Czy odwiedzić Malediwy po raz drugi to szaleństwo? Wiem, że dla niektórych tak – przecież świat ma tyle do zaoferowania! Ja odbieram to troszkę inaczej. Dla mnie to powrót do domu…
Inna wyspa, inna rafa, nowe doświadczenia, nowi ludzie, ale jedno pozostaje niezmienne. To raj, w którym codziennie doświadczałam cudów.
Magia zaczęła się jednak jeszcze zanim wylecieliśmy w podróż. Na ostatnią chwilę zamówiłam malinowy olejek do opalania. Niestety nadszedł piątek, 19:00, a kurier nie dotarł (wylatywaliśmy w poniedziałek rano). Dzwoniłam kilkukrotnie do firmy kurierskiej, nikt nie opowiadał. W końcu, nieco zawiedziona, zaprzestałam prób. Otwieram lodówkę, a w głowie słyszę słowa piosenki „Wszystko się może zdarzyć, gdy serce pełne wiary”. Zatkało mnie. Pomyślałam „dobrze, w takim razie czekam na cud, bo na logikę to nie może się udać”.
Kurier zapukał do moich drzwi w SOBOTĘ… Dostaliście kiedyś standardową paczę kurierską w sobotę, bez dodatkowych opłat? Ja nigdy. Zrozumiałam, że słowa piosenki brzmiące w mojej głowie to nie był żart… Co to więc było?
W drodze na lotnisko widzieliśmy stada sarenek, których tak wypatrywałam całą podróż. Ale to wszystko naprawdę dopiero początek magii.
Malediwy – pierwsze dni na wyspie słońca (Sun Island)
Po kilkunastu godzinach lotu dotarliśmy szczęśliwie na wyspę. Nasz bungalow co prawda nie miał tak zjawiskowego widoku, jak ten, który opisywałam w ostatnim pamiętniku, lecz był zlokalizowany przy ślicznej Mermaid Beach (plaży syren). Któż by się przejmował widokiem? W końcu w domku siedzieć nie zamierzałam.
Wieczorem zobaczyliśmy za to oszałamiającą fioletową spadającą gwiazdę. Tego dnia przyglądaliśmy się gwiazdozbiorom – szczególnie pięknie po tej stronie świata było widać Oriona, Byka oraz moje ukochane Plejady.
Na drugi dzień podczas medytacji na brzegu oceanu po raz pierwszy w życiu zobaczyłam dwa maleńkie rekiny rafowe wielkości pstrąga, a w ciągu dnia ogromną płaszczkę ogończą (z kolcem jadowym, ang. stingray) oraz piękną rafę, która była znacznie bogatsza od tej na Hanimadhoo.
Moim marzeniem było zobaczyć orlenia cętkowanego (ang. eagle ray) i wprost poprosiłam o to przed wejściem do wody. Po prostu wzbudziłam w sobie intencję, ale bez zbytnich oczekiwań i presji. Pozostawałam otwarta na to, co się wydarzy. Nie spodziewałam się, że tego dnia przypłynie ich aż 8 na raz (co nigdy więcej już się nie powtórzyło)!!!
Jestem prawie pewna, że kluczem do manifestacji jest ustawienie intencji wraz z jednoczesnym odpuszczeniem kontroli, jeśli chodzi o efekt. Kiedy próbuję coś zbytnio kontrolować lub obawiam się, że to się dla mnie nie stanie, zazwyczaj się nie dzieje.
Przy naszej rafie widywaliśmy też rekiny rafowe (sięgające 2 metrów długości, ale to gatunek raczej niegroźny dla człowieka), żółwie, ośmiornice, piękne tęczowe papugoryby oraz niezliczone gatunki mniejszych ryb. Im więcej czasu spędzaliśmy w oceanie, tym bardziej czuliśmy się jego częścią.
