Ostatnia aktualizacja: 23 czerwiec 2020
Twoje TSH jest w nomie i Twój lekarz twierdzi, że wszystko jest w porządku? Mimo to, Ty czujesz się coraz gorzej. Twoja energia spada, rośnie zmęczenie, waga nie chce się unormować i pojawiają się kolejne objawy choroby, a Ty nie rozumiesz, dlaczego. Obwiniasz siebie o ten stan rzeczy, ale musisz wiedzieć, że to nie jest Twoja wina. Weź sprawy w swoje ręce. Przeczytaj, jakie były moje początki w dociekaniu stanu zdrowia oraz sposoby leczenia tarczycy, Hashimoto i (przede wszystkim) układu odpornościowego, który może uzdrowić KAŻDĄ naszą dolegliwość.
Hashimoto nie jest chorobą tarczycy, lecz układu immunologicznego, dlatego nazywana jest chorobą autoimmunologiczną. Obecnie uważa się, że układ odpornościowy omyłkowo niszczy ten gruczoł (w co nie wierzę – przeczytaj, dlaczego tutaj). Dlatego nasze działania w pierwszej kolejności powinny skupiać się na wsparciu i uregulowaniu pracy naszego systemu odpornościowego.
Ostatnimi czasy nadzwyczaj często słyszę lub czytam o panującej obecnie „modzie” na Hashimoto i problemy z tarczycą. W moim odczuciu określanie tej (i jakiejkolwiek innej) choroby „modą” może być bardzo bolesne dla osób, które się z nią borykają. Stosunkowo częstsze wykrywanie Hashimoto to nie moda, lecz efekt dostępu do coraz bardziej rzetelnych informacji i wyższej świadomości odnośnie właściwej diagnostyki.
Jestem szczęśliwa, że coraz więcej osób, samodzielnie lub z pomocą specjalistów, jest właściwie diagnozowanych, dzięki czemu ich cierpienie dobiega końca. Mimo to, nadal jest wiele nieszczęśliwych ludzi, którzy nie rozumieją powodu złego samopoczucia i często tragicznej kondycji swojego organizmu. Mam ogromną nadzieję, że poniższe informacje pozwolą przynajmniej niektórym dotrzeć do sedna problemu.
Hashimoto – diagnostyka
Dociekając stanu mojego zdrowia, słyszałam wiele sprzecznych opinii lekarzy, którzy w większości uważali, że jestem zdrowa, mimo, że komunikowałam im coś odwrotnego. Wszystko dlatego, że moje wyniki mieściły się w laboratoryjnych widełkach…
Zaczęło się od tego, że kilka lat wstecz poszłam do lekarza z problemem nietolerancji zimna. Tak właśnie. Kiedy lekarz zapytał, co mi dolega, powiedziałam „jest mi ciągle zimno”. Usłyszałam, że taka moja uroda i muszę jeść więcej rozgrzewających zup i przypraw. Dostałam też skierowanie na badanie TSH. Poziom TSH sięgnął powyżej 9, potem spadł poniżej 4, więc został zbagatelizowany (również przeze mnie, bo zaufałam opinii lekarza).
Po kilku latach (przy okresowych badaniach) mój wynik TSH był na poziomie 3,24. Usłyszałam, że to wynik prawidłowy (bo mieści się w ustalonym przedziale), dlatego nie ma potrzeby dalszych badań.
Później otrzymałam komentarz innej lekarki, która wskazała, że mimo, iż wynik mieści się w normach referencyjnych, to jest zbyt wysoki i wymaga dalszych badań (nie mówiąc już o sytuacji, kiedy chciałabym zajść w ciążę, bo wtedy „trzeba będzie zbijać lekami poniżej 2”). No więc o co chodzi? Mieszczę się w normach, ale jednak nie? Jestem zdrowa, ale jednak nie do końca?
Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i (konsultując to z dietetykiem) wykonałam szereg badań, nie tylko pod kątem tarczycy, ale też ogólnego stanu mojego zdrowia (o konkretnych badaniach piszę poniżej).
Co zaniepokoiło mnie po wykonaniu badań? TSH wzrosło do 4,11, poziom hormonów tarczycy fT3 i fT4 spadł, USG wykazało, że moja i tak już maleńka tarczyca nadal się kurczy (objętość płatów z 11 ml spadła do 8 ml, gdzie norma wynosi średnio 13-18 ml). Dodatkowo, pojawiły się przeciwciała anty TPO, czyli przeciwciała atakujące komórki tarczycy. Ich poziom nie był wysoki, ALE sam fakt pojawienia się w organizmie przeciwciał jest ważnym sygnałem. Zdarza się też, że przeciwciała są niskie, kiedy proces zapalny wygasa, gdyż tarczyca jest już doszczętnie zniszczona… Dorzucając do tego:
- mocno doskwierającą mi wrażliwość na zimno (szalik i gruby sweter były nieodłączną częścią mojej codziennej garderoby)
- problemy z termoregulacją (w słońcu natychmiastowo robiło mi się zbyt gorąco, a kiedyś mogłam opalać się godzinami)
- chroniczne zmęczenie
- problemy jelitowe (bulgotanie w jelitach, zaparcia, wzdęcia)
- przesuszoną skórę, wypadające włosy i łamliwe paznokcie
- bóle stawów
- problemy ze snem
- zaburzenia hormonalne
- obrzmiałą („lejącą się”) twarz
- stany lękowe
zdecydowałam się nie czekać, aż będzie za późno, moje wyniki się pogorszą, a endokrynolog wyda wyrok wraz z receptą na syntetyczne hormony tarczycy. Pamiętajmy, że Hashimoto najczęściej przebiega bezobjawowo, a symptomy nam towarzyszące wynikają z postępu niedoczynność lub nadczynności tarczycy.
