla takiego a nie innego postępowania były w danym punkcie całkiem słuszne – natomiast jednak potem człowiek boryka się z konsekwencjami swoich decyzji. Konsenkwencjami które przedtem nie były znane – bo nie mogły być znane, a dopadają cię bezlitośnie każdego dnia. Bądąc młodym można wiele zmienić, bądąc starszym – może też, ale już nie tak wiele. Są marzenia z których trzeba zrezygnować – albo nie – nie zrezygnować lecz zweryfikować – bo tamte są już niemożliwe do zrealizowania. To budzi frustrację i uczucie tego że się człowiek nie sprawdził, nie zrobił w porę tego co trzeba, podjął złą decyzję lub nie podjół właściwej, nie odważył się, po prostu jest zawiódł. Często czytam blogi, wypowiedzi, śledzę fascynację młodych dziewczyn i podziwiam. Wasze pokolenie jest naprawde fantastyczne – pełne energii i przede wszystkim odwagi by realizować swoje marzenia, plany , pomysły – nawet te tak niekonwencjonalne.
Pozdrawiam serdecznie
Cześć Olka! Hah, i pomyśleć, że przywiodły Cię do mnie figi – moja miłość ❤ Tak się cieszę, że zatrzymały Cię na dłużej.
Kochana, napisałaś: „To budzi frustrację i uczucie tego że się człowiek nie sprawdził, […], po prostu zawiódł”. Olu, naprawdę czujesz, że nie sprawdziłaś się w życiu? Kogo zawiodłaś? Siebie czy innych? Bo jeśli uważasz, że zawiodłaś oczekiwania innych, nie chcę o tym słyszeć. Twoje życie należy do Ciebie – jeśli chcesz uszczęśliwiać innych dookoła, Ty sama nigdy nie będziesz szczęśliwa… Ludzie powiedzą Ci, że powinnaś żyć tak i tak, żeby czuć się spełnionym i wartościowym człowiekiem, ale to nieprawda. To, że człowiek nie ma rodziny, dziecka, drogiego samochodu, dużego domu czy dobrze płatnej pracy, nie sprawia, że jest niewartościowy. Czy mogłabyś o bezdomnym powiedzieć, że jest bezwartościowym człowiekiem? Ja uważam, że jest wart tyle samo co ja czy Ty. Nie wierz w standardy wyznaczone przez społeczeństwo.
Twoje życie Kochana jest kwestią Twojej interpretacji. Może ciężko Ci w to uwierzyć, ale znalazłoby się na tym świecie wiele osób, które chciałyby mieć takie życie, jak Twoje… Możesz być nieszczęśliwa, bo miałaś wielkie oczekiwania i uważasz, że już za późno, aby je spełnić. To ulubiona wymówka moich rodziców – wiek. A ja Ci powiem tak – nigdy nie jest za późno na szczęście. Czasem jednak nie wiemy do końca, czym jest dla nas szczęście. Przeczytaj ten krótki wpis: https://www.facebook.com/BodyCleanPL/posts/1062518547238478
Jim Carrey napisał „Uważam, że każdy powinien stać się bogaty i sławny oraz robić wszystko, o czym kiedykolwiek marzył, aby móc się przekonać, że to nie jest odpowiedź”. A więc z całego serca życzę Ci żebyś zrobiła wszystko, o czym marzysz. Wtedy będziesz w stanie zrozumieć, że nic z tych rzeczy nie uczyni Cię prawdziwie szczęśliwym, jeśli już wcześniej nie będzie szczęścia w Tobie. Szczęście nie ma źródła poza Tobą Ola.
Jeśli zechcesz mi odpisać, czekam na maila 😘
Monika jak ty trafiłaś w punkt. Wiem dokładnie że nie da się zmienić świata – można zmienić tylko siebie, nie można też nikogo uszczęśliwić czy unieszczęśliwić na siłę (nie biorę tu pod uwage przemocy, wojen czy katastrof) – można to tylko zrobić z sobą samym. Pomimo przeżytych wielu lat, i wielu też szczęśliwych (tak, tak :-)) i pełnych wrażeń mam ciągle odczucie że o czymś zapomniałam, zaniedbałam czy po prostu byłam za lekkomyślna.
Ostatnio przeczytałam Twój post na FB w którym piszesz ” …nawet najsilniejsze poczucie winy czy żal nie są w stanie zmienić przeszłości, podobnie, jak najsilniejszy strach i niepokój nie są w stanie wpłynąć korzystnie na przyszłość…” . Swietne. Powtarzam je od paru dni jak mantrę. Jakie to prawdziwe i jak mało zdajemy sobie z tego sprawę. DZiękują za te słowa!
