Medytacja jest terminem, wokół którego narosło mnóstwo nieporozumień, co powoduje, że wiele osób nigdy nawet nie daje sobie szansy, aby jej spróbować. Wielka strata.
Abstrahuję już od licznych badań, które udowadniają korzystny wpływ medytacji na jakość życia człowieka (jego stan zdrowia, relacje międzyludzkie, sukcesy życiowe). Moim zdaniem, w warunkach, w jakich żyjemy obecnie, nie możemy nie pozwalać sobie na medytację. Jest ona najtańszym i łatwo dostępnym źródłem wewnętrznej równowagi.
Wielu z Was na szczęście chce dowiedzieć się o tym więcej i pisze do mnie z pytaniami „jak właściwie medytować”, „jak zacząć”, „jak odczuwać medytację”. Z wielką ekscytacją odpowiem na wszystkie pytania i wątpliwości w tym artykule.
Najchętniej odeszłabym od terminu „medytacja”, który kojarzy się z siedzeniem po turecku, kadzidełkami, niemyśleniem, charakterystycznym ułożeniem dłoni (mudrami) i wydawaniem dość osobliwych dźwięków (zwanych mantrami). Ale takie słowa, jak „uważność”, „obecność”, „bycie w obecnym momencie” czy „tu i teraz” wydają się być jeszcze bardziej mgliste, więc pozostanę przy tym, co „znane” 🙂
Medytacja – jak medytować poprawnie
Teraz napiszę coś, co jednych bardzo zawiedzie, a drugich bardzo ucieszy. Nie istnieje coś takiego, jak „właściwa medytacja”. Nie istnieje określona liczba oddechów, które należy wykonać, nie istnieje konkretna pozycja ciała, sprzyjająca medytacji czy właściwa pora dnia. Nie ma znaczenia czy Twoje oczy są zamknięte czy otwarte, ani to czy siedzisz w ciszy czy w hałasie – dopóki potrafisz się skupić.
Technik medytacyjnych istnieją miliony, ale one same w sobie nie są medytacją, bo medytacja to stan świadomości.
Pozycja
Jedyna właściwa pozycja w medytacji to taka, w której jest Ci całkowicie komfortowo i wygodnie. Nie sil się na siad skrzyżny (ani tym bardziej pozycję lotosu), jeśli czujesz dyskomfort czy ból. Możesz siedzieć na krześle, kanapie, poduszce, a nawet leżeć na łóżku (chyba, że boisz się, że zaśniesz i spóźnisz do pracy).
Aby uniknąć zaśnięcia w pozycji siedzącej, warto wyprostować kręgosłup. Pozwala to na utrzymanie świadomego kontaktu ciała z umysłem.
Chodzi więc o to, aby pozycja, którą przyjmiesz, nie przeszkadzała Ci w medytacji. To naprawdę wszystko.
Oddychanie
Oddychanie akurat jest kluczową czynnością w medytacji, tak jak w całym naszym życiu (dlatego poświęciłam oddechowi odrębny artykuł). Świadomy oddech łączy umysł, ciało i duszę. Głęboki oddech powoduje wydzielanie oksytocyny, dopaminy i prolaktyny – hormonów radości, dzięki którym obniża się kortyzol – hormon stresu. Nasze ciało się relaksuje, ale również doenergetyzowuje i oczyszcza, gdyż płuca odpowiadają za pozyskiwanie 70% energii oraz wydalanie 70% zanieczyszczeń z ciała. Głębszy i świadomy oddech na co dzień dosłownie może zmienić Twoje życie.
Kiedy rodzimy się, oddychamy nieprzerwanie, bierzemy wdech i wydech, wdech i wydech. Z biegiem życia i trudnych doświadczeń, oddech człowieka spłyca się i jest przerywany. Ponoć im bardziej zestresowany człowiek, tym płytszy jest jego oddech.
Podczas medytacji warto pooddychać na chwilę aż do brzucha. Przy wdechu napełniasz brzuch jak balonik, dosłownie dotleniasz swoje wnętrzności. Wydychając powietrze, starasz się przykleić pępek do kręgosłupa.
Myśli
Często spotykam się z twierdzeniem, że podczas medytacji się nie myśli. Owszem, w medytacji chodzi o to, aby uwolnić umysł od problemów życia codziennego. Chodzi o to, aby nie angażować się w to, co było lub co ma być, by pozostać w tym, co jest i zawsze będzie prawdziwe – w momencie obecnym.
Przeszłość i przyszłość istnieją wyłącznie w umyśle. Zatracając się w nich codziennie, nie korzystamy z naszego życia, które nie dzieje się nigdy w innym czasie, jak teraz.
Niemniej, podczas medytacji nie chodzi o to, by mieć „pusto w głowie”. Nasz mózg nie przestaje pracować. Ten głos wewnętrzny będzie Ci towarzyszył i to nic złego, dopóki pozostajesz świadomy i nie zatracasz się w iluzji umysłu, czyli czasie przeszłym lub przyszłym.
Powiedzieć umysłowi „przestań myśleć” to tak, jakby powiedzieć sercu „przestań bić„. To tak nie działa, a mimo wszystko ludzie oceniają efektywność swojej medytacji przez pryzmat tego, jak bardzo udaje im się podczas niej „nie myśleć”…
Czas na medytację (jak długo i o jakiej porze)
Oczywiście, że im dłużej potrafisz medytować, tym lepiej. Wszystko przyjdzie z czasem, ale już kilka minut dziennie może okazać się dla Ciebie zbawienne, o czym piszę później. Najważniejsza jest systematyczność.
Teoretycznie nie ma znaczenia, o jakiej porze dnia medytujesz. Moim zdaniem medytować jest najlepiej z rana, kiedy nasz mózg jest wypoczęty, aby dobrze przygotować się na cały dzień. Ale jeśli nie jest to możliwe, medytuj wtedy, kiedy masz czas.
Muzyka do medytacji
Muzyka (nawet ta o częstotliwościach sprzyjających medytacji) nie jest konieczna. Może być jednak pomocna, jeśli mieszkasz w hałaśliwym otoczeniu (np. przy ruchliwej drodze) lub nie potrafisz się skupić. W Internecie znajdziesz wiele różnych dźwięków pod hasłem „muzyka do medytacji”, „music for meditation”, „meditation music”.
Relaksacja
Relaksacja może być elementem medytacji, ale nie jest tożsama z medytacją. Czasami medytacja paradoksalnie może skutkować zwiększeniem napięcia w ciele i to nie znaczy, że była nieudana. Oznacza to, że odsłoniła przed Tobą obszar istotny dla Twojego rozwoju.
To idzie również w drugą stronę. Jeśli w danym momencie jesteś zrelaksowany, nie oznacza to, że nie potrzebujesz medytacji.