Moje złe samopoczucie w połączeniu z diagnostyką pozwoliły mi podjąć stosunkowo szybką, lecz niełatwą decyzję. Postanowiłam zawalczyć o zdrowie mojej kochanej tarczycy i całego ciała w 100% naturalnymi sposobami (w tym dietą eliminacyjną, o której piszę dalej). Zapragnęłam podejść do tego holistycznie, zaczęłam zgłębiać temat i wspierałam się też doświadczeniem mojego dietetyka. Jako zagorzała przeciwniczka leków (choć zdaję sobie sprawę, że czasem w zaawansowanym stadium choroby, kiedy tarczyca jest już zniszczona, odpowiednio dobrane hormony mogą okazać się pomocne), postanowiłam wesprzeć swój organizm naturalnymi metodami i sprawdzonymi sposobami, którymi chcę się z Wami podzielić w nadziei, że okażą się pomocne.
Hashimoto – leczenie? Naturalnie!
Po konsultacjach z dietetykiem udałam się na konkretne badania. Na większość z nich niestety nie otrzymacie skierowania od lekarza. Oczywiście każdy z nas jest inny, lecz kluczowymi badaniami, które mogą wiele powiedzieć o naszym stanie zdrowia, są:
- Pakiet tarczycowy: TSH, fT3 i fT4, USG tarczycy, antyTPO i antyTG
- Morfologia z rozmazem
- Lipidogram (czyli nie tylko cholesterol całkowity, ale także poziom HDL, LDL i trójglicerydów)
- Poziom witaminy D3 (metabolit 25 (OH)) – prawidłowy poziom zaczyna się od 60ng/ml (przy Hashimoto najlepiej około 80-100)
- Poziom witamin z grupy B (zwłaszcza B12 i kwas foliowy)
- Homocysteina (powinna wynosić około 7 umol/l)
- Ferrytyna – białko odpowiadające za gromadzenie żelaza i utrzymywanie go w biodostępnej dla organizmu formie; wynik samego żelaza we krwi jest niemiarodajny – u mnie oscylował w górnych granicach normy, a ferrytyna była poniżej normy (na poziomie 5ng/ml, a powinna być około 90!)
- Krzywa cukrowa i krzywa insulinowa z obciążeniem 75, na czczo, po 1 i po 2 godzinach.
Dodatkowo, wykonałam pełny pakiet badań na nietolerancje pokarmowe (przeciwciała w klasie IgG), dzięki czemu dowiedziałam się, jakie produkty muszę wykluczyć z diety i na jaki czas, aby pozbyć się stanu zapalnego, spowodowanego ciągłym spożywaniem nietolerowanych produktów.
Normy referencyjne a realny stan tarczycy – jak interpretować wyniki pakietu tarczycowego?
Pamiętajmy – sam fakt, że nasze wyniki mieszczą się w referencyjnych normach, nie oznacza, że są prawidłowe.
TSH (hormon tyreotropowy) – wynik powinien mieścić się w dolnych normach (między 0,4-2,5). Wynik powyżej 2,5 powinien być sygnałem ostrzegawczym. Wynik niższy niż 2,5 jednak nie oznacza, że wszystko jest w porządku. Diagnozowanie stanu tarczycy na podstawie samego poziomu TSH jest niemiarodajne, bo TSH nie jest hormonem tarczycy, lecz przysadki mózgowej. Tak więc poziom TSH może wskazać nam drogę, ale nie musi. Wtedy powinniśmy szukać dalej.
FT3 (trójjodotyronina) i fT4 (tyroksyna) – im wyższy wynik względem norm referencyjnych, tym lepiej (ALE: wynik powyżej normy może świadczyć o nadczynności tarczycy). FT3 powinno wynosić co najmniej 70% normy, a fT4 – 50%.
AntyTPO i antyTG– tutaj każdy poziom przeciwciał powinien skłonić nas do dalszych poszukiwań, gdyż zdrowy układ odpornościowy nie powinien wytwarzać ich wcale. Z reguły przy Hashimoto przeciwciała są podwyższone. Jednak nawet niski poziom (5 IU/ml) może zwiastować początek choroby autoimmunologicznej lub (jak wcześniej wspomniałam) oznaczać wygasający stan zapalny, który mocno zniszczył już tarczycę.
USG tarczycy – prawidłowe wymiary obydwu płatów u kobiety to w sumie około 18ml, u mężczyzny 25. Miąższ jednorodny, normoechogeniczny.
Chcę podkreślić, że diagnostyka związana z tarczycą i Hashimoto nie jest prosta. Nawet jeśli TSH jest niskie, nie oznacza to zdrowia. Dlaczego? Powtórzę: TSH nie jest hormonem tarczycy, a przysadki mózgowej. Dlatego należy poszerzyć diagnostykę i nie sugerować się wyłącznie poziomem TSH.
Bliska mi osoba miała wzorowe TSH przez lata, badała się regularnie. Ból w szyi skłonił do dalszych badań. USG wykazało guzy na tarczycy, fT3 i fT4 – niedoczynność, a przeciwciała – początki Hashimoto:
Niestety sama przekonałam się o tym, że testy laboratoryjne są zawodne i często niemiarodajne. Potrafią różnić się, w zależności od pory dnia, poziomu stresu oraz oczywiście laboratorium, w którym robimy badania.