Piszesz wiek nie jest przeszkodą – hmmm teoretycznie nie ale praktycznie czas przeżyty gromadzi w nas wiele wątpliwości, obaw i wahań… Nie maiałm ich mając 20 lat, po prostu nawet by się nie zrodziły w mojej głowie – teraz w wielu rzeczach widzę zagrożenie (często nierealne) i muszą naprawde mobilizować moją – już bardzo nadszarpniętą – wolę przeżycia aby je odgonić.
Może medytacja o której piszesz obecnie pomoże? Spróbowaś zawsze warto.
Pozdrawiam cie niezmiernie serdecznie
Ola
Olu, wiesz, ja trafiam w punkt, bo my jesteśmy podobne. Wszystko, o czym piszę, trafia do Twojego serca, bo czujesz to, co czułam ja. Zaufaj mi, że wszystkie Twoje obawy, wahania, strach nie są realnymi przeszkodami, a jedynie ograniczeniami Twojego umysłu. Uszanuj je, bo one chcą Cię chronić i są Twoje, ale powiedz im też „możecie odejść lub zostać ze mną, ja i tak wyruszam w tę podróż” 🙂
Medytacja pomoże, trzymam za Ciebie bardzo mocno kciuki i przesyłam dużo miłości!
Cieszę się ,ze trafiłam na Pani bloga 😊
Ojej, dziękuję i tak się cieszę, że Pani tu trafiła ❤
Dajesz radę Olu. Jakie są źródła Twoich zasobów? To jest skąd czerpiesz wiedzę? Literatura jakieś coachingi Internet czy może inne? PoZdrawiam. Powiedz kto robił Twoją stronę? Szukam inspiracji do swojej ☺
Hej, zazwyczaj nazywają mnie „Monia”, ale „Ola” też ładnie 🙂 Wszystko, co przedstawiam na blogu jest kompilacją informacji pochodzących z książek, internetów oraz moich własnych doświadczeń i przemyśleń.
Stronę wykonał dla mnie i zaprojektował mój zdolny mąż 🙂
Bardzo mądre słowa, ale chciałabym usłyszeć coś takiego od matki, ojca. Z reguły czytam takie przemyślenia od osób które moga, może nie mogą ale dysponują swoim czasem samodzielnie. Iść spać o 22,23 to luksus wstać o której chcesz też. Gdy masz dzieci świat inaczej funkcjonuje, zarwane noce brak czasu dla siebie….nie wiem czy masz dzieci, może przeoczyłam;) jeśli znasz „przemyślenia” osób które mają dzieci to możesz polecić, chętnie poczytam:)
Basiu, zdaję sobie sprawę, że posiadanie dzieci wywraca życie do góry nogami i nie zamierzam z tym polemizować. Akurat przywarłaś do punktu, w którym mówię, że chodzę spać i wstaję, o której chcę. To jest luksus, ale to nie jest najważniejsze w tym, aby uzdrowić swoje życie. Bo uzdrowić siebie możesz również przez rodzinę i dawanie im swojej miłości. Możesz dosłownie medytować, bawiąc się z dzieckiem, poprzez to, że jesteś obecna, cieszysz się z każdego jego uśmiechu, zdajesz sobie sprawę, że to dziecko jest Twoim cudem, częścią Ciebie. Ja raczej nigdy czegoś takiego już nie doświadczę.
Ale chcę Ci powiedzieć, że znam mamy, które są dla mnie bohaterkami i zawsze znajdują sposób, aby wygospodarować chociaż trochę czasu dla siebie. Nie zapomnę, jak Jada Pinkett Smith, aktorka i mama dwójki dzieci, powiedziała w wywiadzie, że obowiązkiem każdej matki jest zadbać najpierw o siebie. Bo jeśli będziesz zawsze stawiała potrzeby swoich dzieci ponad swoje własne, w końcu będziesz zmęczona, sfrustrowana i nieszczęśliwa, a jeśli tak będzie, Twoje dzieci również będą nieszczęśliwa w pewnym sensie…
Kluczem jest przestać myśleć, że chcąc czasu dla siebie, jesteś złą i egoistyczną matką. Kiedy pokochasz siebie na tyle, aby powiedzieć „ja też mam swoje potrzeby”, znajdziesz też sposób na to, aby je zaspokajać 🙂
Dziękuję, że napisałaś ❤
Zmiana czasami jest potrzebna. Jednak naturalnym odruchem organizmu jest bronić się przed nią. Czasami potrzebujemy, żeby ktoś nas popchnął. Ja wiedziałam, że moje małżeństwo nie jest szczęśliwe i tkwiąc w nim nie będę szczęśliwa, ale bałam się. Dopiero terapeuta z Psychologgi pan Mariusz pomógł mi zrozumieć samą siebie i swoje potrzeby. Zmiany nie są łatwe, ale często tylko one mogą nam pomóc.