„Big game” na Malediwach, czyli w poszukiwaniu morskich potworów
Nasz hotel organizował 6-godzinną wyprawę, podczas której uczestnicy mieli szansę (50/50) zobaczyć 3 wspaniałe morskie stworzenia: rekina wielorybiego, manty oraz żółwie. Hotel zawsze informuje, że nie zwraca kosztów, jeśli zwierząt nie uda się zaobserwować. Jeden lokalny przewodnik o imieniu Shah powiedział, że kiedy on brał udział w wyprawie, praktycznie zawsze udawało się zobaczyć rekina. Powiedziałam mu wtedy „wygląda na to, że przynosisz szczęście. Chcę, żebyś popłynął z nami”. I choć nie musiał, popłynął. Powiedziałam mu, że mimo, iż program przewiduje 3 gatunki zwierząt, czuję, że extra dodatkiem będą delfiny. To było oczywiście moje czcze życzenie. Tak czy siak, intencja została wysłana do wszechświata…
Naszym wielkim pragnieniem było zobaczyć na własne oczy rekina wielorybiego, który na Malediwach najczęściej występuje właśnie w rejonie naszej wyspy (o czym nawet nie wiedzieliśmy, rezerwując hotel! Przypadek?) i osiąga rozmiary do 12 metrów. Ten olbrzym nie jest groźny dla człowieka, gdyż żywi się głównie planktonem. Trudno jest go wytropić, a jeśli się uda, trzeba być bardzo szybkim, aby dotrzymać mu kroku. Szukaliśmy go bardzo długo. Shah prosił, by być w pogotowiu i szybko wskoczyć do wody, jeśli się pojawi. Nagle słyszymy krzyk załogi. JEST! Wskakujemy. Nie nadążam! 😅 Shah łapie mnie za rękę i dzięki swoim długim płetwom tak przyspiesza, że już po chwili płynę oko w oko z pięknym olbrzymem. Tego się nie zapomina…
Udało nam się wyśledzić również manty, nazywane diabłami morskimi (według mnie to anioły). Choć wyglądają dość groźnie, bo są ogromne (rozpiętość płetw nawet do 4 metrów), nie stanowią najmniejszego zagrożenia dla człowieka. Żywią się planktonem, a ich ogon nie zawiera kolca z jadem. Ich taniec w czasie polowania był hipnotyzujący. Te stworzenia poruszają się z gracją, jakby latały, a ich ruchy są powolne i majestatyczne. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem tego spektaklu.
Kiedy płynęliśmy do miejsca, gdzie żerowały żółwie, ku zaskoczeniu wszystkich, sama wypatrzyłam w oddali delfiny. Poprosiłam załogę, żebyśmy do nich podpłynęli. I choć poruszały się bardzo szybko, udało nam się wskoczyć do wody i przez chwilę je zaobserwować – zobaczyliśmy nawet mamę z małym delfinkiem.
Zwieńczeniem wycieczki było pływanie z żółwikami, tak więc tego dnia spotkało nas ogromne szczęście.
Zobaczyliśmy wszystkie stworzenia + delfiny w gratisie. Jak widać, warto prosić i niczego nie oczekiwać. Nie zaszkodzi, a może się spełnić. W kolejnym tygodniu już nikomu nie udało się zobaczyć rekina wielorybiego. Shah przyniósł nam szczęście.
Szpagat na Malediwach – kolejne marzenie spełnione
Chwaliłam się już, że na Malediwach zrobiłam szpagat (tym samym odhaczyłam kolejne marzenie z listy). Dlaczego uważam za ważne, aby o tym wspomnieć?
Dla niektórych szpagat to… taka gimnastyka dla dzieci, nic wielkiego. Dla mnie – ogromne marzenie od małego. 20 lat temu naderwałam sobie ścięgno, próbując bez rozgrzewki i odpowiedniego rozciągania zrobić szpagat. Przez jakiś czas nie mogłam chodzić bez bólu, nie mogłam nigdy potem robić już gwiazdy, ani innych figur wymagających szerszego rozkroku. Po 20 latach zobaczyłam joginkę, która robiła ze swoim ciałem nieprawdopodobne rzeczy i znowu odważyłam się obudzić to marzenie w sercu. I czytałam nagłówki „jak zrobić szpagat w tydzień”, „szpagat w miesiąc”.