Objawy Hashimoto są nieswoiste, co oznacza, że mogą być charakterystyczne dla wielu schorzeń. W związku z tym diagnostyka Hashimoto jest jeszcze bardziej skomplikowana. Najczęstsze objawy Hashimoto:
- Otyłość, przybieranie na wadze lub znaczny spadek wagi
- Spadek energii i długotrwałe zmęczenie
- Problemy ze snem lub zmęczenie pomimo 8-10h snu
- Problemy trawienne: bóle brzucha, bulgotanie w jelitach, zaparcia, biegunki, wzdęcia
- Zaburzenia na tle emocjonalnym: wahania nastrojów, nerwowość, stany depresyjne, napady lęku
- Zaburzenia procesów poznawczych: myślenia, koncentracji, pamięci
- Zła kondycja skóry (wysuszenie), włosów (wypadanie) i paznokci (łamliwość)
- Zaburzenia menstruacji
- Niskie libido
- Obniżona odporność i częste infekcje
- Problemy z krążeniem (zimne dłonie i stopy)
- Nietolerancja na zimno i problemy z termoregulacją
- Osłabienie oraz bóle stawów, kości, mięśni
- Obrzęki: twarzy, szyi, oczu
Pamiętajmy, że choroba może mieć przebieg utajony, dlatego zalecane jest wykonanie przynajmniej podstawowego pakietu tarczycowego.
Dieta w Hashimoto
Sposób odżywiania odgrywa ogromną rolę nie tylko w przypadku chorób określanych jako autoagresywne, ale przede wszystkim we wsparciu układu odpornościowego i poprawie ogólnego stanu zdrowia.
Hashimoto może mieć związek ze złym stanem jelit. Najczęściej przytaczanymi produktami, które przyczyniają się do pogorszenia pracy tarczycy i pogłębiania stanów zapalnych są:
- Nabiał
- Gluten
- Cukier
W związku z tym, że u wielu z nas są to podstawowe składniki diety, trudno odrzucić je wszystkie na raz. Niektórzy niestety nie wyobrażają sobie życia bez tych produktów i nie podejmują walki o zdrowie. Inni zażywają hormony, lecz niestety często nie przynoszą one oczekiwanych rezultatów. Na szczęście są też tacy, którzy decydują się stopniowo przechodzić na dietę eliminacyjną. Najpierw odstawiają cukier we wszelkiej postaci oraz przetworzone produkty (w tym słodycze). Inni w pierwszej kolejności rezygnują z mleka i jego przetworów lub z produktów zawierających gluten. I taka łagodna eliminacja jest jak najbardziej zalecana. Daje organizmowi możliwość stopniowego przystosowywania się do nowego pokarmu, a nam czas na zaplanowanie odpowiedniej diety i poszukanie nowych inspiracji związanych z posiłkami.
Ja postanowiłam od razu rozpocząć protokół autoimmunologiczny (ang. Autoimmune Protocol, AIP). Tutaj bliżej opisuję, co to jest protokół autoimmunologiczny, przedstawiam listę produktów polecanych i zakazanych na AIP oraz suplementację. Decyzja o AIP, czyli diecie mocno eliminacyjnej była poprzedzona oczywiście godziną płaczu. Dlaczego? Bo przecież „kocham gluten, cukier i nabiał”. Cały mój jadłospis bazował na tych produktach. Na śniadanie jadłam owsiankę z mlekiem, miodem i owocami (czyt. gluten z nabiałem i cukrem), na obiad makarony, naleśniki czy pierogi ruskie (głównie gluten i nabiał), a na kolację – hm – kanapki z serkiem i jogurcik owocowy (gluten-nabiał-cukier). Poza tym byłam strasznym łasuchem. Pierwsza myśl – „to co ja będę jadła?”. Na szczęście pozytywne nastawienie i dobra organizacja sprawiły, że przejście na AIP okazało się prostsze niż myślałam (nie proste, ale prostsze). Tutaj parę rad, które może okażą się pomocne. Jeśli ja dałam radę, Ty też możesz 🙂
KSIĄŻKA O PROTOKOLE AUTOIMMUNOLOGICZNYM (WRAZ Z PRZEPISAMI)
Dla osób rozpoczynających przygodę z protokołem autoimmunologicznym stworzyłam materiał, który jest bardzo pomocny i pozwoli przetrwać trudne początki. To książka, w której zawarłam nie tylko kluczowe informacje na temat protokołu autoimmunologicznego, ale również smaczne roślinne przepisy, które ułatwią czas diety.
Moja książka to e-book, czyli dokument w formie elektronicznej (format PDF), który możesz bez problemu odczytać na swoim laptopie, komputerze stacjonarnym, tablecie, a nawet telefonie. Nie potrzebujesz do tego celu żadnego czytnika czy niestandardowej technologii.
Sprawdź spis treści i otrzymaj 3 darmowe przepisy >>
Protokół autoimmunologiczny to nie tylko dieta, ale całościowe podejście, łączące gęste odżywczo i antyzapalne pożywienie ze zbalansowanym stylem życia. Ma on na celu poprawić stan naszych jelit, gdzie leży prawie 80% naszej odporności. W zależności od stanu naszego zdrowia, protokół może trwać miesiąc, trzy, a nawet pół roku (czytałam też o osobach, które przybywały na AIP rok, choć często odradza się aż tak długą eliminację z uwagi na ryzyko niedoborów). O AIP mówi się, że jest to restrykcyjna wersja diety Paleo.