Medytacja nie jest ucieczką od „szarości życia codziennego”, od rzeczywistości. Przeciwnie, to stanięcie twarzą w twarz z tym, co jest, bez próby zaprzeczania temu czy pozbycia się tego. W medytacji nie ma wyższości jakiegoś stanu nad innym (np. relaksu nad napięciem, radości nad złością). Wszystko jest równie ważne. Jedyne czego potrzebujesz, to zaakceptować to, co jest w Tobie.
Gadżety medytacyjne
Różnego rodzaju przedmioty, jak świece, kadzidełka, poduszki, maty, kamienie szlachetne, ubrania przyozdobione w mandale czy o określonych kolorach nie są konieczne, aby medytacja była udana 🙂 Możesz używać ich, jeśli lubisz i jeśli Ci służą, ale niech nie staną się wymówką typu „nie mam poduszeczki do medytacji, nie mogę zacząć”.
Techniki medytacyjne
Technik medytacyjnych są tysiące. Od nieruchomego przebywania w ciszy, skupiania się na oddechu i byciu obecnym, przez wizualizacje, afirmacje, aż po dynamiczne medytacje w ruchu.
Oczywiście warto się wspierać różnymi technikami – słuchać prowadzonych medytacji, które można znaleźć za darmo na YT, kupować książki, inspirować dobrymi praktykami, aż w końcu znajdziesz coś, co do Ciebie przemówi.
Gorąco i z całego serca polecam Ci w tym miejscu moją prowadzoną medytację harmonizującą czakry (o systemie czakralnym i czakrach więcej przeczytasz tutaj). Ta medytacja jest ze mną od początku mojej drogi ku uzdrowieniu. Stosuję ją, kiedy potrzebuję powrócić do siebie, a teraz dzielę się nią z Tobą, chcąc dać Ci od siebie tyle, ile mogę, by być dla Ciebie wsparciem 💖
Pamiętaj jednak, że medytacja to wolność. Nie uzyskasz jej, próbując medytować zgodnie z instrukcją, która Cię ogranicza. Powinieneś czuć się w tym autentyczny, całkowicie prawdziwy – powinieneś być sobą.
Ja po jakimś czasie poczułam, że przymuszam się do pewnych rzeczy. Że nie medytuję na swój własny sposób, lecz robię to, co działa u innych. Że to nie jest moje i nie daje mi radości.
Osho powiedział, że każdy, kto daje Ci gotową receptę, jest Twoim wrogiem. Poniekąd się z tym zgadzam. Z drugiej strony ludzie po prostu chętnie dzielą się z innymi tym, co sprawdziło się u nich samych i to jest piękne. Problem w tym, że to co działa u kogoś, może nie sprawdzić się u Ciebie.
Słuchaj siebie. Jeśli masz ochotę posłuchać swojej ulubionej prowadzonej medytacji, zrób to. Jeśli masz ochotę pobyć w ciszy, tak uczyń. Jeśli masz ochotę pójść na spacer i wsłuchać się w dźwięki natury, idź.
Jak więc widzisz, „właściwa” medytacja to jedynie ta, którą odbędziesz. Całkowicie Twoja i niepowtarzalna, niewymuszona i autentyczna.
Dlatego warto najpierw cofnąć się o krok i zrozumieć naprawdę…
Co to jest medytacja
„Medytować” można na niezliczone sposoby, bo medytacja to nic innego, jak bycie świadomym danego momentu, bycie obecnym w teraźniejszości.
Kiedy bierzesz głęboki oddech i przez ten jeden moment skupiasz się wyłącznie na tym – medytujesz!
Jakie to proste. Aby medytować, nie musisz leżeć czy siedzieć. Medytować możesz również w ruchu – podczas jogi (moją wyjątkową praktykę jogi możesz zobaczyć tutaj), tańca, śpiewu, biegu, spaceru, chodzenia po górach czy innej aktywności (która pochłania Cię bez reszty), podczas jedzenia, przytulając drugiego człowieka, bawiąc się z dzieckiem albo zwierzakiem, słuchając muzyki, a nawet pracując w ogrodzie, prasując lub myjąc naczynia. Tak, nawet wtedy 😉
Kiedy jesteś całym sobą w danym momencie, medytujesz. Kiedy jesteś w teraz, zdając sobie sprawę, że nie istnieje inny moment, jak obecny, medytujesz. Żyjesz, a nie egzystujesz. Rozumiesz, że wszystko, co się liczy i co realnie istnieje to teraz.
Eckhart Tolle zauważył coś niezwykłego. Ludzie często traktują moment obecny jako moment nieciekawy, przeszkodę, którą trzeba ominąć, aby dostać się do tego „lepszego momentu” przyszłego, który nigdy nie przychodzi. A nawet, jeśli już się pojawi, nie umiemy go docenić albo nie umiemy się nim cieszyć w pełni, bo martwimy się, że zaraz przeminie. I właśnie to sprawia, że życie nie jest dla nas cudem i szczęściem, lecz ciągłą walką, gonitwą i zmaganiem.
Człowiek ciągle walczy z tym, co jest. Walczy ze swoimi uczuciami, myślami, teraźniejszością. A medytacja polega na pełnej akceptacji tego, co jest. Medytacja to zatrzymanie się, bycie obecnym w swoim życiu, świadome jego przeżywanie. Zachwycenie się uśmiechem dziecka, zachodem słońca czy rosą na trawie. Medytować znaczy po prostu być świadomym.
Co możesz napotkać podczas medytacji
Początki medytacji (tej w bezruchu) są najcięższe i na tym etapie najtrudniej jest pozostać systematycznym. Wspomnę o najważniejszych elementach, których świadomość może pomóc Ci wytrwać, kiedy masz ochotę tym rzucić.
Automatyczne myśli
W medytacji obserwujesz swoje myśli, uświadamiasz je sobie, a to rodzi mylne wrażenie, że jest ich więcej niż zwykle. Medytacja pozwala na uzmysłowienie sobie, jak nieświadomie człowiek żyje przez większość dnia i ile bezużytecznych myśli zapycha jego głowę.
Największą trudnością w medytacji jest to, że na początku często dajemy się porwać w wir myśli o codzienności („muszę dziś zrobić…”, „zapomniałam o…”, „zjadłbym…”, etc.), ale po jakimś czasie zdarza się to coraz rzadziej. Nawet mistrzom medytacji zdarza się to stosunkowo często. Ale nie są sobą zawiedzeni 😀 To absolutnie normalne!
Kiedy uciekasz w myśli o codzienności, zauważysz, że dzieje się to nieświadomie, że się wyłączyłeś, nawet o tym nie wiedząc. Wtedy, bez poczucia winy, powracasz do momentu obecnego.
Najgorsze, co możesz zrobić, to krytykować się za odpływanie myślami. W momencie, kiedy orientujesz się, że się zamyśliłeś, po prostu wróć do chwili obecnej (najłatwiej poprzez głęboki oddech, który łączy ducha z ciałem). Rób to za każdym razem, kiedy myśli odpłyną w inną stronę. Zacznij je znowu obserwować. Na początku to trudne, ale praktyka uczyni Cię mistrzem.
