Raw veganism to, dosłownie tłumacząc, surowy weganizm, w Polsce określany jako wegański witarianizm. Pojęcia te nie sprowadzają się dziś wyłącznie do diety, ale również filozofii i stylu życia. Co to dokładnie znaczy być raw vegan? Czy to tylko przejściowa moda czy właściwy kierunek, w którym powoli zmierza rasa ludzka? Poniżej opowiem Wam, dlaczego zdecydowałam się spróbować tego podejścia i czego się dowiedziałam. Podzielę się też ciekawymi informacjami i historiami ludzi, którzy mogą Was zainspirować!
Ale od początku…
Go (raw) vegan! – o co chodzi?
Raw vegan jest terminem łączącym w sobie założenia weganizmu oraz surowej, w żaden sposób nieprzetworzonej żywności.
Weganizm popularnie definiuje się jako wykluczenie z diety produktów pochodzenia zwierzęcego (uzyskanego ze zwierzęcia lub przez zwierzę), czyli mięsa (tak, ryba i krewetka to też mięsko), tłuszczów zwierzęcych (również rybnych, np. tranu), nabiału, jaj, miodu czy żelatyny.
Esencją weganizmu nie jest jednak wyłącznie jadłospis. Najczęściej jest to również filozofia, która odrzuca przedmiotowe traktowanie zwierząt i dyskryminację gatunkową (zakładając równe prawo do życia dla wszystkich żywych stworzeń). Osoba, która uważa się za stuprocentowego weganina, nie będzie nosić ubrań z prawdziwej skóry, wełny czy jedwabiu, nie założy pereł, nie użyje szczotki z naturalnego włosia, czy kosmetyku testowanego na zwierzętach lub zawierającego składniki odzwierzęce (np. kolagen, kwas mlekowy czy lanolinę).
Cruelty free (wolny od okrucieństwa) – tak często oznaczane są kosmetyki, wszelkie środki czystości, ubrania, a nawet wegańskie przepisy, które nie przyczyniły się do cierpienia zwierząt.
Wegetarianizm (w odróżnieniu od weganizmu) najczęściej sprowadza się do wyłączenia z diety mięsa oraz produktów pochodzących z uboju. Weganie często zarzucają wegetarianom, że poprzez wyzbycie się samego mięsa, nie przyczyniają się do poprawienia sytuacji środowiska naturalnego i zwierząt na ziemi, gdyż hodowle krów (dla mleka) i kur (dla jaj) zapewniają równie okrutne warunki traktowania i to przez znacznie dłuższy okres czasu.
Raw foodism (raw food diet, w j. polskim określana jako witarianizm) to z kolei podejście zakładające spożywanie wyłącznie surowej, żywej i czystej (w rozumieniu – wolnej od sztucznych dodatków) żywności. Zależnie od podejścia, są osoby spożywające produkty niepasteryzowane, niehomogenizowane, niegotowane. Są jednak bardziej radykalni raw foodyści, którzy nie spożyją nawet dobrej jakości oliwy z oliwek, mleka roślinnego, czy mąki ze zmielonych orzechów, gdyż uważają je za produkty przetworzone, a więc nienaturalne.
Główne założenia tego kierunku, są takie, iż surowa i nieprzetworzona żywność:
- jest znacznie bogatsza w składniki odżywcze: minerały, witaminy, antyoksydanty, etc.;
- posiada żywe enzymy, które ułatwiają jej trawienie i lepsze przyswojenie wartości odżywczych (przyjęto, że surowa żywność to taka, która nie została podgrzana do wyższej temperatury niż 40-49 stopni, powyżej której enzymy ulegają zniszczeniu);
- nie zawiera szkodliwych substancji powstających na skutek podgrzewania tłuszczów (np. tłuszczów trans czy akrylamidu).
Najczęściej w tej diecie znajdują się surowe warzywa, owoce, orzechy, nasiona i kiełkujące ziarna oraz strączki (choć są też tacy, którzy spożywają surowe produkty odzwierzęce). Frutarianie przykładowo jedzą same owoce. Możemy spotkać się też z pojęciem juicearianizmu (ang. juice – sok), gdzie osoby spożywają wyłącznie samodzielnie wyciśnięte soki.
Uff, tyle teorii. Tak więc weganizm + surowa żywność = raw vegan foodism, czyli kierunek, który mocno mnie zainteresował.
Raw vegans – inspirujący ludzie!
Zagłębiając się w tematykę surowej i roślinnej diety, natknęłam się na niesamowite osoby, łamiące powszechne stereotypy. Znalazłam też miejsca w sieci, które chcę Wam polecić.