Oprócz samej diety, w chorobach autoimmunologicznych ważna jest również suplementacja. Zależy ona od wyników badań i zaleceń lekarza lub dietetyka. U mnie była to „taka podstawa”:
- L-selenometionina (dobrze przyswajalna forma selenu);
- Cynk (może być w formie pikolinianu, cytrynianu, glukonianu);
- Omega 3 (kwasy EPA i DHA);
- D3 (u mnie z lanoliny);
- K2 MK7;
- B12, potem B-kompleks (u mnie forma zmetylowana, gdyż mam mutację genu MTHFR, która dotyczy coraz większej liczby ludzi; o problemach z metylacją przeczytacie tutaj);
- Probiotyki;
- Magnez w formie cytrynianu;
- Kurkumina (działa przeciwzapalnie, jej biodostępność zwiększa się w połączeniu z piperyną, lecz na protokole piperyna jest niedozwolona);
- Laktoferyna – uzupełnia braki żelaza i ogranicza wzrost patogenów;
- TMG (wspiera metylację, wątrobę, wspomaga trawienie, obniża poziom homocysteiny);
- Witamina C (np. kwas L-askorbinowy rozpuszczony w wodzie z sokiem z cytryny, aby lepiej się wchłaniał);
- oraz na poprawienie stanu jelit wywar ze szpiku z kości cielęcych lub wołowych (minimum 7-8h gotowania i codziennie szklanka wywaru do jedzenia lub pieczenie kości ze szpikiem przez 30 minut w piekarniku w 190 stopniach).
Poniżej przedstawiam ogólne zalecenia do diety, oparte o moje wyniki badań (moja dieta powinna być teoretycznie niskowęglowodanowa w związku ze skokami insuliny, ale tarczyca potrzebuje cukru, więc musiałam tutaj pójść na pewne kompromisy). Często przy Hashimoto występuje również insulinooporność lub cukrzyca, więc to mogą być przydatne zalecenia dla niektórych z Was:
- 3 posiłki spożywane co 4 godziny o mniej więcej stałych porach (insulina spada dopiero po około 3 godzinach od posiłku, więc warto dać sobie czas na obniżenie jej poziomu we krwi);
- pomiędzy posiłkami wyłącznie woda (minimum 1,5 litra dziennie), która nie powoduje skoków insuliny w przeciwieństwie do herbat i innych smakowych płynów – piłam wodę 30 minut przed posiłkiem (czasem rozpuszczałam w wodzie 1 łyżkę octu jabłkowego lub cytrynę, aby zakwasić żołądek przed posiłkiem białkowym) i 2,5 godziny po posiłku, aby nie zaburzać trawienia i wchłaniania substancji odżywczych;
- śniadanie białkowo-tłuszczowe – takie śniadania są bardzo sycące, u niektórych mogą hamowały skoki insuliny, które powodują spadek energii, senność i natychmiastowy głód;
- obiad: białko + tłuszcz +warzywa + węglowodany (przykładowo: kawałek mięsa – sałatka z dużą ilością oliwy – puree z batata) – nie każdemu poleca się łączenie węglowodanów (zwłaszcza skrobi) z białkiem. Ja dobrze się czuję po takim posiłku, ale polecam obserwować swoje samopoczucie;
- kolacja to warzywa + tłuszcz + węglowodany – dzięki węglowodanom na kolację łatwiej zasypiałam i nie miałam już problemów ze snem; moim ulubionym kolacyjnym daniem były zupy warzywne, do tego owoc lub częściej węgle złożone: np. chipsy z platanów (uwielbiam).
Na protokole lepiej jeść rzadziej, a więcej (czyli odwrotnie do tego, co obecnie jest zalecane). Jeśli ktoś pracuje fizycznie lub ma taką potrzebę, spokojnie może zaplanować 4 posiłki dziennie. U mnie 3 były wystarczające.
Styl życia
Aby nasz stan zdrowia poprawił się, sama dieta nie wystarczy – trzeba podejść do tematu holistycznie, bo nie składamy się tylko z ciała, ale również umysłu, duszy i świadomości. Obowiązkowo przeczytaj ten artykuł, którzy przyniósł nadzieję na wyleczenie wielu ludziom: Choroby autoimmunologiczne – możesz wyzdrowieć całkowicie.
U mnie ogromne znaczenie miało 5 aspektów, z czego pierwszy i ostatni był kluczowy:
- Odzyskanie poczucia szczęścia – koniecznie przeczytaj o tym tutaj.
W wielkim skrócie – uczę się nie być perfekcjonistką i pedantką, uczę się nie martwić opiniami innych i dostrzegać pozytywy każdej sytuacji. Staram się zachować balans między pracą, życiem prywatnym i odpoczynkiem. Sypiam średnio 7-8 godzin. Kładę się spać przed 23, wstaję koło 6 i pierwszą godzinę każdego nowego dnia poświęcam w 100% sobie. - Obcowanie z naturą – mam na myśli znacznie więcej niż siedzenie na ławce w parku… Chodzenie boso po trawie, dotykanie drzew, pielęgnacja roślin, witanie i żegnanie się ze słońcem, obserwacja gwiazd, kąpiele w żywej wodzie (morzu, rzece, jeziorze), przebywanie ze zwierzętami, nasłuchiwanie odgłosów przyrody. Nie potrafię określić słowami, jak uzdrawiający wpływ ma na nas natura.
- Naturalne kosmetyki i środki czystości – czyli chemiczny detoks: naturalna pasta bez fluoru, domowy antyperspirant bez aluminium (mój ulubiony), nierafinowane oleje do pielęgnacji twarzy, włosów i ciała, mydło, żel do kąpieli i szampon na bazie tylko naturalnych składników. Usunęłam chemiczne środki czystości, poznałam siłę sody oczyszczonej i kwasku cytrynowego. Zakupiłam też naturalny płyn do mycia naczyń, płyn do łazienki, kabin i wc 🙂 Coby nie zjadać i nie wdychać za dużo chemii. A wiecie, że podpaski i tampony są wybielane szkodliwym chlorem? W sklepach eko można kupić produkty z certyfikowanej bawełny organicznej (bez chloru, perfum, lateksu, plastiku czy dioksyn).