Nie próbuj kontrolować myśli, lecz pozwól im płynąć. Nie oceniaj, czy one są „dobre” czy „złe”. W medytacji nie ma miejsca na ocenianie, jest tylko obserwacja i całkowita akceptacja tego, co jest.
Nieprzyjemne myśli czy emocje
To właśnie w medytacji najczęściej będą przychodzić do Ciebie myśli i uczucia, którym na co dzień się opierasz. Jako ludzie, mamy w nawyku unikanie odczuwania smutku, złości, strachu, lęku. Opór sprawia, że te emocje w nas narastają, co powoduje dysharmonię, podupadanie na zdrowiu, poczucie nieszczęśliwości. W medytacji w końcu wszystko może znaleźć ujście, bo tu pozwalasz wszystkiemu przepływać przez Ciebie.
Jako dzieci nie potrafiliśmy poradzić sobie z trudnymi zdarzeniami. Te traumatyczne doświadczenia czekają w nas na odpowiedni moment, aby wypłynąć. Więc kiedy trudne wspomnienie pojawia się w medytacji, najgorsze, co możesz zrobić, to je odepchnąć i schować z powrotem głęboko w sobie. Tak właśnie rodzą się choroby. Twoją rolą jest po prostu to wspomnienie zauważyć i przyglądać się, jak przepływa przez Ciebie, opuszczając Twoje ciało (o sposobach na uwalnianie emocji przeczytasz również tutaj).
Podczas medytacji zdarzy się, że będziesz płakać. Czasem sam możesz nawet nie wiedzieć, dlaczego, ale zapewniam Cię, że Twoja dusza wie. Płacz oczyszcza i uzdrawia. Wypłukuje trudne przeżycia i tłumione emocje. Twój umysł rozumie, że one są przeszłością, bo zna pojęcie czasu. Twoje ciało żyje traumami, jakby trwały nadal… Dlatego choruje.
Płacz uwalnia w Tobie to, czego nawet nie jesteś świadomy, dlatego nie stawiaj oporu, kiedy przychodzi. Otwórz się na niego, bo on nigdy nie pojawia się bez powodu. Podobnie, jak oddech, jest Twoim przyjacielem. Pozwól mu przyjść i pomóc. Płacz i oddychaj, płacz i oddychaj…
Frustracja
Bardzo często osoby początkujące denerwują się tym, że nie potrafią odpędzić stale napływających myśli, nudzą się lub mają poczucie straty czasu. Nie potrafią uzyskać równowagi, zwłaszcza, kiedy wydarzyło się coś trudnego. Dochodzą do wniosku, że nie potrafią właściwie medytować i rezygnują.
To zbyt pochopna decyzja. Naszego umysłu nie można wyłączyć i nie na tym polega medytacja. Strumień myśli będzie napływać, bo tak jesteśmy skonstruowani i tak nasze ciało i umysł funkcjonują od lat. One starają się być ciągle aktywne, aby sprostać naszym wymaganiom. Teraz naszą rolą, poprzez medytację, jest sprawić, aby potrafiły się wyciszyć, zatrzymać, znaleźć czas na moment oddechu i refleksji. To budowanie nawyku, na które potrzeba czasu.
Jak zacząć medytować
Zacznij bez oczekiwań
Medytacja to stan bycia, nie oczekiwania.
Ludzie oczekują, że podczas lub po medytacji będą czuć się jakoś… inaczej, lżej, zdrowiej, radośniej, cudowniej. W końcu po to medytują – aby osiągnąć jakiś cel. Tymczasem medytacja powinna być celem samym w sobie. Nikt Ci nie powie, czym dokładnie zaowocuje Twoja medytacja. Możesz być jednak pewien, że po jakimś czasie sam zaczniesz obserwować zmiany w sobie. Zazwyczaj są to zupełnie inne zmiany niż te, których oczekiwaliśmy…
Porzucenie jakichkolwiek oczekiwań jest kluczem do wytrwałości i osiągnięcia równowagi w medytacji. Najważniejsze to nie spinać się, a otworzyć na to, co podczas medytacji przychodzi i skupić się na jej sednie – byciu.
Nie wyobrażaj sobie, że jedna medytacja zmieni Twoje życie i uczyni Cię oazą spokoju. Nie oceniaj, czy tym razem była ona „udana” czy nie. Ważne, że była Twoja i że poświęciłeś sobie czas.
Dzięki wyzbyciu się oczekiwań Twoja medytacja będzie łatwiejsza i bardziej harmonijna. Otworzysz się na nią i pozwolisz jej przyjąć taką formę, jaka akurat w tym momencie jest Ci potrzebna.
Pozwól emocjom wypłynąć
Kiedy siadasz do medytacji i czujesz niepokój, czujesz się ciężko lub chce Ci się płakać, otwórz się i pozwól sobie na odczuwanie tego, co jest w Tobie.
Thich Nhat Hanh na podstawie buddyjskich nauki opracował propozycję radzenia sobie z silnymi emocjami, którą pokochałam:
- Rozpoznanie – kiedy zauważasz w sobie silną emocję, mówisz „Wiem, że tam jesteś”.
- Akceptacja – nie zaprzeczasz temu, co czujesz; otwierasz się na to, co jest w Tobie.
- Objęcie – zauważając i akceptując swoją emocję, ogarniasz ją ramionami, jak matka przytula płaczące dziecko. Ta emocja dosłownie zrodziła się w Tobie i należy do Ciebie. Już sam ten akt potrafi przynieść ukojenie.
- Spojrzenie w głąb – kiedy stajesz się spokojniejszy, możesz zastanowić się, co sprawiło, że ta emocja zakiełkowała w Tobie.
- Zrozumienie – jeśli zajrzysz wystarczająco głęboko, możesz zrozumieć, co wywołało w Tobie tak silne emocje i co jest źródłem Twojego cierpienia.
Po prostu to zrób
Spróbuj od 1 minuty dziennie – tylko tyle. Wtedy nie będziesz denerwować się, że Ci nie wychodzi. Nie będziesz też miał poczucia, że tracisz czas, a mógłbyś przecież robić tyle „ważnych” rzeczy. Tylko 60 sekund ciszy dla Ciebie – nic więcej. Przed wstaniem z łóżka, w trakcie dnia czy przed snem. Jeśli wytrzymasz dłużej, cudownie.
Weź głęboki oddech, jeden lub więcej, jeśli potrzebujesz… i po prostu bądź. Jeśli chcesz po prostu zamknąć oczy i oddychać, niech tak będzie.
Z biegiem czasu zachęcam, abyś starał się poczuć swoje ciało – przeniósł się w głąb siebie, pobył z sobą. Co czujesz w środku? Ból fizyczny, psychiczny? Napięcie w jakichś konkretnych miejscach ciała? Ciężkość? A może lekkość? Odpuść kontrolę i obserwuj. Jak to jest zajrzeć do wnętrza?