Być może możliwym jest zrobić szpagat w 7 dni. Mnie, z moim strachem przed kontuzją, zajęło to 2 lata. 2 lata! Ćwiczyłam kilka razy w tygodniu, choć mój umysł nie chciał współpracować. Wizja zrobienia szpagatu przerażała go tak bardzo, że nie był w stanie nawet zwizualizować sobie, że robię szpagat. Albo mata się zawijała, albo paznokieć się zahaczał, albo pękało ścięgno. Przysięgam, mój umysł był tak przerażony widmem bolesnej kontuzji, że nie dopuszczał do siebie nawet myśli o szpagacie. Początkowo się na niego denerwowałam, a potem pomyślałam, że jest kochany – tak bardzo chce mnie chronić. W tym czasie jeszcze dwukrotnie naderwałam ścięgno, ale i tak nie zamierzałam się poddać.
Wiecie, do czego zmierzam? Do tego, że każde ograniczenie można pokonać. Nasz umysł zawsze będzie straszył nas wizją porażki, pisał najczarniejsze scenariusze, pokazywał, co może pójść nie tak. Taka jego rola. Naszą rolą natomiast jest mu podziękować za ostrzeżenie i podążać dalej za głosem serca.
Jeff Bezos (właściciel Amazona i najbogatszy człowiek świata) w liście do akcjonariuszy podał równie „trywialny” przykład swojej przyjaciółki, która w 2 tygodnia chciała nauczyć się stać na rękach. Kiedy mijały kolejne tygodnie, a jej się nie udawało, zapisała się na lekcje, gdzie dowiedziała się, że nauka stania na rękach wymaga co najmniej 2 miesięcy CODZIENNEJ pracy (przy znajomości techniki). Bezos chciał tym przekazać, że ludzie często błędnie szacują czas, jaki potrzebują na osiągnięcie celu i kiedy nie osiągają go w założonym przez siebie terminie, rezygnują. Tymczasem, jak widać, często warto konsekwentnie działać i cierpliwie czekać na efekty.
Nauczyłam się, że umysł trzeba trenować codziennie, w małych rzeczach robić mu na przekór i pokazywać, kto tu rządzi 😉 Jeśli czegoś chcemy, warto wykonywać choćby najmniejsze kroki, i kto wie, może za 1, 3, 10 lat nasze marzenie się spełni. Przecież lepsze to, niż gdyby nigdy miało się ono nie spełnić…
Cudom nie ma końca
Nadarzyła się okazja, aby zmienić pokój na taki z lepszym kawałkiem plaży i widokiem, więc skorzystaliśmy z tej możliwości. Tak naprawę prosiliśmy o zmianę stolika przydzielonego w restauracji, ale widocznie wszechświat miał inny plan 😀
W nowym pokoju wisiał ogromny obraz z delfinami. Pomyślałam, że to musi być znak, bo w planach mieliśmy jeszcze jedną wyprawę – „Zachód słońca z delfinami”, z którymi spotkanie, rzecz jasna, nie jest gwarantowane.
Kiedy wypłynęliśmy na ich poszukiwanie, długo nie mogliśmy ich znaleźć. Mnie udało się kilka wypatrzeć, ale zanim łódź zawróciła, delfiny odpłynęły. Za to po chwili zobaczyliśmy na horyzoncie ogromną żaglicę, która wykonała aż trzy skoki ponad wodą. To było magiczne.
W związku z tym, że po delfinach nie było śladu, ludzie zaczęli się niecierpliwić. Moniśka jednak wie, że nie tędy droga. Pomyślałam, że zacznę sobie medytować (dla bardziej wtajemniczonych – zaczęłam otwierać sobie czakry). Kiedy otwierałam czakrę splotu słonecznego, wyobrażałam sobie, że wypływa ze mnie światło tak jasne i piękne, że delfiny zechcą do niego przypłynąć. Kiedy zaczęłam otwierać czakrę serca, Shah krzykną, że są! Przyspieszyliśmy i kiedy je doganialiśmy, nagle jeden z członków załogi zawołał mnie, abym zeszła do niego z dachu (gdzie stałam z resztą gości hotelowych) na dziób, bym mogła być bliżej tych nieziemskich stworzeń. Dlaczego zawołał tylko mnie? Było nas tam około 15 osób.
Delfiny skakały przed naszym dziobem, mogłam ich niemal dotknąć. To było jedno z piękniejszych doświadczeń mojego życia.