- Aktywność fizyczna – zanim zdałam sobie sprawę z mojego stanu zdrowia, ćwiczyłam bardzo intensywnie (kardio 5-6 razy w tygodniu). Nie miałam pojęcia, jak destrukcyjnie działa to na mój organizm i zestresowane nadnercza. Nie rozumiałam, dlaczego trening nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Kiedy zrozumiałam, że przy Hashimoto lepszy jest umiarkowany wysiłek fizyczny, zarzuciłam kardio na rzecz „spokojnych” treningów (siłowych, pilatesu i jogi) wykonywanych 3-4 razy w tygodniu.
- Sen – brak snu to odmawianie sobie samoleczenia na własne życzenie, bo to właśnie wtedy w największym stopniu leczymy swoje ciała.
Protokół autoimmunologiczny – efekty
Jeśli chodzi o moje samopoczucie, na początku, nie ukrywam, było kiepskie. Duża ilość surowych warzyw i mięsa dawała się we znaki mojemu nieprzyzwyczajonemu układowi trawiennemu, więc uczucie ciężkości, zaparcia, biegunki i wzdęcia zdarzały się często.
Dodatkowo, dotychczas mój organizm czerpał energię z węglowodanów, a nagle musiał przestawić się na czerpanie jej z tłuszczu, co jest znacznie bardziej wymagające. Z kolei nabiał, gluten i cukier są mocno uzależniające, więc czułam się dosłownie, jak narkoman na detoksie. Z wszystkich powyższych względów na początku byłam trochę osłabiona. Łatwo się wtedy zniechęcić. Dlatego też polecam stopniową eliminację produktów, aby złagodzić gorsze samopoczucie.
Na szczęście stosunkowo szybko zaczęłam zauważać pierwsze oznaki zdrowienia. Śniadania białkowo-tłuszczowe nie powodowały spadków energii, więc czułam się bardziej wypoczęta i przestałam podjadać. Po około dwóch tygodniach zmniejszyła się wrażliwość na zimno, a skóra twarzy się ujędrniła (prawdopodobnie przez wyższe spożycie tłuszczu, którego wcześniej unikałam jak ognia) i zmniejszył się jej obrzęk.
Po około miesiącu zaczęłam czuć się bardziej wypoczęta (również dzięki temu, że zaczęłam lepiej sypiać). Po czterech miesiącach zaczęłam chudnąć, więc wnioskuję, że uregulowała się gospodarka cukrowo-insulinowa. Poprawiła się też kondycja moich włosów, skóry i paznokci. Kiedy na początku przestałam malować paznokcie (aby dodatkowo nie narażać się na kontakt z chemią), były w opłakanym stanie (co wcześniej ukrywałam pod warstwą lakieru). Teraz są twarde i nie rozdwajają się, pomimo braku stosowania odżywek i utwardzaczy. Zauważyłam też, że podczas ćwiczeń nie doskwiera mi już ból kolan.
TSH stopniowo spadało – po 2,5 miesiącach z 4,11 spadek do 3,14, a po 5 miesiącach do 2,5. Nie ma szału, bo wiem, że u niektórych spadek poniżej 2 następuje już po 1-2 miesiącach diety. Mimo wszystko byłam zadowolona.
Madzia, która kupiła mój e-book o protokole, napisała:
Oczywiście przygotowywanie posiłków jest czasochłonne, lecz dobra organizacja oraz zamrażarka potrafią bardzo ułatwić życie.
Hashimoto – podsumowanie
Na koniec chcę zwrócić uwagę na niezwykle ważną rzecz, z której nie wszyscy zdają sobie sprawę. Chodzi o ignorowanie sygnałów z ciała. Nasz organizm doskonale wie i daje nam jasno znać, kiedy coś nam szkodzi. My zdajemy się tego nie zauważać albo gorzej – staramy się to zagłuszyć. Kiedyś sama tak robiłam. Ignorowałam problemy układu pokarmowego – wolałam wziąć krople żołądkowe albo środek przeciw wzdęciom, zamiast przyznać przed sobą, że dany pokarm mi szkodzi i nie powinien być przeze mnie spożywany. Chętnie sięgałam po środki przeciwbólowe, zamiast dociekać źródła bólu. Tabletkami zbijałam gorączkę, która ma przecież za zadanie zwalczyć infekcję i ograniczyć rozwój bakterii (efekt: naturalny proces obrony zostawał przerwany, a infekcje powracały ze zdwojoną siłą). Kiedy organizm był zmęczony i prosił o odpoczynek, pobudzałam go kawą albo energetykami.
Byłam pracownikiem korporacji i naprawdę wiem, jak to jest. Dziś nie mamy czasu chorować ani odpoczywać.
Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, jestem szczęśliwa i wdzięczna za to, że mój stan zdrowia w pewnym momencie się pogorszył. Organizm zaczął dawać mi jasne sygnały. Gdyby nie to, nie miałabym motywacji do zmian, których zawsze głęboko w sercu pragnęłam. Teraz odwróciłam moje życie do góry nogami (łącznie z rzuceniem pracy) i czuję, że zaczynam żyć na nowo…
Od kiedy zrozumiałam, że zdrowy układ odpornościowy jest w stanie (bez leków) poradzić sobie z każdą chorobą i uzdrowić mnie, zdecydowałam się o niego zadbać ze wszystkich sił i wsłuchiwać w moje ciało. Potrzebujemy zadbać o swoje ciała, tak jak one dbają o nas (o czym piszę tutaj). Twoje ciało Cię kocha i codziennie pracuje na pełnych obrotach – odwdzięcz mu się za to albo chociaż nie utrudniaj.