Zmiany są jedyną pewną w tym świecie. Cały wszechświat jest ruchem, rozwojem. Tylko człowiek próbuje opierać się zmianie, chce stać w miejscu, nie rozumiejąc, że to niemożliwe i prędzej czy później zostanie wprowadzony w tak duży dyskomfort, że będzie musiał się ruszyć. Człowiek bardziej boi się doświadczyć cierpienia, niż pragnie doświadczyć szczęścia. Bardziej motywuje nas unikanie bólu niż szukanie przyjemności. Każdy z nas ma marzenia, lecz nie każdy ma odwagę je spełniać. Strach przed porażką, stratą, zmianą „na gorsze” jest tak silny, że skutecznie odwodzi nas od tego, czego pragniemy najbardziej na świecie.
Jak powiedziała E. Gilbert „Bez odwagi Twoje życie będzie pospolite”. Zmiana to jedyne, co jest.
Dawno nie czytałam tak dobrych tekstów. Dużo przeglądam stron na temat uzdrawiania swojego życia, dzisiaj trafiłam na Twój blog z czego bardzo się cieszę. Próbuję zmienić swoje myślenie na pozytywne, ale często dopadają mnie złe myśli, strach. Co dziwniejsze nie mam powodu żeby je mieć. Mam dobrą sytuacje finansową, zdrowe, mądre dzieci. Jednak działam tak jakbym siebie sabotowała, skazując się na porażkę. Tak jakbym nie zasługiwała na szczęście. Jestem po ciężkim rozwodzie. Żyłam z człowiekiem, który mocno zaniżył moją samoocenę. Ale minęło już tyle lat, że powinnam się chyba już z tego otrząsnąć. Spróbuję jednak małymi kroczkami codziennie zmieniać na lepsze moje życie. Mój drugi syn już za pare miesięcy wyprowadzi się z domu, zacznie studia. Chciałabym, żeby miał miłe wspomnienia z rodzinnego domu. Jak na razie widzi niekonsekwentną mamę, w której tak naprawdę nie może mieć oparcia. Niestety w ojcu też. Wiem, że muszę brać się za siebie, chociaż brak sił. Twoje wpisy na pewno mi w tym pomogą. Dziękuję Moniko.
Witaj u mnie, Alicja (masz takie piękne imię). Dziękuję Ci za dobre słowo, a jeszcze bardziej za to, że podzieliłaś się ze mną częścią siebie. Wiesz, zawsze staram się, żeby moja odpowiedź na każdy komentarz była wartościowa, pomocna. Często chcę „doradzać”, ale co ja wiem? Chyba tylko tyle, że każdy człowiek jest wartościowy i zasługuje na szczęście. Że brak sił i wszechogarniający strach jest wskazówką, że prowadzisz życie, jakiego nie chcesz. Że, żeby pójść dalej, trzeba zaakceptować to, co było, wypić brudzia z przeszłością i powiedzieć do niej „dziękuję Ci za te wszystkie lekcje, były bolesne i trudne, ale to właśnie dzięki nim zrozumiałam, czego chcę”. Nasza przeszłość nie jest naszym wyrokiem, jest tylko naszą mądrością. Ktoś powiedział kiedyś, że wspaniała przyszłość nie wymaga wspaniałej przeszłości. Jesteś tu i możesz podjąć wybór, co dalej zrobisz ze swoim życiem. Możesz świadomie zdecydować, że inni ludzie nie mają wpływu na to, jak postrzegasz siebie. Możesz zdecydować, że od tej pory zaczniesz uczyć się, jak być szczęśliwą, bo to Twoje święte prawo.
Nie obwiniaj siebie o to, że nie jesteś dla syna „godnym naśladowania przykładem”. Może Cię to nie pocieszy, ale możliwość obserwowania „błędów i porażek” rodziców jest bardzo wartościowa dla dzieci. Staraj się, jak tylko możesz, dbaj o nie, obdarowuj je miłością. A żeby to zrobić, musisz najpierw odzyskać miłość do samej siebie.