Zabawna i wspaniała FullyRawKristina. Polecam nie tylko jej przepisy i vlogi na YT, ale również śledzenie Instagrama czy Facebooka, gdzie publikuje piękne zdjęcia, swoje złote myśli i pełne pozytywnej energii treści. Kristina już od kilkunastu lat przebywa na surowej diecie wegańskiej. Popchnęła ją w tym kierunku hiperglikemia (czyli podwyższony poziom cukru we krwi) oraz inne uciążliwe objawy, które pokonała.
Po raz kolejny więc obalony zostaje mit, jakoby osoby mające problem z poziomem cukru we krwi powinny trzymać się z dala od owoców. Owoce są dla nas uzdrawiające i potrzebne. „Cukier” w nich zawarty jest dziś niestety mocno demonizowany (ponoć powoduje tycie, karmi nowotwory, przyspiesza starzenie komórek). Nasz mózg stoi na węglowodanach, a owoce są ich najlepszym źródłem. Już nigdy nie odmawiaj sobie bananka!
Na szczęście są ludzie będący żywym dowodem na to, że dieta roślinna (bogata w zdrowe owocowe węglowodany) działa cuda! Zobaczcie cudowną 75-letnią Anette Larkins lub Lillian Muller.
Ale to nie wszystko. Nie uwierzycie, że ci sportowcy to weganie (koniecznie sprawdźcie też filmik w linku).
Takich przykładów w sieci jest sporo, zachęcam do poszukiwań na własną rękę (również wśród celebrytów).
Ale mamy się też czym chwalić na naszym rodzimym podwórku. Jedną z najbardziej sławnych polskich i roślinnych blogerek jest oczywiście Marta Dymek z Jadłonomii. Z innych miejsc, które polecam odwiedzić: WeganNerd, MniuMniu i TTH.
Nawet jeśli nie zamierzasz zostać 100% raw vegan, zachęcam wypróbować chociaż kilka przepisów. Powyższe źródła naprawdę udowadniają, że surowa wegańska kuchnia jest przepyszna, piękna i nie może się znudzić!
Dziś żyjemy w społeczeństwie, gdzie warzywa i (szczególnie) owoce traktowane są jedynie jako przekąski, dodatki do posiłków czy desery (które lepiej eliminować, bo to przecież cukier, AAAAA!). Nie postrzega się ich w kategoriach pełnowartościowych posiłków, którymi zdecydowanie mogą się stać. Przecież to nie tylko węglowodany, witaminy, minerały i antyoksydanty, ale również białka i tłuszcze. Uwierzcie, że owocami i warzywami naprawdę można, a wręcz trzeba się najeść – ja po takim talerzu mam spokój na 3 godziny.
Czuję się fantastycznie. Wstaję bez większych trudności o 5:00 – 6:00. Mam dużo energii, zwłaszcza rano, kiedy najbardziej jej potrzebuję. Mogę ćwiczyć bez problemu na czczo (sącząc jedynie wodę z cytryną), bo moje zapasy glikogenu w mięśniach są uzupełnione. Pozbyłam się wydętego brzuszka i czuję się lekko po posiłkach. Nie podjadam, bo nie czuję potrzeby. A najlepsze, oszczędzam dużo czasu, bo nie muszę tak często stać przy garach 🙂
Moje wegańskie i bezglutenowe przepisy znajdziesz tutaj.
A poza tym…
Ileż można jeść mięcha? I czy to zdrowe?
Zanim przeszłam na protokół autoimmunologiczny (AIP), mięso mogło dla mnie nie istnieć. Dominował nabiał i gluten. Tym bardziej przejście na AIP, zakładające spożywanie dobrego jakościowo mięsa wraz z eliminacją nabiału i glutenu, było dla mnie ogromnym wyzwaniem.
Na początku warzywa praktycznie mi nie smakowały – moje kubki smakowe były zakochane w przetworzonej, sztucznie dosmaczanej i aromatyzowanej żywności. Jadłam więc dużo doprawionego mięsa (kilka moich ciekawych przepisów, zgodnych z AIP tu). Możecie sobie jednak wyobrazić, że jedzenie mięsa na śniadanie, obiad i kolację przez ponad 7 miesięcy może się znudzić – mocno.
Ale nie tylko o nudę tu się rozchodzi… Zaczęłam się bardziej interesować tym, co tak naprawdę jest w hodowanym przemysłowo mięsie i czy faktycznie produkty odzwierzęce są jedynym właściwym (jak nam dyktuje większość instytucji) źródłem najlepiej przyswajalnego białka, wapnia, żelaza, witamin z grupy B i innych wartości odżywczych.