Shah krzyknął, żebym robiła im zdjęcia. Odparłam na to, że nie jestem w stanie, bo nie chcę odrywać od nich wzroku. Wtedy szybkim ruchem ściągnął mi aparat z szyi i udokumentował to piękne spotkanie za mnie. To dzięki niemu mogłam w 100% cieszyć się tą chwilą, a dziś mogę pokazać Wam te niezwykłe ujęcia…
Ktoś nazwie to wszystko „zbiegiem okoliczności”. Ja odpowiem, że za dużo w moim życiu jest takich zbiegów okoliczności, żebym mogła je traktować, jako przypadek. Wierzę za to, że ten wszechświat rządzi się jakimś algorytmem, który w niewielkiej części zaczynam pojmować.
Każdy człowiek jest przyjacielem
Po raz kolejny przyszło mi się przekonać, że kiedy daję miłość na zewnątrz, otrzymuję ją z powrotem.
W hotelu rosły moje ukochane Frangipani (Plumeria) – różne odmiany.
Pewnego dnia przyszła do mnie myśl, że, jeśli znajdę piękny kwiat, podaruję go „przypadkowej osobie”.
I tak, idąc na kolację, położyłam go na stoliku pewnej Pani i powiedziałam z uśmiechem „that’s for you, enjoy your meal”. Pani była zaskoczona, ale tak bardzo się uśmiechnęła i podziękowała za ten gest, że zrobiło mi się ciepło na sercu.
Potem to była już lawina dobrych zdarzeń. Kucharze Mudushanka i Niroshen ze Sri Lanki „potajemnie” zdobywali dla mnie miniaturowe bananki (które o dziwo były bardzo trudno dostępne) oraz mango. Panowie sprzątający dokładali więcej ręczników właśnie wtedy, kiedy ich potrzebowaliśmy. Poznaliśmy wspaniałą włoską parę, która zainspirowała nas do podróży na Hawaje. A Shah podzielił się z nami wyjątkowymi zdjęciami i zaprosił nas na inną wyspę, gdzie jego rodzina ma swój własny dom gościnny oraz zaproponował wspólne wypady na szukanie delfinów, rekinów wielorybich i mant.
Pierwszy kelner, który nas obsługiwał, nie był zbyt rozmowny. Ku naszemu zdziwieniu, na drugi dzień zniknął i na resztę pobytu zastąpił go przemiły Mohamet, który na kolację pożegnalną zlecił przyozdobienie naszego stołu kolorowym piaskiem i świeżymi kwiatami, co, jak się okazało, nie było standardem tej restauracji…
I jak tu nie wierzyć, że dobro wraca?
Ja naprawdę wierzę, że każdy człowiek jest w głębi serca dobry, a jeśli nie jest, oznacza to dla mnie, że został wcześniej skrzywdzony lub bardzo cierpi. Dlatego staram się patrzeć na każdą osobę okiem współczucia i otwierać na nią swoje serce.
Shah zaprosił nas na taneczno-muzyczny występ lokalnego zespołu (składającego się z samych mężczyzn), w którym brał udział. Jak widać, człowiek wielu talentów. Sam pokaz niesamowity, co poniektórzy panowie tańczyli, jak w transie.
Malediwy – na koniec
O praktycznych informacjach, które warto znać przed odwiedzeniem Malediwów, pisałam na końcu tego artykułu. Tym razem nasz hotel obejmował całą wyspę, co oznaczało, że nie sąsiadowała z nami lokalna ludność, jak na Hanimadhoo. Dlatego na wyspie dozwolony był alkohol. My jednak go nie piliśmy, a dodatkowo jedliśmy naturalnie, bardzo niewiele i zauważyliśmy, że im mniej i lepiej jedliśmy, tym więcej sił mieliśmy w każdym dniu.