Po Twoich słowach widzę, że jesteś na dobrej drodze, że jesteś otwarta na wiedzę i dokopiesz się do informacji, które zmienią Twoje życie na lepsze. Spodziewam się najlepszego 🙏💕
Cześć Moniko! Jesteś taka młodziutka, a wiedzą przewyższasz niejednego starszego. Ja mam już swoje lata i sporo doświadczeń i złych i dobrych. 2 nieudane małżeństwa i kilka związków. Z obydwu małżeństw 2 wspaniałe córeczki. To niesamowite, że te młode dziewczyny (23 i 17) czasami mówią mi takie mądre rzeczy…prawie jak Ty 🙂 Ja nie byłam taka mądra w ich wieku. Ale do rzeczy…znalazłam się tutaj zupełnie przypadkowo, szukałam informacji na temat ziemi okrzemkowej, potem weszłam wyżej w różne zakładki i tak zaczęłam czytać, najpierw o tym, jak być szczęśliwą w związku, bo mnie się to nie udaje. Mam chyba zbyt wysokie oczekiwania przez moją nieulaczalnie romantyczną duszę, co nie pomaga. I potem o rozwoju siebie, a przede wszystkim o pokochaniu siebie. Mam do siebie wiele pretensji praktycznie o wszystko. Jestem perfekcjonistką, która musi mieć wszystko zrobione super, a co w rezultacie i tak nie cieszy, bo przecież mogłoby być lepiej, bo jest nie tak…Bardzo chciałabym pokochać siebie i umieć zaakceptować siebie w 100 %, ale nie wiem jak to zrobić…patrze w lustro i nie jestem w stanie mówić sobie super rzeczy, mam do siebie mnóstwo pretensji o bardzo wiele rzeczy. Kiedyś przeczytałam pewne mądre zdanie, autorka napisała mniej więcej tak…Byłam w wielu związkach, ale każdy się rozpadł nie dlatego, że ci mężczyźni byli źli, ale dlatego, że ja nie potrafiłam kochać. Nie potrafiłam kochać nikogo, bo nie potrafiłam kochać siebie… przemyślałam to i stwierdziłam, że coś w tym jest, utkwiło mi to w pamięci, ale nie wiem jak to zrobić fizycznie. Twój artykuł jest świetny …i ten, i ten poprzedni, bardzo chciałabym uzdrowić swój obecny związek…tylko jak to zrobić, tak łopatologicznie…jak mam uwierzyć w siebie? Moniko pomóż
Cześć Aniu kochana. Dziękuję za Twoje miłe słowa i za to, że tyle mi o sobie powiedziałaś. Prosisz o pomoc, ale w głębi duszy rozumiesz, że mój komentarz Cię nie uratuje i nie zrobi tego cała księgarnia mądrych książek. Odpowiedź jest w Tobie i żeby ją odkryć, musisz się w siebie wsłuchać, przebywać w ciszy, pozostawać z własnymi myślami (dla wielu to przerażająca perspektywa), zadawać pytania i prosić o odpowiedź (ten artykuł może pomoże: https://bodyclean.pl/medytacja-jak-medytowac/). Moja podróż w głąb siebie trwa już 2 lata, a nadal jest jeszcze tyle do zrobienia. Ciągle się rozwijam, codziennie czytam, słucham i oglądam wartościowe materiały, które uczą mnie być lepszym człowiekiem, dla siebie i innych. To jest proces, który trwa miesiące i lata. Pierwszym krokiem jest świadomość, którą już masz, a świadczy o tym Twoja chęć do zmiany!
Żeby się zmienić, musisz zapomnieć, kim jesteś… Musisz zapomnieć, czego się nauczyłaś, zapomnieć, że jesteś „romantyczką”, zapomnieć definicję miłości, jaką masz zaprogramowaną w głowie, zapomnieć, że jesteś perfekcjonistką i co to jest perfekcjonizm, spojrzeć na świat, jak nowonarodzone dziecko, które nie ocenia innych, nie ocenia, co jest dobre, a co złe, bo nie nabyło jeszcze tych fałszywych przekonań. Zanim ocenisz i osądzisz, zastanów się, zanim powiesz coś złego w kierunku innego człowieka, postaw się na jego miejscu, zanim powiesz do siebie złe słowo, zastanów się, czy powiedziałabyś tak do osoby, którą kochasz.