Jeśli macie jakieś refleksje, inne doświadczenia odnośnie diagnostyki Hashimoto i walki z chorobą, podzielcie się ze mną i resztą! Nawet jeśli nasze początki były trudne, możemy ułatwić życie kolejnym osobom zmagającym się z tą jednostką chorobową.
P.S. Zgodnie z prawem informuję, że wszystkie moje publikacje na blogu są osobistymi opiniami oraz doświadczeniami i należy je traktować informacyjnie. Nie mogą one zastąpić porady lekarza, dietetyka lub właściwego specjalisty.
Witaj! Fajnie się czyta o wspólnej sprawie, bo nie czujemy się wtedy sami:-). Kilka lat temu postąpiłam podobnie jak Ty, z małym wyjątkiem: rzadziej korzystam z aktywności. Gdy tylko mam czas, wskakuję na rower lub zwyczajnie łażę, gram w speed mintona. Oczywiście wyłamuję się i wcinam czasem słodkości – mam dobrych ludzi wokół siebie, którzy w taki sposób „troszczą się” o mnie lub odwdzięczają;-). No i sery niestety lubię. Ale… Gdy okazało się, że noszę w sobie towarzysza muchomora, wprowadziłam (wbrew temu, co wielu uważa) naturalne kwaszonki. Produkuję je samodzielnie (jak całą „chemię” wokół siebie, domu i ogrodu) i zauważyłam mega pozytywy! Język stał się różowiutki, przelewań w jelitach brak, stolec niczym cadilac, jeszcze więcej energii życiowej! To naprawdę mega pozytyw! Ale… Nie wlazłam tu przypadkiem. Na podstawie tego, co piszesz i swoich doświadczeń, zdajesz się być osobą otwartą, żyjącą blisko natury. Prócz Hashi, którego zdaje się trzymać w ryzach, borykam się z punktowo zaognionymi dziąsłami. Nie jest to parodontoza, a prawdopodobnie właśnie muchomor. Mam wątpliwości, czy uda mi się kwaszonkami i ostatnio dołączoną do mojej diety ziemią okrzemkową usunąć tego paskuda z uwagi na biofilm, jaki wytworzyły sobie obcujące z grzybem bakterie. Moja dieta zawiera wszystko to, co sama przyjmujesz, wzbogacona dodatkowo o świeżo wyciskane soki warzywno-owocowe. I nic. Wprawdzie krwawienie z dziąseł niemal ustąpiło, to jednak jest, a dziąsła pozostają niezmiennie zaognione od lat! To mój problem, z którym nie mogę sobie poradzić i nie jest to wina kamienia czy osadu nazębnego, bo go nie hoduję;-). Może zetknęłaś się z podobnym do mojego problemem i wiesz, co jeszcze naturalnego mogę uczynić, by go rozwiązać?
Wow, ale jesteś pozytywna dziewczyna, kochana! 🙂 Jestem pod wrażeniem Twojego stylu życia.
Co do zadanego pytania: od niedawna zaczęłam mieć nadwrażliwe zęby, zwłaszcza przy bardziej odsłoniętych szyjkach, nie jestem w stanie powiedzieć, co konkretnie mi pomogło, bo podeszłam do tematu wielopłaszczyznowo:
– codziennie z samego rana na czczo stosuję płukanie olejem kokosowym nierafinowanym przez 15-20 minut (nie połykam oleju), po czym myję zęby (ponoć dobry jest też olej sezamowy i słonecznikowy);
– zamieniłam twardą szczoteczkę plastikową na miękką eko bambusową (do kupienia w sklepach z naturalną chemią :));
– zaczęłam pić srebro koloidalne (dość obszerny temat, ale odsyłam do tego artykułu: http://www.dobreziola.com/2015/06/srebro-koloidalne-do-picia-czy-tez-nie.html)
– mam bio pastę bez fluoru, ale oprócz tego myję zęby też pastą zrobioną z samej sody oczyszczonej i wody utlenionej, myję delikatnie, żeby kryształki sody nie drażniły dziąseł, ani szkliwa;
– nitkuję zęby codziennie;
– wróciłam po wakacjach do suplementacji D3 i K2, zaczęłam brać też magnez (400).
Hm, więcej na razie nie przychodzi mi do głowy. Mam nadzieję, że coś pomoże :*
Dzięki za reakcję! Mam rozumieć, że odsłonięte u Ciebie szyjki też krwawią? Czy tylko nadwrażliwość dokucza? Robię prawie to samo co Ty, z tą różnicą, że zamiast gotowej pasty stosuję domowego wyrobu (olej kokosowy, soda oczyszczona, sól himalajska lub morska, olejek z mięty herbacianej), a do płukania woda utleniona rozcieńczona pół na pół z wodą. Aaa! I srebra jeszcze nie stosowałam, jako biżuteria mi nie służy;-D. Serio: muszę poczytać o nim. Sęk w tym, że odkąd pamiętam, jeszcze za dzieciaka miałam problem z odsłoniętymi szyjkami. Potem dołączyły stany zapalne i tak jest do dziś. Proces jedynie spowolniłam, ale jak będzie trzeba, wszystko wypróbuję. No, prawie;-). Jeśli wierzyć temu, że Diatomit niszczy osłonkę chitynową, jest szansa, że może pomoże. Ziemię piję od tygodnia raptem, więc na rewelacje jeszcze nie czas. Ale o srebrze poczytam. Dziękuję za wskazówki i odpowiedź. Pozdrawiam ciepło:-)
U mnie krwawienie dziąseł występuje czasem po myciu ząbków. Dentysta powiedział mi, że dziąsła można tak „zagniatać” grzbietem szczoteczki, żeby przykryły szyjkę, ale jakoś mnie to nie przekonuje 🙂
Srebro koloidalne polecono mojemu tacie, kiedy zaczęły mu się ruszać zęby. Stwierdziłam, że też spróbuję, bo ono ma bardzo szerokie zastosowanie. Na razie za krótko stosuję, żeby coś powiedzieć więcej. Jeśli zaczniesz, to pamiętaj, żeby robić odstęp chociaż godzinny między srebrem a witaminą C i pić dużo wody.