Co odkryłam? Przykre fakty, których w głębi naszych serc jesteśmy świadomi, ale nie do końca wygodnie jest się do tego przyznać… Ta część nie jest może najweselsza, ale polecam przebrnąć i skonfrontować z obecnym stanem wiedzy czy świadomości.
Wypunktuję w wielkim skrócie, co najbardziej mnie uderzyło w materiałach, z którymi dotychczas się zapoznałam.
- Zwierzęta, podobnie, jak ludzie, posiadają narządy wzroku, słuchu, układ rozrodczy, oddechowy, trawienny. Wszystkie one pełnią dokładnie te same funkcje, jakie pełnią u człowieka. Dlaczego zakłada się więc, że ich mózg nie działa podobnie, jak nasz? Że nie mają uczuć wyższych i nie odczuwają emocji? Że posiadają jedynie instynkt. Każdy, kto ma w domu psa lub kota, może potwierdzić, że zwierzęta odczuwają radość, smutek, strach, tęsknotę czy rozczarowanie. Krowa, świnia, kura też. Uprzedmiotawianie zwierząt i traktowanie jako niższego gatunku utrzymuje ogólne przyzwolenie społeczeństwa na masowe ich zabijanie.
- Wielu z nas jest nieświadomych, że krowy nie dają mleka tak po prostu. Aby krowa wytwarzała mleko, podobnie, jak kobieta, musi być w ciąży. Krowa więc jest cały czas sztucznie zapładniana (co bardziej radykalni określają „gwałtem”), aby dawała mleko nieprzerwanie przez 3 do 7 lat (po którym to czasie jest zabijana). Kiedy małe się rodzi, natychmiast jest jej odbierane, a pokarm dla niego przeznaczony, spożywany jest przez… człowieka. Uwierzcie, krowa cierpi, kiedy małe jest jej odbierane i potrafi płakać za nim całymi dniami. Nie tylko jest to okrutne z perspektywy matki, której odbierane jest dziecko. Krowa żyje w ogromnym stresie, który przedostaje się do mleka w postaci hormonów stresu, które to ostatecznie spożywamy.
- Jedząc mięso i nabiał z chowu przemysłowego, konsumujemy wraz z nimi nie tylko syntetyczne i naturalne hormony zwierzęcia, ale również antybiotyki i ropnie powstające na skutek zapalenia wymion podpiętych do dojarek praktycznie cały czas (wg norm w litrze mleka może pływać do 400 milionów ciałek ropnych – yami). Nie dziwi więc, że tyle osób boryka się z zaburzeniami gospodarki hormonalnej i problemami zdrowotnymi wszelkiej maści.
- Jak się okazuje, jesteśmy jedynym gatunkiem zwierząt, który nie tylko pije mleko innego gatunku, ale który robi to w wieku dorosłym. Szacuje się, że około 70% dorosłego społeczeństwa wykazuje nietolerancję laktozy, czyli cukru mlecznego, którego możliwość trawienia zazwyczaj zanika wraz z wiekiem.
- Mleko krowie jest pokarmem, który ma za zadanie przekształcić nowonarodzone 45-kilogramowe cielę w 250-kilogramowego osobnika z kopytami i rogami w 9 miesięcy. My podajemy to naszym kilkukilogramowym dzieciom. Czy to na pewno naturalne?
- Statystyki pokazują, że kraje, w których spożywa się największe ilości nabiału (USA, Anglia, Szwecja, Finlandia), borykają się też z największym odsetkiem ludzi cierpiących na osteoporozę. Odwrotna sytuacja ma miejsce w Afryce czy Azji, gdzie spożycie tych produktów jest znacznie mniejsze, a dieta bazuje głównie na produktach roślinnych.
- Spotkałam się z wieloma porównaniami budowy ludzkiego organizmu z budową ciała roślinożerców i mięsożerców. Wiele przemawia za tym, że człowiek bardziej przypomina roślinożercę niż mięsożercę (chociażby w kwestii uzębienia czy przewodu pokarmowego). Ciekawe porównanie po polsku znalazłam tu.