Aniu, nie ma 1-dniowej recepty, to ciężka praca, codzienne przełamywanie nawyku bycia sobą, zwracanie uwagi na swoje negatywne myśli, na słowa, które kierujesz do siebie i innych, podjęcie decyzji, że chcesz być lepszym człowiekiem, bo to jest droga do szczęścia – być dobrym dla siebie i innych ludzi.
Nie wszystko na raz, krok po kroczku próbuj wprowadzać małe zmiany, niebawem zauważysz coś wspaniałego 🙏💕
Nie potrafię przelać na papier tego wszystkiego co czuję, co kołacze się we mnie. Jestem na samym początku drogi aby przemienić swe życie i za sobą więcej upadków niż wzlotów ale bardzo chce podziękować Ci za wszystko o czym piszesz. To dla mnie bardzo ważne. Jestem tu już któryś raz, czytam powtórnie Twoje wpisy, za każdy razem odkrywam coś nowego i próbuję, Nie, nie próbuję – ja pomalutku zmieniam siebie i swoje życie.
Dziękuję.
Najpierw powiem tak 😭😭😭 – wzruszyłaś mnie… To ja chcę Ci podziękować, bo to, co robię, robię dzięki Tobie. Tobie i innym, którzy są gotowi na to, aby wziąć odpowiedzialność za swoje życie i ruszyć z miejsca. To jest nie lada wyzwanie, które wymaga ogromnej siły i odwagi. Dziękuję Ci, że to robisz i dziękuję Ci, że jesteś 🙏💖
Dziękuję Ci za każde słowo, które mogłam tu przeczytać. Jestem od dwóch tygodni na AIP, Twój blog jest dla mnie objawieniem. Mam za sobą długą drogę (pewnie jak większość wszystkich nas Tutaj) i wreszcie doświadczam uczucia, jakbym trafiła w miejsce, gdzie jestem słyszalna, widzialna i „rozumialna”. Wykonujesz wspaniałą pracę. Dziękuję z całego serca.
Tak bardzo dziękuję Ci za Twoje słowa… Cieszę się, że coś Cię tu przywiodło, że znajdujesz tu ukojenie i czujesz się rozumiana. Czasem wydaje nam się, że jesteśmy wyobcowani, że nie pasujemy do tego świata, ale tak naprawdę nie jesteśmy w tym uczuciu osamotnieni… Mam nadzieję, że znajdziesz tu wsparcie nie tylko, jeśli chodzi o dietę, ale również wsparcie psychiczne, poczujesz się podniesiona na duchu i silniejsza. Ściskam mocno 💖🙏
Bardzo ciesze sie ,ze tu trafilam! Duzo pozytywnej energii ,oraz inne spojrzenie na swiat!Merci
Ja też się cieszę, że jesteś tu 😍🙏💖
Dziękuję
Cała przyjemność po mojej stronie 🙂
Jeju tak sie ciesze ze tutaj trafilam✨iaz sie wkrada. Przynosi zarowno wysokie wibracje jak i niskie
Szukalam odpowiedzi na tak wiele pytan a tutaj je znajduje, kopalnia wiedzy ❤️
Jedynie z. czym mam problem to z zapomnieniem, jak odpuscic kiedy jedyna mozliwoscia jaka jest w glowie to: aby odpuscic musze zrozumiec, aby zrozumiec potrzebuje odpowiedzi a jak na razie nie ma szans na jej otrzymanie”?
Przy medytacji, afirmowaniu oraz manifestowaniu, skupiam sie na swoim szczesciu i spokoju, mam to, czuje radosc kazdego dnia oraz milosc, jednak ta sytuacja mimo ze odpuszczam i obserwuje mysli, wciaz wraca. Daje mi naprawde wysokie wibracje, poniewaz niskie mna nie prowadza, choc pojawia sie sekunda zalu…..