Gdybym mogła jeszcze pomóc, daj znać. I odezwij się, czy są jakieś rezultaty. Dzięki, że napisałaś Kochana. Buziak!
Moniko, nie wiem, czy zetknęłaś się z tym artykułem (jest dość obszerny, napisany w oparciu o książkę Nadieżdy Sieminowej), ale skoro rozpoczęłaś suplementację wapniem, warto tu zajrzeć: https://www.igya.pl/przeglad-diet/ciekawostki-zywieniowe/594-krzem-si-jako-pierwiastek-ycia
Dziękuję! Bardzo ciekawy artykuł. Z tym wapniem opinie są bardzo podzielone. Ty suplementujesz wapń? Uzupełniasz krzem w jakiejś konkretnej postaci?
Nie, nie suplementuję wapnia. Pozyskuje go w postaci naturalnej z soków świeżo wyciśniętych, warzyw surowych. Krzem aplikuję w postaci pokrzywy (również w soku, rośnie obok na polu;-)), a ostatnim hiciorem dla mnie okazała się ziemia okrzemkowa (to przez nią tu trafiłam:-)). Zbyt krótko ją jednak stosuję, by cokolwiek istotnego opowiedzieć. No, może… zmniejszył się i to znacząco ból krzyża (ale zażywam też wysoką dawkę wit. z grupy B), ostatnia miesiączka też była bezbolesna, zmniejszyło się i to znacząco! krwawienie dziąseł, sen stał się ciągły. Okrzemkową terapię mam zamiar ciągnąć przez pół roku. No, chyba, że nie uda mi się osiągnąć spektakularnych efektów, to skrócę jej czas. Ze srebrem koloidalnym zetknęłam się kilka lat temu, gdy jeszcze nie miałam pojęcia o Hashi. Chorowałam wówczas często, łapałam różne infekcje, stąd zainteresowanie srebrem. Ale na krótko, bo fiu bździu jeszcze w głowie miałam. Ba! Nawet o tym epizodzie zapomniałam! I to tyle w temacie wapnia, krzemu i srebra. Powiedz mi Moniko: stosujesz „kurację” hormonalną na tarczycę, czy póki co wstrzymujesz się jak ja;-)?
Super, ja też z ziemi okrzemkowej byłam bardzo zadowolona, co zresztą zawarłam we wpisie, na który trafiłaś 🙂 Przestałam ją stosować przy AIP, ale też chyba do niej wrócę znów. Wapń na razie odstawiam.
Co do hormonów syntetycznych, nie biorę i nie planuję. Zrobiłam ostatnio badanie poziomu selenu w surowicy i zacznę chyba stosować płyn lugola.
Lugol dobry nie tylko na tarczycę, ale na jajniki, ślinianki, gruczoły piersiowe, jądra – no tego akurat nie posiadamy. A zresztą… Nigdy nic nie wiadomo;-D. Ja z kolei dla odmiany jodyną się smaruję. Skóra świetnie wchłania potrzebną sobie ilość środka, zatem smaruję udo po jego wewnętrznej stronie, robiąc plamę wielkości dłoni. Jak jodu jest za mało, wchłania się z prędkością światła. Jak organizm jest nim wysycony, plama potrafi tkwić nawet dwa, trzy dni. Ciekawostką jest fakt, że po pewnym czasie jodowania, ustąpił ból w lewej piersi. Zwykle nie pozwalałam nawet na jej dotknięcie (takie męskie oczywiście;-)), a teraz proszę: można ją niemal wałkować;-). Moniko, pamiętaj jednak, by w kwestii zdrowienia, to były tylko i wyłącznie Twoje decyzje, Twoja odpowiedzialność. Wskazówki są fajne – też z nich korzystam, ale decyzje powinny być własne.
Aaaa…! Co to jest AIP?
Dziękuję Ci za tyle fajnych informacji. Ale że pierś wałkować? Na to bym nie wpadła 😀
Jak to, co to jest AIP, nie wiesz jeszcze??? Proszę Cię bardzo: https://bodyclean.pl/protokol-autoimmunologiczny/
;-D… Sie narobiło… Skrót nie zawsze do mnie przemawia; jest ich tak wiele. Ja nawet życia na skróty nie wybieram, tylko tak pokrętnie łażę, by w konsekwencji ulżyć sobie;-). Z tą piersią z kolei to przesadziłam trochę. Pozwalam małżowi ją międwić, a wałkowanie pozostawiam tematu…;-). Pozdrawiam ciepło:-)
I czem prędzej komunikuję, że po 1,5 tygodnia stosowania gleby, dziś już nie krwawiły mi dziąsła:-D. Aby nie mieć absolutnie żadnych wątpliwości, szorowałam kłapy jeszcze mocniej niż zwykle i… nic! Ale to oczywiście moja obserwacja i nie wiem, co pokaże jutro, pojutrze i za tydzień. Dziąsła jednak pozostają niezmiennie punktowo zaczerwienione. Daję sobie czas i wrzucam na luz. Czas pokaże…
W Hashi to bardzo ważne, by rozwiązywać problemy wszelkich stanów zapalnych i nie osłabiać niepotrzebnie układu immunologicznego ciągłą walką z wiatrakami (co innego nagły stan zapalny: może okazać się zbawienny dla organizmu. Może zafunduję sobie atak cholery np.?;-D). I jeszcze coś, z czym chcę się z Tobą podzielić odnośnie stosowania jodoterapii: otóż poprawiła się u mnie akomodacja wzroku. Nie mam już oczywiście wzroku nastki, ale do dzidzi piernik też mi daleko;-). Jednak nie noszę bryli, czytam nawet maciupeńkie literki i zdecydowanie szybciej „ustawiam” wzrok, niż to miało miejsce przed jodoterapią.