Dziś rozumiem, że im jestem bliżej natury (chodzę boso, patrzę na słońce, kąpię się w żywej wodzie, jem naturalne jedzenie), tym zdrowsza i szczęśliwsza się staję. Nie potrzebuję jeść wtedy dużo, przebywam w innym stanie świadomości, widzę siebie i świat w innych kolorach. Tu nie chodzi wyłącznie o fakt, że to czas wolny, urlop, wakacje…
Zdradzę Wam moje największe marzenie. Wierzę, że kiedyś przyjdzie dzień, kiedy na stałe przeprowadzę się do miejsca, w którym będę mogła chodzić boso, kąpać się w oceanie, oddychać świeżą bryzą, jeść banany prosto z drzewa i codziennie witać i żegnać się ze słońcem. Malediwy mogłyby być takim miejscem, chociaż kto wie, gdzie życie nas poniesie. Niezależnie od lokalizacji – oby się spełniło (tak tylko mówię, nie żebym czegoś oczekiwała 😂).
A poniżej zdjęcia najpiękniejszego zachodu słońca, który pożegnał nas ostatniego dnia.
Ludzie nie wierzą w magię, bo uważają, że to dziecinne. Ja z kolei uważam, że to smutne. Czekam na dzień, w którym wszyscy zrozumieją, że to, co dziś nazywamy „magią” i „cudami” to prawa wszechświata, które zaczyna wyjaśniać i udowadniać fizyka kwantowa.
Ja zaczynam się tymi prawami bawić i spotykają mnie w życiu rzeczy nieprawdopodobne, którymi dzielę się w mojej książce. Cuda dzieją się codziennie. Sztuką jest zechcieć je dostrzec.
CUDownego dnia 💖✨🙏
A jeśli całym sercem czujesz, że moje treści otwierają Ci oczy, poruszają Twoje serce i zmieniają Twoje życie, może zechcesz wejść jeszcze głębiej i znajdziesz w sobie gotowość, aby wyruszyć ze mną w najbardziej fascynującą i najważniejszą podróż Twojego życia – PODRÓŻ W GŁĄB SIEBIE.
Napisałam książkę, w której znajdziesz ponad 300 stron inspirujących i poszerzających świadomość informacji, ale również praktyki i metody, dzięki którym krok po kroku możesz uzdrowić swoje życie.
Nabrałam ochoty na takie właśnie chwile wytchnienia…..może niedługo 🙂
CUDowności dla Ciebie Monia i wszystkich, którzy do Ciebie „wpadają”na chwileczkę zapomnienia
sabina
Cześć Kochana. Cieszę się, że wzbudziłam w Tobie impuls 😉 Teraz tylko musisz zdecydować, czy pozwolisz się ponieść! Mam nadzieję, że w tym starciu zwycięży Twoje ❤, a nie Twój 🧠
Życzę samych magicznych chwil 😘
Cudowne miejsce ten Twój blog!Nie mogę przestać czytać..Miło się tutaj rozgościć.
Cześć Kochana, dziękuję i zapraszam zawsze 💖 Zwłaszcza, kiedy masz „gorszy dzień”, czy mniej siły do działania. Wszystko, o czym piszę, ma dodać otuchy, radości, magii, ma otwierać serce. Mam nadzieję, że będzie Ci tu dobrze 😘
Cudowny blog, cudowna przemiana. Chcialabym napisac ze zazdroszcze jednak raczej jestes inspiracja, ja jestem na etapie depresji, bycia w zwiazku ktory mnie wykancza ,na etapie marzen ktorych juz nie potrafie okreslic. Mam 2 dzieci i chyba dlatego trudno mi jest wszystko rzucic i isc do przodu. No i nie pracuje. Czytam wiele sentencji ale czasem mam wrazenie ze to na mnie nie dziala bo tego nie nosze w sobie. Od dziecka jestem narzekaczem, mama tylko krtytykowala i bardzo mocno to we mnie zostalo. Tak jakby spelnily sie jej przekonania o mnie. Choc wiem ze to co inni mysla nie powinno miec na nas wplywu. Oprocz bloga czym sie zajmujesz zawodowo? Pozdrawiam cieplo i zycze cudow na Twej drodze.
Hej Madzia. Przykro mi czytać, że jesteś obecnie na trudnym etapie swojego życia. Z drugiej strony przekonałam się już, że:
– to, co mamy w umyśle, jest odzwierciedlane na zewnątrz nas, więc jeśli chcesz coś zmienić w swoim życiu, musisz zacząć myśleć inaczej o sobie i o świecie, który Cię otacza;
– trudne doświadczenia mają za zadanie czegoś nas nauczyć, dać do myślenia, zmobilizować do walki o siebie.