Lece dalej czytac i praktykowac, dziekuje za tego bloga ✨
Wiesz Kochana, to, co napisałaś: „Aby odpuścić, muszę zrozumieć”. Już samo to oczekiwanie, że musisz coś zrozumieć, wywołuje cierpienie. Niestety nie wiem, o czym mówisz, więc ciężko mi coś doradzić. Jeśli potrzebujesz zrozumieć, dlaczego Życie przynosi Ci pewne trudne sytuacje, musisz pogodzić się z tym, że tego nie zrozumiesz. Jeśli próbujesz zrozumieć, dlaczego pewna osoba zachowała się nie fair wobec Ciebie, też tego nie zrozumiesz, dopóki od niej tego nie usłyszysz, a czasem i ta osoba sama nie jest świadoma, dlaczego się zachowała, bo tak często kierują nami podświadome traumy i rany. Kluczem do zaprzestania cierpienia jest radykalna akceptacja, czyli zrozumienie, że jest, jak jest i choć to nie jest przyjemne, to i tak smucenie się czy złoszczenie na przyszłość nie sprawi, że ona się odstanie, dlatego, aby nie dodawać jeszcze więcej bólu do obecnego cierpienia trzeba zechcieć prawdziwie pogodzić się z przeszłością i zaakceptować Życie na jego zasadach, a nie na naszych… Ściskam!
Dziękuję za ten artykuł Moniko. Właśnie tego było mi dzisiaj bardzo potrzeba. Dziękuję bardzo
Basiu, cała przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że mogłam Cię wesprzeć, kiedy tego potrzebowałaś 💖
Bardzo dziękuję za ten artykuł i za Ciebie 💗
Staram się zmienić moje życie i wyjść z dołka takie artykuły wzbudzają we mnie wiarę i nastawiają pozytywnie choć dla mnie niektóre rzeczy są takie trudne do opanowania a czytając o nich czuje taka lekkość nie wiem co mnie hamuje jak uwierzyć że idę dobra drogą.
Witaj Karolinko, dziękuję za te piękne słowa… czuję, że zrozumiesz siebie bardziej, kiedy zapiszesz się na to bezpłatne spotkanie online: https://bodyclean.pl/spotkanieonline/
Zapraszam Cię na nie z całego serca 💗
Witam Pani Moniko. Weszłam tu bo lubię psychologię i często karmię się takimi tekstami. Ten artykuł zawiera praktycznie wszystko czego potrzebuje osoba, która szuka lepszej drogi życia. Czytając ten tekst mam świadomość jak wiele w życiu zmieniłam. Niegdyś nie czułam się dobrze ze sobą, teraz jestem swoim najlepszym przyjacielem. Niegdyś chciałam umrzeć, teraz dziękuję za dar życia i za każdy dzień. Niegdyś byłam bardzo samotnym człowiekiem, teraz odnalazłam w sobie wszystko to czego mi niegdyś brakowało. Niegdyś nie lubiłam siebie, beształam sama siebie jaka jestem do niczego, teraz doceniam siebie za wszystko to co robię i kim jestem. Niegdyś miłość do samej siebie była mi zupełnie obca, teraz kocham siebie i stawiam na pierwszy miejscu. Niegdyś nie potrafiłam powiedzieć „nie” bo uważałam że nie powinnam odmawiać, teraz mówię nie i nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów. Dawniej pozwalałam ludziom wykorzystywać mnie, obrażać, manipulować mną i byłam lojalna wobec ludzi nielojalnych, teraz daje tylko druga szansa, ale już trzeciej nie, bo wiem że jeśli ktoś raz coś zrobi coś przeciwko mnie, to powtórzy to jeszcze raz. To właśnie dzięki takim ludziom jak Pani pozyskałam taką wiedzę i nauczyłam się że można żyć inaczej, lepiej, można żyć szczęśliwie i robić to na co ma się ochotę a nie to czego inni od nas oczekują. Piszę ten komentarz po to aby pokazać ludziom, którzy w siebie nie wierzą, lub borykają się z innymi problemami, że można zmienić swoje życie. Krok po kroku można dojść tam gdzie się chce, tylko trzeba szukać, czytać, słuchać mądrych ludzi i zmieniać coś w swoim życiu każdego dnia. Dziękuję Pani za te piękne słowa i za to że dzieli się Pani tą wiedzą z innymi.
Aldona, dziękuję Ci z całego serca za te ciepłe słowa i za to, że jesteś taką inspiracją dla innych. Pokazujesz, że to, co wydaje się niemożliwe, jest do osiągnięcia. Że można zrobić wiele, aby zacząć żyć pełnią życia. Dziękuję Ci za to i życzę dalszych pięknych chwil na tej wspaniałej, choć niełatwej drodze uzdrowienia ❤️
Moniu tak bardzo jestem wdzięczna ,że jesteś💕💕💕💕💕
Na Twoim blogu dostaje się skrzydeł😍
Mirka, dziękuję Kochana z całego serca za te piękne słowa i rozgość się tutaj 💕❤️