Piszę o tym, bo skoro widzę efekty, warto się nimi dzielić z innymi – oczywiście za Twoim pozwoleniem. Ja jestem tu gościem, z czego się cieszę:-)
Dzięki wielkie za taki „deep shearing” 🙂 Jeśli zobaczysz jeszcze jakieś efekty po stosowaniu ziemi okrzemkowej, proszę, wrzuć je pod tym wpisem. Myślę, że mogą okazać się pomocne :* https://bodyclean.pl/ziemia-okrzemkowa-oczyszczanie-organizmu/
Cześć Monika,
Trafiłam na Twojego bloga i odmienił moje podejście do życia!
Mam lekko powiększoną tarczycę i jest możliwość powstania choroby autoimmunologicznej w przyszłości. Na szczęście przeszłam na dietę i nie zamierzam doprowadzić do tego stanu. Twój blog jest nie tylko niesamowitym źródłem wszystkich potrzebnych informacji ale też świetnym wsparciem. Mam do Ciebie jedno pytanie, czy i Ty miałaś powiększoną tarczycę? Jeżeli tak to czy z czasem i dietą powróciła do regularnych wymiarów?
Cześć Paulinka. Dziękuję Ci bardzo za tyle miłych słów… 💖 Cieszę się, że tu trafiłaś, nic nie dzieje się przypadkiem.
Ja miałam odwrotnie, mnie tarczyca się ponoć zmniejszała. Najpierw miała 11, potem 9 i 8 ml. Potem powiedziano mi, że możliwy jest błąd pomiaru. Widziałam, że każda osoba, wykonująca usg, inaczej zaznaczała i mierzyła tę tarczycę na ekranie… Dzisiaj nie wiem, jak duża/mała jest moja tarczyca, bo przestałam się badać. Może z ciekawości kiedyś pójdę, żeby zbadać krew 😉 Ale wyniki z krwi też nie są miarodajne. Jak mogą być, skoro igła przebija powłokę skórną i tym samym wprowadza organizm w stan stresu. Nie mówiąc już o tym, że niektóre osoby prawie mdleją na widok strzykawki.
Nie namawiam Cię oczywiście do zaprzestania badań! Nie jestem lekarzem. Niemniej, odkąd wprowadziłam zdrowszą dietę i zaczęłam świadomie żyć, o czym przeczytasz w tej zakładce https://bodyclean.pl/category/swiadome-zycie/ (na początek polecam: https://bodyclean.pl/moja-droga-do-uzdrowienia/), moje zdrowie i samopoczucie zaczęło się poprawiać. Zrozumiałam, że nie leki i lekarze są dla mnie drogą do zdrowia, lecz równowaga, której w moim życiu bardzo długo brakowało. Pozdrawiam Cię bardzo ciepło i życzę dużo zdrówka 🙏💕😘
Dziękuję Ci bardzo za odpowiedź! Trafiłam na Twojego bloga 2 miesiące temu i wtedy rozpoczął się proces prawdziwej przemiany. Ten problem zdrowotny uświadomił mi jak bardzo brakowało mi równowagi w życiu, podobnie jak i Ty miałam nawet stany lękowe. Tak bardzo się cieszę, że tutaj trafiłam 🙂 Przez miesiąc byłam na AIP i czuję się naprawdę rewelacyjnie oraz, że powoli wracam do zdrowia. Uświadomiłam sobie, że prowadziłam zły styl życia, byłam przemęczona, nigdy nie spałam tyle ile trzeba i wiecznie nieszczęśliwa. Wiele rzeczy, które opisałaś tak bardzo się pokrywało z tym co czułam – to naprawdę niesamowite i ja również wierzę, że nic się nie dzieje przez przypadek! W skrócie zaczęłam żyć świadomie i chciałam Ci podziękować, że opisałaś tutaj szczegółowo tyle istotnych spraw na swoim przypadku <3
Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem szczęśliwa, czytając takie słowa. Wtedy dosłownie czuję i rozumiem, że wszystko, przez co przeszłam, musiało się wydarzyć, abym mogła o tym pisać i dawać nadzieję ludziom w podobnej sytuacji. Tak się cieszę, że zdrowiejesz, wracasz do siebie, jesteś szczęśliwsza. Oby codziennie było tylko lepiej. Pozdrawiam Cię ciepło 💖💖💖
Witaj Moniko,
Zaczynam diete ponieważ wczoraj lekarz zdiagnozował mi dwa guzki na USH i przepisał zmianę leku z Euthyrox 112 na Letrox 125. Czy w czasie diety brałaś hormon i kontrolowałam kiedy go odstawić czy wogole nue brałaś ?
Asiu, nigdy nie zaczęłam brać hormonów, więc nie będę tutaj pomocna… Ale może ktoś inny się wypowie pod komentarzem 💖 Dużo zdrówka życzę i walcz o siebie, bo nikt inny tego nie zrobi!