Mam nadzieję, że będziesz umiała zobaczyć w swoim cierpieniu cenne lekcje i wyciągnąć dla siebie z niego wnioski, podobnie, jak ja. Jestem wdzięczna za wszystko, co przeszłam, bo dzięki temu dzisiaj jestem TUTAJ. Chciałabym też dla Ciebie, abyś zrozumiała, że jesteś wartościowa i zasługujesz na wszystko, co najlepsze, bo tylko wtedy będziesz potrafiła właściwie o siebie zadbać i podejmować ważne (i czasem trudne) decyzje.
Jak wspomniałaś, opinie innych nie powinny mieć na nas wpływu. Kiedy jesteśmy dorośli, to wydaje się łatwiejsze. Inaczej jest, kiedy przyjmujesz te opinie, jako małe, niesamodzielne i całkowicie zależne od rodzica dziecko. Wtedy wszelkie słowa krytyki mocno się w nas zakorzeniają. Wiesz, co musisz zrobić – wykorzenić je poprzez świadomość, że jesteś wartościową i dobrą osobą. Musisz zrozumieć, że dziś jesteś dorosła i możesz odpuścić już słowa krytyki Twojej mamy, które nie były i nigdy nie będą prawdą o Tobie. Ty wiesz, kim jesteś naprawdę 💎
Kochana, jeśli chodzi o moje życie zawodowe, w dużym skrócie. Po ukończeniu psychologii, przez 5 lat pracowałam w korporacjach, jako specjalista ds. rekrutacji. Kiedy praca i stres doprowadziły mnie niemal na skraj depresji, postanowiłam, że muszę zmienić w moim życiu COKOLWIEK, żeby ruszyć z miejsca. Pewnego pięknego dnia razem z mężem opuściłam mury korporacji, aby rozwijać naszą własną firmę w branży, o której nie miałam pojęcia. OPTYMALIZACJA KONWERSJI. Mówi Ci to coś? 😂 Mnie też nie mówiło, ale wiedziałam, że muszę się UCZYĆ, aby coś ZMIENIĆ. Ta praca pozwoliła mi żyć na własnych warunkach, mogłam zwolnić, znaleźć balans, pracować z domu, rozwijać się. Dzięki niej dzisiaj mam możliwość, aby tworzyć swoją przestrzeń tutaj i pomagać ludziom, podobnym do siebie, uwierzyć, że WSZYSTKO jest możliwe, jeśli przestaniemy patrzeć na siebie, jak na ofiary, uwierzymy w siebie, a przede wszystkim zaczniemy DZIAŁAĆ 😘
Nie, nic mi To nie mowi🤣, w świecie internetu jestem zielona, mimo ze tez mam bloga ale narazie mam zastoj. To co mi napisalas to ja to wszystko wiem, tylko juz tyle lat tkwie w tym samym miejscu, ze nie potrafie ruszyc ze skrzyzowania, dzieci tez powoduja ze nie mam juz na nic sily. Juz 4 rok spie z pobudkami.