Jeśli przyjdą automatyczne myśli, weź głęboki oddech i wróć do ciała. Bądź wdzięczny za ten czas, który sobie poświęciłeś, nawet jeśli po wszystkim nie poczujesz znaczącej różnicy. Nie musisz jej czuć w medytacji. Zaufaj mi, że odczujesz ją później – w codziennym życiu.
Medytacja – jak było ze mną
Pytacie mnie, jak wygląda moja praktyka. Ja zaczynałam właśnie od minuty w ciszy. To była dla mnie zaskakująco ekscytująca perspektywa – przez jedną minutę po prostu siedzieć, „nic nie robić” i poświęcić czas w 100% sobie. Wow! 😀
Potem starałam się wydłużać czas medytacji. Po kilku miesiącach zaczęłam medytować na swój własny sposób. Z wszystkiego, o czym czytałam, słuchałam, oglądałam, wybrałam tylko to, co ze mną rezonowało, z czym czułam się dobrze. Nie robię niczego na siłę, nie zmuszam się do technik, których nie „czuję”.
Zawsze znajduję czas z samego rana lub przed pójściem spać, aby pobyć w teraźniejszości, być wyłącznie w danym momencie. To jest dla mnie tak naturalne, jak mycie zębów czy prysznic. Nie robię tego z zegarkiem w ręku, więc nie wiem, ile zajmuje mi to czasu.
W ciepłe miesiące moim ulubionym sposobem na to jest po prostu siedzenie na balkonie, gapienie się we wschodzące słońce i oddychanie. Skupiam się całą sobą na tym zjawisku. W nocy, kiedy zasypiam, zamykam oczy i po prostu jestem. Staram się połączyć z moim wnętrzem, z moją esencją.
Często podczas medytacji kieruję uwagę w obszar serca lub inne miejsca w ciele i staram się odczytać, jak się czuję. Jeśli np. moje serce jest ciężkie, zestresowane, przygnębione, staram się szukać głębiej, zastanawiam się, co jest tego powodem i szukam rozwiązania. Kiedy nie wiem, co robić, proszę o podpowiedź. Często zdarza mi się ją otrzymywać poprzez przychodzące „znikąd” myśli, książki, ludzi, zdarzenia lub sny. Ważne, by być na tyle uważnym, aby potrafić je wychwycić. One przychodzą zawsze – bez wyjątku.
Czasem nie robię nic. Kiedy coś mnie boli, po prostu obserwuję ten ból. Nasza świadomość jest jak słońce, które topi lód. Kiedy wczuwam się w swój ból, bywa, że ten maleje lub znika, jakby chciał powiedzieć: „Potrzebowałem jedynie Twojej uwagi, to wszystko”.
Często zdarza mi się wyrażać wdzięczność za życie. Uwielbiam odczuwać ten spokój, mieć tę przyjemną świadomość, że istnieję, a mogłabym nie (praktyka wdzięczności jest tak ogromnie ważna, że poświęciłam jej odrębny wpis, który polecam z całego serca).
Medytuję też przy jedzeniu. Staram się przynajmniej jeden posiłek dziennie jadać, skupiając całą swoją uwagę wyłącznie na nim.
Jedną z najpiękniejszych form medytacji jest dla mnie ta, którą nazwałam „praktyką przytulankową” 😂 To nic innego, jak przytulanie się do partnera, podczas którego jestem w 100% obecna. Zainspirowałam się tu wspomnianym już wcześniej Thich Nhat Hanhem i jego mantrą miłości: „Darling, I know you are there” oraz „I am here for you” („Kochanie, wiem, że tam jesteś” i „ja jestem tu dla Ciebie”). Kluczowe jest tu całkowite skoncentrowanie świadomości na drugiej osobie i jej obecności. Cieszenie się jej bliskością, dotykiem, głosem, śmiechem. Bycie świadomym tej chwili, która trwa i przeżywanie tych wysokich wibracji…
Ale to wszystko jest moje i Tobie może nie odpowiadać. Dlatego tak ważne jest znalezienie swojego własnego sposobu na przebywanie w momencie obecnym.
Co daje mi medytacja
Medytacja otwiera moje serce na miłość, a głowę na nieograniczone informacje. Dzięki niej nawiązuję ponowny kontakt z moim ciałem, umysłem i duszą. Umiem odczytywać wewnętrzne sygnały, słuchać głosu intuicji. Wiem, kiedy robię coś w zgodzie z sobą, a kiedy nie.
Dzięki medytacji zaakceptowałam i wciąż odkrywam siebie na nowo. To cudowne spotkanie z samym sobą – podróż w głąb ku zrozumieniu siebie samego, swoich potrzeb, ograniczających przekonań (o których koniecznie przeczytaj tutaj) i „ciemnych stron”.
Poczułam w ciele, czym są wysokie wibracje miłości, radości i empatii, a czym niskie i ciężkie wibracje agresji, gniewu czy poczucia winy. Zrozumiałam, że za każdym razem, kiedy oceniam bezdusznie innych ludzi, moja energia spada. Doświadczyłam tej prawdy, która mówi „to, co czynisz innym, czynisz sobie”. Dlatego uczę się nie oceniać nikogo, a kochać każdego.
Bycie świadomym pozwoliło mi osiągnąć wewnętrzną równowagę i z uwagą przyglądać się moim myślom i emocjom na co dzień. Kiedy w jakiejś sytuacji czuję intensywny przypływ silnych emocji lub destrukcyjnych myśli, jest to sygnał dla mojej świadomości, aby je obserwować, ale nie pozwolić im się owładnąć, nie przywiązywać się do nich, lecz po prostu je puścić. Tego nauczyła mnie medytacja.
Bycie w momencie daje mi niewytłumaczalne poczucie przynależności do wszechświata. W medytacji czuję jedność ze wszystkim, co mnie otacza. Nie jestem odseparowaną jednostką z imieniem i nazwiskiem, jestem idealnie dopasowaną częścią całości.
Ale to wszystko tylko słowa… A medytacja jest bardzo osobistym doświadczeniem, którego nie da się objąć słowami.
Medytacja – na koniec
Mój mąż zapytał mnie kiedyś, czy uważam, że życie jest trudne. Po chwili namysłu odpowiedziałam mu, że według mnie życie samo w sobie jest piękne i proste. To człowiek je komplikuje. Muszę przyznać, że jestem dość dumna z tej refleksji.
Życie samo w sobie jest cudem. To, że moje serce zaczęło bić, że moje płuca przetwarzają oddech w energię, że moje narządy perfekcyjnie z sobą współpracują, jest magiczne. To, że mogę widzieć świat, czuć podmuch wiatru i słońce na twarzy, słuchać muzyki, głosu bliskiej osoby i jeść pyszne potrawy… Otrzymaliśmy wspaniałe narzędzie do doświadczania życia – naszą rolą jest nauczyć się to doceniać.