- Wpajanie ludziom, że muszą jeść ogromne ilości nabiału, jaj i mięsa (jako jedynych źródeł pełnowartościowego białka), aby budować mięśnie i mieć mocne kości, nie ma racji bytu. Mamy przykłady sportowców, którzy są weganami i osiągają niesamowite wyniki w swoich dyscyplinach. Poza tym, czy widział ktoś słonia ze słabymi kośćmi? A czy słonie jedzą mięso albo piją mleko (krowie :))? Otóż słonie, żyrafy, krowy, konie i inne zwierzęta o dużych gabarytach swoje składniki odżywcze pozyskują z roślin. Z tego, co mi wiadomo, nie suplementują też witaminy B12…
- Zalecane spożywanie dużych ilości białka zwierzęcego (pomimo wielu kontrowersji wokół tego tematu) nie jest przypadkiem. Wielkie koncerny spożywcze wiedzą, komu zapłacić, a kogo zastraszyć (czasem na śmierć), żeby utrzymać silną pozycję na rynku.
Stuprocentowy raw vegan poradziłby więc:
Zaintrygowanych zachęcam do obejrzenia materiałów związanych z tą tematyką. Jednymi z najpopularniejszych pozycji są:
- „Forks over knives” („widelce ponad noże” – dokument przedstawiający szereg badań prowadzonych przez zespół dr Campbella, ale również ludzkich historii dowodzących niekorzystnego wpływu produktów odzwierzęcych na organizm);
- „Earthlings” („Mieszkańcy Ziemi” – film dokumentalny dość drastycznie obrazujący, jak człowiek traktuje i wykorzystuje zwierzęta dla własnych celów);
- mniej drastyczny „Cowspiracy” (w skrócie: wpływ hodowli zwierząt na nasze środowisko naturalne i naszą przyszłość);
- „Before the flood” („Czy czeka nas koniec” – dokument wyprodukowany przez Leonardo DiCaprio, poruszający temat jednego z największych zagrożeń, którego katastrofalne skutki możemy obserwować w wielu miejscach na Ziemi).
Ja od siebie w j. angielskim polecam ten wykład.
Jeśli nie macie za bardzo czasu obejrzeć wszystkiego, dajcie szansę chociaż „Forks over knives” i „Cowspiracy”. Tu naprawdę nie chodzi tylko o to, żeby planeta była zielona i czysta, a zwierzątka szczęśliwie pląsały po łące. Niedługo nasze dzieci i wnuki nie będą miały wystarczająco dużo wody pitnej i żywności, a dodatkowo będą coraz wcześniej borykały się z pogarszającym zdrowiem. Jeśli ktoś nie chce robić tego dla zwierząt i środowiska, niech zrobi to dla siebie i potomnych.
Ok, trochę przygnębiająco się zrobiło, a nie taki był cel tego wpisu! Celem wpisu nie jest również atakować, nawracać, wywierać nacisk czy wzbudzać poczucie winy! W naszym społeczeństwie jedzenie produktów odzwierzęcych jest czymś normalnym. To wynika z naszej kultury, tradycji, dziedzictwa, tego, jak zostaliśmy nauczeni jeść i funkcjonować. Dodatkowo, nawyki żywieniowe są dla nas tak ważnym elementem życia, że próba ich zmiany wbrew czyjejś woli spotyka się jedynie z oporem. Dlatego cała powyższa treść może wzbudzać duży dyskomfort, złość, rozczarowanie i inne skrajne emocje. Coś, co wydawało się naturalne i właściwe, nagle jest przez kogoś kwestionowane i stawiane w zupełnie innym świetle.
Jakkolwiek by na to nie patrzeć, dieta raw vegan jest opcją wartą uwagi i nie bez przyczyny stała się bardzo popularna w krajach zachodnich. Z roku na rok robi się o niej coraz głośniej również w Polsce.
Wzajemna tolerancja
Bardzo podobają mi się idee przyświecające weganom i raw foodystom. Szczerze to chciałabym, żeby to podejście było jeszcze bardziej popularne. Dlatego też sama je propaguję, mając nadzieję, że przyniesie to same pozytywne efekty.
Słuchajcie. Nie mnie oceniać, czy mięso jest korzystne dla zdrowia czy przeciwnie, czy gluten rozpruwa jelita, czy je oczyszcza, czy nabiał wzmacnia kości czy przyczynia się do osteoporozy. Znam wyniki badań potwierdzające wszystkie te tezy – zależy, kto sponsoruje… 😉 Za każdym podejściem stoją „mocne” argumenty, „niezbite” dowody.