Mysle ze to tez zrobilo swoje, postarzalam sie bardzo, posiwialam. Mam tez taki kompleks ze nie skonczylam studiow, czasem sie jeszcze katuje myslami ze moglam odejsc 5 lat temu i wtedy zajac sie swoim rozwojem, zamiast skupiac sie na pomocy innym ( pomogalam swojemu facetowi w rozwoju pszczelarstwa) teraz juz z nim nie pracuje bo bym psychicznie nie dała rady,
Mam 2 kursy z fitnessu, jednak swiadomosc ze juz nic nie pamietam, mimo ze ciagle cos podpatruje, cwicze regularnie ,to wciaz mam blokady aby wyjac i prowadzic zajecia. Pojawily sie tez przeszkody ,bo tu na mojej francuskiej wiosce mnie nie chcieli, sa tu takie organizacje i kazda organizuje rozne aktywnosci. Kiedys imponowala mi E.chodakowska ,jednak teraz tez widze ze ci piekni ludzie z pieknymi profilami, fotami pro maja chyba latwiej. Poza tym nie mam tu nikogo ,tesknie za starymi kumpelami. Moj partner tez ma troche udzial w tym ze jestem zdolowana ,bo ciagle neguje moje plany, mowi mi ze tego i tak nie moge robic bo jestem za slaba. Mowi sie ze ludzie sa naszymi odbiciami ale ja tez mysle ze nie moge ciagle tak na to patrzec, moze on mi chce pookazac moj strach ale na mnie to dziala niestety tak ze podcina mi sie skrzydla, ciezko tak kiedy samemu trzeba sie za siebie wziac i mowic sobie ze dam rade. Wybacz ze tu Ci pisze ale nawet przyjaciolka juz nie chce ze mna gadac bo bym jej przeszkodzila w jej rozwoju duchowym, wiec chyba po prostu sie odciela z ludzmi ktorzy sobie nie radza. Dziekuje ze moge tutaj popisac.
Hej, jeśli wszystko już wiesz, to moja paplanina nic tu nie wskóra 😉 Czuję w Twoich słowach, że lubisz użalać się troszkę nad sobą. Nie jest tak? Chciałabyś, żeby ktoś współczuł Ci, wysłuchał, wziął za rękę i uratował… Widzisz, taka mentalność ofiary nie pomoże Ci ruszyć z miejsca. Jeśli sama nie weźmiesz się w garść, nikt Ci nie pomoże. Jedyne, co może Cię uratować to zrozumienie, że Ty sama jesteś odpowiedzialna za swoje życie. Jeśli czekasz na pomoc z zewnątrz, to ona może nigdy nie nadejść…
Nie możesz mieć żalu do Twojej przyjaciółki. Rozmowa o Twoich życiowych trudnościach, z którymi nie potrafisz sobie poradzić, nikogo nie rozwija, jedynie dołuje. Wczuj się w jej sytuację, czy Ty chciałabyś się spotykać z kimś, kto cały czas rozmawia o problemach? Zacznij być osobą, z którą Ty sama chciałabyś się spotykać 💖
Niestety żyjesz wymówkami – nieskończone studia (znam wiele osób, które nie skończyły studiów i świetnie sobie radzą, z tego, co wiem, Einstein, Steve Jobs czy Bill Gates nie mieli studiów), to, że nie pamiętasz niczego z kursów, że mieszkasz daleko… To wszystko są Twoje wymówki, a kroki ku zmianie, których nie podejmujesz, są Twoimi decyzjami…
Nie piszę tego, żeby Cię zdołować, mam nadzieję, że Cię nie uraziłam. Chciałabym jednak, żebyś jasno zrozumiała, że jesteś dorosłą osobą, która ma wpływ na swoje życie i że brak decyzji to również decyzja. Szkoda czasu, to ziemskie życie jest za krótkie, żeby się męczyć. Buziak!
Nie nie urazilas mnie, bo wiem ze masz racje. jednak jesli chodzi o wymowki to chyba bardziej wplywa na to moj strach. Ostatnio nagralam sobie film i jak mowie to mam bardzo brzydka barwe glosu ,wiesz cos na temat czakr? czy barwa glosu zależy od tego ze cos z gardlem jest nie tak? ze wszystkich emocje kumuluje w gardle? Podczas klotni czy kiedy chce mi sie plakac pierwsze co czuje to zamnkiete, zacisniete gardlo. A to co napisalam o przyjaciolce to mialo byc jako fakt a nie zal ,ale moze tez gdzies tam jest jakis maly zal i w ten sposób chcialam to wyrwazic? Nie chce juz za duzo rozkminiac, bo od tego mozna umrzec.
Hej, co do czakr i guli w gardle, jest coś na rzeczy. Poczytaj sobie w Internetach o czakrze gardła, o tym, za co odpowiada i z jakich powodów nie jest u Ciebie w równowadze. Nie skupiaj się Kochana na tym, co złe, a na tym, co dobre. Sama przechodzę teraz przez trudny czas i zamierzać wytrwać. Nic nas nie złamie, nie martw się. Wszystko jest po coś 💖