W książce „Depresja. Jedzenie, które leczy” znajduje się cudowny fragment: „Jeśli na chwilę zapomnisz o otaczającej Cię rzeczywistości i uświadomisz sobie, że jesteś, że żyjesz, że istniejesz, to ten krótki moment jest szczęściem w czystej postaci. To moment, w którym uświadamiasz sobie, że życie jest piękne samo w sobie”. To jest właśnie medytacja.
Sztuką w medytacji i całym życiu jest zapomnieć, czego się chce. Czasem to czego chcemy, nie jest tym, czego potrzebujemy. Dlatego uczę się „ściągać ręce z kierownicy”, odrzucać strach i wypełniać serce spokojem, prosić o wskazówki i ufać, że wszystko ułoży się w zgodzie z najwyższym dobrem.
Więc polecam Ci z całego serca zacząć medytować. Nauczyć się być obecnym w swoim życiu. Poświęcać codziennie jakiś czas wyłącznie sobie. Jeśli uważasz, że jesteś na to zbyt zajęty, zastanów się, ile czasu w ciągu dnia poświęcasz rzeczom nieistotnym. W dzisiejszym świecie liczy się przede wszystkim, to, co potrafisz ignorować, a nie tylko to, na co zwracasz uwagę. Wybieraj mądrze. Pamiętaj, że stres dosłownie ogłupia, wysoki poziom kortyzolu i adrenaliny przez dłuższy czas niszczą organizm i doprowadzają do poważnych chorób. Dlatego jest takie powiedzenie, że jeśli nie jesteś zajęty, pomedytuj pół godziny, a jeśli jesteś bardzo zajęty, pomedytuj godzinę.
Niech całe nasze życie stanie się medytacją i celebracją momentu obecnego.
Namaste 🙏
A jeśli poczujesz, że chcesz wejść znacznie głębiej, zapraszam Cię do lektury mojej książki.
Znajdziesz w niej ponad 300 stron inspirujących, poszerzających świadomość informacji, ale również praktyki i metody, dzięki którym krok po kroku możesz uzdrowić swoje życie.
🙏🙏🙏😚
Hania 😍🙏❤
nie mam duzego zasobu slownictwa wiec podsumuje jednym slowem:
Z A J E B I S T E
Haha 😂😍 Dzięki Filip! Uwielbiam to słowo 💖 Można powiedzieć, że coś jest fajne, super, extra, ale nic nie ma takiej siły wyrazu, jak „zajebiste”. Dziękuję i miłego dnia!
Witaj Moniko:-) od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga i napełnia mnie on dużą dozą optymizmu. Tak miło być tutaj. Niektóre wpisy czytałam wiele razy. Ten jest również piękny i pełen ciepła. Trafiłam tutaj bo od niedawna próbuje stosować dietę AIP, z rożnym skutkiem. Od 13 lat mam zdiagnozowaną chorobę autoimmunologiczną jelit. Jakiś czas temu dużo się zadziało w moim życiu i mocno to przeżyłam, i miałam trudny nawrót choroby. Czasem brak mi cierpliwości… ale tak dużo się z tego wydarzenia nauczyłam i moje relacje z mężem zmieniły się nie do poznania. Było ciężko, ale teraz jest o wiele, wiele lepiej niż kiedyś:-) warto było. Zmieniłam styl życia i znalazłam fajną dietetyk kliniczną. Niestety nie mogę trafić na to co wywołuje objawy, bo one ciągle wracają. Zazdroszczę Ci, tak pozytywnie trochę tej odkrytej intuicji i zrozumienia choroby. Ja wciąż do tego zmierzam. Twój przykład daje nadzieje, że można wszystko i jest bardzo, bardzo potrzebny:-) dziękuje z całego serca za Twojego bloga. Dużo wniósł do mojego życia:-) i dziękuje za ten artykuł. Mogłam spojrzeć na medytację z właściwej strony i chyba jak Ty zacznę od tej minuty dziennie. Przesyłam dużo uścisków i miłego, cudownego dnia Tobie i całemu światu:-)))
Witaj Aga ❤ nawet nie wiesz, ile Twoje słowa dały mi radości na ten dzień i na zawsze. Dziękuję 🙏
Tak się cieszę, że jesteś i że dobrze Ci u mnie… Chcę, żebyś się tu rozgościła, zainspirowała i zaczęła tę fascynującą podróż w głąb siebie.
Wiesz, ja też wiele jeszcze nie rozumiem, nie umiem połączyć kropek, nie znajduję odpowiedzi. Ale przekonałam się, że na wszystko przychodzi odpowiedni czas. Trzeba być cierpliwym i ufać.
Raz usiadłam do medytacji i poprosiłam z całego serca, żeby przyszła do mnie wskazówka. Żebym uzyskała odpowiedź, co najbardziej odcisnęło piętno na moim życiu, zdrowiu i relacjach z innymi. Co muszę w sobie uzdrowić, żeby pójść do przodu. Na drugi dzień zrozumiałam, że to przyszło do mnie we śnie. Kiedy rano zdałam sobie sprawę, co mi się śniło, natychmiast chciałam odepchnąć to wspomnienie, wyrzucić z głowy, chciałam, aby schowało się tam, skąd przyszło, bo było tak bardzo bolesne…
I to był znak. Dotarło do mnie, że skoro to wspomnienie dosłownie mnie boli, oznacza to, że dla mojego ciała ono jest ciągle żywe i póki nie zamknę tego etapu w życiu, póki nie wybaczę, nie zaakceptuję i nie zrozumiem wartości, którą to za sobą niosło, będę cierpieć. Zaczęłam więc uważnie przyglądać się temu, jakie wspomnienia, zachowania innych ludzi, zdarzenia, wywołują we mnie reakcję obronną, opór. To zawsze jest informacja, co wymaga w nas uleczenia. Jakie wspomnienia musimy w nas zaakceptować, przytulić, a potem pozwolić im odejść, aby już nam nie ciążyły.
To jest bardzo, bardzo trudne – zdecydować się pozostać z tym bolesnym doświadczeniem i przyjrzeć się mu bliżej, zamiast sięgnąć po telefon, alkohol, jedzenie czy książkę i odwrócić się od tego. To jest bardzo trudne, ale też bardzo odważne. I tak zaczął się u mnie proces zdrowienia, który trwa do dziś i będzie trwał pewnie jeszcze długo. Ale mnie to nie przeszkadza, jestem taka wdzięczna, pełna radości i nadziei. Jednocześnie uczę się niczego nie oczekiwać i wierzyć, że wszystko dzieje się dla wyższego dobra nas wszystkich.
Dziękuję Aguś, że jesteś 🙏❤
Dziekuje za ten wpisu, Monia. Sama prawda ❤ Dla mnie medytacja to wlasnie stan flow, a siedzenie w ciszy zbyt linearny proces 🙂 Cos co znalazlam dla siebie to "expressive writing", po ktorym od razu niszcze, to co napisalam, daja mi najsilniejsze odczucie, ze oddzielam sie od swoich mysli i uczuc.
Martuś, dziękuję 🙏
Tak, słyszałam o tym. Wiem, że dla niektórych to bardzo pomocne! Przelać wszystko, co się czuje na papier, a potem symbolicznie pozbyć się tego. Mój znajomy powiedział, że jednej osobie pomogło, kiedy oskarżyła w ten sposób swojego zmarłego ojca. By mu wybaczyć, najpierw musiała oskarżyć, wyrzucić z siebie gniew, żal, wsciekłość. I przelała to na kilka grubych zeszytów, aż w końcu coś „puściło”. To niezwykłe, jak różnymi sposobami możemy osiągnąć wewnętrzny spokój i ukojenie. Dlatego właśnie trzeba spróbować tak wielu rzeczy, jak to tylko możliwe! Każdy znajdzie swoją drogę do szczęścia 🙏
Dziękuję za przypomnienie z 'bycia w chwili obecnej’ moja 2mczna córka sprowadza mnie zawsze gdy błądzę. Choć ćwiczę mindeFullness, siła spokoju pl
Dziękuję za celebracje chwili obecnej
Zawsze do usług 🙏
Spodobało mi się, kiedy Eckhart Tolle powiedział, że nigdy nie używa terminu „mindfulness” – jedynie wtedy, kiedy chce wytłumaczyć, dlaczego go nie używa 😀 Mind = umysł, full = pełny. Oczywiście tutaj „mind” używa się w znaczeniu uważać, a „mindfulness” tłumaczy się jako uważność. Mimo wszystko od tamtej pory nie posługuję się już tym terminem 😀
Dzięki Adaś!
Swoją przygodę z medytacją zaczęłam niedawno po przeczytaniu książki „Medytacja dla sceptyków”. Byłam sceptykiem:) Teraz, krok po kroku, idąc za wskazówkami autora, udaje mi się. Wyczytałam również, że mogę za pomocą medytacji zapobiegać stresowi. Zobaczymy 🙂
Witaj Moniko,
Trafiłam na wpisy o medytacji i wdzięczności zupełnie przypadkowo, gdyż głównie szukałam informacji o diecie AIP. Jest, to dla mnie miłe zaskoczenie, gdyż ostatnio staram się wprowadzić, te praktyki w swoje życie. I chociaż śledzę Cię od niedawna, to czytałam już Twoje wpisy kilka razy za każdym razem odkrywając coś nowego. Dziękuję Ci za to, że dzielisz się z nami wiedzą, którą sama zdobyłaś <3
Pewne kwestie nie dają mi jednak spokoju. W jednym z wpisów piszesz o tym, żeby zawsze starać zamienić negatywne wibracje takie jak smutek, złość, lęk, strach na pozytywne wibracje. Potem jednak gdzieś pojawiają się słowa, żeby niezaprzeczać negatywnym emocjom, tylko zaakceptować je i spróbować zrozumieć, co je spowodowało. Trochę się w tym pogubiłam…,
Druga kwestia, to dosyć prywatne, ale może będziesz w stanie mi pomóc. Praktyki medytacji (po swojemu) zaczęłam jakiś miesiąc temu. Od pewnego czasu mam niepokojące sny, po których w ciagu dnia źle się czuje, przygnębiona, smutna.. Śni mi się, że mój mąż mnie zostawia, że mnie nie kocha, że się rozwodzimy… Zawsze miałam poczucie niskiej wartości i często myślę, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra (brak pracy, brak pasji, problemy zdrowotne…) Mam jednak wrażenie, że te wszystkie lęki zaczęły zmieniać się w snu od kiedy zaczęłam medytować. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Oczekiwałam właśnie tego, że medytacja pozwoli uwolnić mi się od różnych leków, że moja samoocena się podniesie i że będę bardziej spokojna. Tym czasem moje lęki "wypływają" na powierzchnie i totalnie nie wiem, co z nimi zrobić.. Czy możesz mi coś poradzić…?
Cześć Dorotka. Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem Ci wdzięczna za te pytania. Tak bardzo chciałam, żeby ktoś je zadał i pojawiłaś się Ty 🙂
Ludzie od dziecka są uczeni, że powinni tłumić „negatywne” emocje – zabrania się im płakać, złościć, smucić. Mówi się nam, że powinniśmy być grzeczni, posłuszni. Tak naprawdę uczy się nas, że niepożądane emocje są złe, a pożądane dobre. Jeśli więc nie uśmiechamy się i jesteśmy nieszczęśliwi, czujemy, że coś z nami jest nie tak i na siłę próbujemy to zmienić. To powoduje opór i jeszcze silniejszy nawrót niepożądanych emocji.
Niebawem zrozumiesz, że pierwsze, co zechcesz uczynić na drodze swojego rozwoju, to oczyścić się i odblokować. Innymi słowy, pozwolić tym stłumionym emocjom (które często przejawiają się w postaci poważnych chorób), wyjść na zewnątrz, przepłynąć przez Ciebie. Nie istnieje inny sposób odblokowania tej energii, jak tylko pozwolić jej się wyrazić – płakać, krzyczeć, przeklinać, wyzywać kogoś w myślach, oskarżyć kogoś w rozmowie twarzą w twarz, pozwolić sobie na smutek i gorszy dzień. Istnieje tylko jeden warunek, aby to miało sens. Musisz być przy tym całkowicie obecna. Musisz mieć świadomość, że jesteś smutna/wściekła/zawstydzona/rozczarowana/zła, zrozumieć, że z jakiegoś ważnego powodu te emocje przyszły do Ciebie i zgodzić się na ich odczuwanie, pozwolić im pobyć z Twoją świadomością, obserwować je. Świadoma obserwacja robi z emocjami to, co promienie słońca robią z lodem – powolutku je rozpuszcza.
Twoje sny są darem dla Ciebie i dowodem na to, że bardzo tłumisz swoje emocje, zwłaszcza strach przed odrzuceniem, który jest najsilniejszym strachem każdego człowieka (jako małe dzieci boimy się odrzucenia, bo jesteśmy niesamodzielni, a w dorosłości ten strach w nas pozostaje, mimo, że nie ma już takiego uzasadnienia). Napisałam, że nie można mieć w medytacji oczekiwań. Ty napisałaś, że oczekiwałaś od medytacji, że Ci pomoże. Robi to, tylko niezgodnie z Twoimi wyobrażeniami 🙂 W śnie nasza świadoma kontrola zostaje zminimalizowana, pałeczkę przejmuje podświadomość i odkrywa to, co zamiatasz pod dywan świadomie za dnia. Twoje sny to dar, który musisz przyjąć. Musisz siąść z samą sobą, przyznać się przed sobą do wszystkiego, co o sobie myślisz i znaleźć w swojej pamięci wydarzenia, które pozwoliły uwierzyć Ci w te wszystkie brednie o sobie. Gdybyś nie była wartościowym człowiekiem, nie byłoby Cię tutaj. Kiedy rodzi się dziecko, jest najbardziej wartościowym darem. W którym momencie życia Ty straciłaś swoją wartość? Powiem Ci – NIGDY. To przekonanie ukształtowali w Tobie ludzie, który nie wiedzieli, co robią… Jesteś wartościowa, jesteś kochana, piękna, mądra i zdolna. Myślisz, że nie masz pasji, bo nasz system edukacji i wychowania nigdy nie pozwolił Ci ich odkryć w sobie. To smutne, ale prawdziwe. Ja długo też myślałam, że nie mam pasji, a teraz nie wiem, jak znaleźć na nie wszystkie czas…
Kluczem do tego, aby przestać czuć się bezwartościowym, jest przestać się porównywać, przestać dążyć do osiągnięcia „chorych standardów”, które narzuca nam społeczeństwo. Ja to zrobiłam i to mnie uwolniło. Jestem sobą i kocham siebie taką, jaką jestem, choć kiedyś byłam dokładnie tam, gdzie jesteś dzisiaj Ty…
Ale ludzie, do brzegu, bo się rozpisałam! Tak, to prawda, że odczuwanie emocji miłości, radości, wdzięczności, empatii i wewnętrznego spokoju to priorytet i cel każdego człowieka, bo tylko w nim dochodzi do materializacji naszych marzeń (jeśli chcesz być szczęśliwa, Twoje wibracje muszą być zgodne z wibracjami szczęścia, inaczej nigdy nie dojdzie do waszego spotkania). Tak, to prawda, że złość, gniew, żal, poczucie winy, wstyd obniżają nasze wibracje i narażają na przyciąganie więcej tego typu sytuacji, jeśli odczuwamy je wystarczająco długo i często. ALE:
1. Jeśli napływa do Ciebie niechciana emocja, nie możesz powiedzieć jej „Odejdź, chcę być szczęśliwa” i na siłę zmieniać swój stan, bo Twój opór tylko pogorszy sprawę. Twoją rolą jest dać się jej wyrazić. W miarę własnego rozwoju nauczysz się, jak panować nad swoimi emocjami. Kiedy przyjdzie smutek, będziesz dokładnie wiedziała, co robić, aby on Cię relatywnie szybko opuścił (np. Poprzez wspomnianą tu technikę Thich Nhat Hanha) i mógł być zastąpiony przez coś lepszego. Wypracujesz to sobie sama z biegiem czasu.
2. Żeby się uzdrowić, w pierwszej kolejności musisz pozwolić wszystkim Twoim niepożądanym i skrywanym dotąd emocjom (niektórzy nazywają je demonami) wyjść z Ciebie, ujawnić się. Takie uzdrawianie czasem może przebiegać szybko, a czasem miesiące i lata. Nie oznacza to też, że przestaniesz doświadczać emocji negatywnych na co dzień. One są naszym nawigatorem, informują nas o tym, że zeszliśmy z naszej drogi, proszą o chwilę refleksji i zmianę trasy 🙂
Tak więc bądź wdzięczna za swoje sny, bo nie każdy ma tyle szczęścia, żeby jego podświadome lęki były tak klarownie komunikowane! Zrób z tym coś. Pokochaj siebie, uwierz w swoją wartość, nie porównuj się więcej. Zapytaj siebie, co kochasz robić. Co robiłabyś najchętniej, gdybyś nie musiała pracować i zarabiać pieniędzy? Co cieszyło Cię zanim stałaś się „dorosła” i zmusiłaś się do zaprzestania niektórych rzeczy. Zapewniam Cię, że każdy z nas ma do czegoś talent. W dzisiejszym skrzywionym świecie czasem po prostu trudno jest go odkryć…
Mam nadzieję, że odpowiedziałam na Twoje pytanie. A gdybyś miała jakieś wątpliwości, pisz do mnie na priva ❤️
Mogłabyś napisać bo jak długim czasie medytowania poczułaś w sobie jakąś zmianę?
Hej, nie jestem w stanie Ci tego powiedzieć, bo u mnie cała zmiana w świadomości zachodziła bardzo gwałtownie, nie tylko pod wpływem medytacji, ale też zdobywania nowych informacji, doświadczania niesamowitych zdarzeń i poznawania niesamowitych ludzi. Nie jestem w stanie tego od siebie odizolować.
Jeśli mogę Ci coś doradzić – nie miej oczekiwań, bo szybko przestaniesz próbować. Powodzenia 💖
przeczytałam i dało mi to nadzieję. Chcę medytować. na dziś mogę tylko płakać, jestem w kryzysie
Ewka, z doświadczenia mogę Ci tylko powiedzieć – płacz, aż się wypłaczesz… Każdy w swoim życiu przechodzi kryzysy, mniejsze lub większe. Zazwyczaj takie kryzysy są początkiem zmian (sama przez takie przechodziłam i być może jeszcze przejdę nie raz). Jeśli tylko pozwolisz sobie w to uwierzyć, te zmiany będą zmianami na lepsze… Ja wierzę, że wszystko dzieje się po coś i wielokrotnie ta wiara pozwoliła mi przetrwać najcięższe chwile.
Musisz zrozumieć, że idzie nowe. Zmiana jest jedyną pewną w tym wszechświecie. Jesteś wspierana, zaufaj…
Pamiętaj też, że najwięcej dowiadujemy się o sobie w najtrudniejszych momentach naszego życia… Życzę Ci, abyś obok cierpienia, potrafiła w tej sytuacji zobaczyć równocześnie pewien rodzaj piękna…
Gdy medytuje to zauważyłam że najgorszy jest moment przerwy pomiędzy moimi oddechami. Następuje wydechu i jest jakiś taki długi. Ta przerwa powoduje że się rozpraszam bo jakby wtedy nie mam co obserwować. Jak to opanować?
Cześć Kochana. Cieszę się, że pytasz o oddech, bo on jest bardzo ważny (tak ważny, że przygotowuję właśnie odrębny artykuł tylko na jego temat). Naturalny wydech powinien być krótki. Dlaczego? Wdech zmusza nas do rozciągnięcia mięśni i wypełnienie płuc. Wydech powinien być biernym i naturalnym efektem skurczu mięśni, które – rozciągnięte – chcą wrócić do normalnych rozmiarów. Tymczasem co robią ludzie? Kontrolują wydech. Specjaliści, zajmujący się oddechem mówią, że im bardziej osoba dąży do kontroli w swoim życiu, tym bardziej kontroluje wydech.
Popracuj nad tym, puść wydech, nie kontroluj go, nie zatrzymuj, nie spowalniaj. Niech wyjdzie sam w swoim naturalnym tempie.
Z kolei co do przerw między oddechami, kiedy rodzi się dziecko, oddycha ciągle, wdech-wydech i znowu wdech-wydech, bez przerwy. W wieku dorosłym nasz oddech jest przerywany (mówi się, że im bardziej zestresowany człowiek, tym dłuższe przerwy w oddechu), co uważamy za normalne. Może dla nas normalne, ale czy naturalne?
Dlatego tak ważna jest praca z oddechem, uważne oddychanie, obserwacja oddechu, bo on wiele mówi nam o tym, co jest w nas. To nasz przyjaciel i nauczyciel 🙏💖
Przypadkiem trafiłam na Twojego bloga i bardzo mnie to cieszy, będę kolejną stałą czytelniczką:) Kilkanaście lat temu medytowałam, później coraz rzadziej miałam okazję czy sprzyjające samopoczucie. Ostatnio jednak poczułam potrzebę powrotu do tych praktyk, jednak nurtuje mnie jedno i byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś napisała, czy da się coś z tym zrobić.
Mianowicie po pierwszej fazie, kiedy się wyciszyłam i uwolniłam od wszelkich myśli, przeszłam do następnej, kiedy to po prostu stapiałam się z otoczeniem – cicho, ciemno, a ja jakbym rozpływała się w powietrzu. W pewnym momencie tak jakbym pod własnym ciężarem zaczęła się zapadać – miałam poczucie spadania z coraz większą prędkością, aż mnie to trochę przerażało. Takie uczucie, jakby zaraz miał zacząć się trans, z którego nie wiadomo, czy wyjdę o własnych siłach 😉 Chcąc nie chcąc musiałam szybko otworzyć oczy i to był koniec medytacji. Powtarzało się to wielokrotnie, za każdym razem bałam się tego samego. Z drugiej strony to fascynujące przeżycie, byłam bardzo ciekawa, co będzie dalej…
Czy mogłabym prosić o opinię, co mogę zrobić lepiej, żeby jednak zachować spokój w czasie kiedy coś dziwnego zaczyna się dziać albo żeby unikać takich przygód?
Cześć Ola! Dziękuję, że się tym podzieliłaś. To, co piszesz, jest fascynujące! Jeśli chcesz usłyszeć moje zdanie, ja bym szła w to dalej. Jeśli chcesz się czuć bezpieczniej i stabilniej, możesz wykonać przed medytacją tzw. oddech uziemiający, który opisuję tutaj: https://bodyclean.pl/oddech-klucz-do-swiadomego-zycia/ (i który sam w sobie jest medytacją).
Prawdopodobnie w swojej medytacji przechodzisz w fale Theta, to są fale występujące w hipnozie, transie, półśnie. To właśnie w fazie tych fal mamy ogromną moc przeprogramowywania niekorzystnych i ograniczających nas przekonań zakorzenionych w podświadomości, oczyszczania się z traum, samoleczenia. Kiedy więc kolejnym razem znów wejdziesz w ten stan, pozostań świadoma na tyle, na ile to możliwe! Obserwuj, co widzisz, co czujesz, co się dzieje. Nie blokuj tego, bo to może przynieść jakiś ogromny przełom. Baw się tym, wizualizuj życie, jakiego pragniesz.
Jestem taka ciekawa, co Ci to przyniesie! Może kiedyś napiszesz o tym książkę 🙏💖
P.S. Czytałam gdzieś, że szamani używali do podróży w „inne wymiary” opali, aby bezpiecznie powracać do tej rzeczywistości. Jeśli zechcesz to wypróbować, to pamiętaj, żeby kupić opal naturalny (dość drogi), nie syntetyk. Ja mam australijski. Buziak!
Bardzo dziękuję za odpowiedź:) Dodała mi odwagi, będę próbować dalej. Jeśli wydarzy się coś, o czym warto będzie wspomnieć, z pewnością się podzielę!
Cześć dziękuję za odpowiedź. Podczas medytacji wlansie nie kontroluje oddechu ale go obserwuje i zauważyłam tę przerwę po wydechu. Ciekawe że nam obserwowałam oddech tuż po obudzeniu rano to nie było tej przerwy. No ale jak już ona występuje to nie wiem jak do niej podchodzić. Też obserwować tę przerwę ?
Jeszcze chciałam się odnieść do komentarza Oli. Takie spadanie mam czasem jak zasypiam i leżę na wznak a wtedy się wybudzam.
Hej, przerwa w oddechu jest u ludzi dorosłych „normalna”, ale czy naturalna? Wynika najczęściej ze stresu. Im mniej zestresowana jesteś, tym bardziej płynny i nieprzerwany jest Twój oddech. Zachęcam Cię do obserwacji tej przerwy, jej długości. Obserwuj, kiedy jest dłuższa, kiedy krótsza i jak to się ma do Twojego samopoczucia. Poświęciłam oddechowi cały artykuł i zachęcam Cię do zapoznania się z nim, może rozjaśni więcej: https://bodyclean.pl/oddech-klucz-do-swiadomego-zycia/
Medytacja to świadomość energii i subtelności w ciele i poza ciałem 🙂
Ładnie to ująłeś 💖🙏
Witaj. Czy medytacja na leżąco ma sens? Mam problemy z kręgosłupem i tak mi najlepiej ale ktoś mi powiedział że taka medytacja nic nie da bo trzeba być w pozycji pionowej z wyprostowanym kręgosłupem a wtedy energia swobodnie płynie. Jak leżę też mam wyprostowany no ale jestem nie w pozycji pionowej tylko horyzontalnej. Drugie pytanie. Czy zamiast na oddechu mogę się skupiać na różnych częściach ciała?
Kochana, nie chcę podważać niczyjego autorytetu, ale nie widzę żadnych przeciwwskazań do medytacji na leżąco, zwłaszcza, jeśli masz problemy z kręgosłupem. Najważniejsze, żeby było Ci wygodnie, bo niewygodna pozycja nie pozwoli Ci się skupić. Jedynym zagrożeniem jest to, że zaśniesz 🙂 Ale jeśli medytujesz przed snem, to żadne zagrożenie. W innym wypadku zawsze można nastawić budzik.
Co do drugiego pytania – jak najbardziej. Nie istnieje jeden sposób na to, jak medytować. Jednego dnia chcesz być świadoma swojego oddechu, a innego dnia chcesz wsłuchać się w swoje ciało, poczuć, co czujesz w środku, jeszcze innego chcesz wizualizować sobie swój idealny dzień i czuć wdzięczność jeszcze zanim to nastąpi, a kolejnego chcesz zadać pytanie i poczekać na odpowiedź. Medytacja powinna być Twoja, unikalna i niewymuszona. To Ty wiesz najlepiej, czego Ci potrzeba. Wsłuchaj się w siebie ❤️❤️❤️