Uważam, że każdy powinien wsłuchać się w siebie i pójść za tym, z czym, jak to się mówi, rezonuje. Do mnie osobiście przemawiają argumenty za spożywaniem roślinnej, żywej i czystej żywności. Czuję, że jest to zgodne z naszą naturą, że dzięki temu moje ciało jest zdrowsze niż kiedykolwiek i wibruje wysoko 🙂
Bardzo szanuję też ludzi, którzy chcą zmieniać nasz świat na lepsze i zaczynają tę zmianę od siebie. Kochają zwierzęta i chcą zadbać o naszą piękną planetę. To jest cudowne i wspieram to tak, jak tylko umiem. Jeśli są tu jacyś weganie, to chcę Wam powiedzieć Kochani, że podziwiam i miłuję całym sercem.
Dziś nieważne dla mnie, czy ktoś jest paleo, raw, organic, bezgluten czy wszystkożerny. Szanuję każdy wybór, bo wiem, że człowiek robi to, co w jego przekonaniu mu służy i daje szczęście.
Pamiętajcie, że nie chodzi o etykiety. O to, że ktoś jest lepszy, a ktoś gorszy. Moja dieta obecnie jest w większości wegańska i częściowo surowa (w zależności od pory roku – w zimie wolę ciepłe posiłki, a w lecie korzystam ze świeżych warzyw i owoców na potęgę). Nie określam się jednak mianem weganki, bo czuję, że to w jakiś sposób ogranicza moją wolność i szufladkuje mnie. Najważniejsze, by żyć w zgodzie ze sobą i dokonywać świadomych wyborów.
Szanujmy wybory żywieniowe ludzi wokół nas, bo tak naprawdę nie ma jedynej właściwiej drogi. Nie znamy też ludzkich historii. Ponoć, kiedy Gandhi był bardzo chory, podano mu bulion mięsny, który go uzdrowił… Czy nam to oceniać?
Życzę każdemu, aby potrafił wsłuchać się w siebie i świadomie wybierał to, co jest dla niego najlepsze, szanując przy tym zarówno siebie, jak i innych!
Co może dać Ci dieta raw vegan?
Wyższą świadomość, inspiracje i korzyści zdrowotne
Być może po raz pierwszy spotykasz się z pojęciem raw vegan i zainspiruję Cię dziś do obrania nowego kierunku w sferze jedzenia, a nawet funkcjonowania w świecie. Być może informacje o produktach odzwierzęcych zawarte tu nie były Ci znane i staną się podstawą do dalszych poszukiwań i kwestionowania rzeczywistości. Być może zaczniesz używać rzeczy, które nie zostały wytworzone kosztem zwierzątek albo poczynisz inne, nawet niewielkie w Twojej ocenie kroki, które mogą zmienić świat na lepsze!
Jeśli dasz sobie szansę, przekonasz się, że kuchnia roślinna to smaczne, zdrowe i różnorodne posiłki. Że jedzenie surowych warzyw i owoców znacznie skraca czas i upraszcza przygotowywania dań. Że ludzie na tej diecie są okazami zdrowia, sportowcami z sukcesami i mega pozytywnymi istotami.
Nie przymuszaj się do bycia kimś, kim nie jesteś. Ale sam przyznaj – zwiększenie roślin w diecie może Ci się przysłużyć 😉
Podejmij ze mną wyzwanie:
Jeśli podobał Ci się wpis, możesz go ocenić, polubić, udostępnić lub zostawić niżej komentarz 🙂 Buziaki słodziaki!
P.S. MOJA NIEZWYKŁA KSIĄŻKA O POWROCIE DO SIEBIE
Jeśli moje treści poruszają Twoje serce, otwierają Ci oczy i zmieniają Twoje życie, zapraszam Cię do lektury mojej książki.
Znajdziesz w niej ponad 300 stron inspirujących i poszerzających świadomość informacji, ale również praktyk i metod, dzięki którym krok po kroku możesz uzdrowić swoje życie.
Oceniam artykuł na 5, bo…… po prostu mądry. Zebrane informacje podane do świadomości czytelnika przy czym podane w sposób do samodzielnego podejmowania decyzji. Dziękuję.
Dziękuję bardzo za te słowa. Nie chodzi o to, aby namawiać kogoś na siłę do zmiany. Każdy musi motywację i odpowiedź znaleźć w sobie.
Monika.. jaka Ty jestes śliczna!
Dzięki Kochana! Przyjmuję komplement, choć zastanawiam się czy słusznie, bo w tym wpisie nie ma żadnych moich zdjęć 😉 Może pomyliłaś mnie z FullyRawKristina 😀 W każdym razie – DZIĘKUJĘ 💖💖💖
Trochę nie udolnie próbuje być Raw wegan,ale to jest naprawdę trudne wyzwanie!
O ile w lecie łatwo,o tyle jesienią i zimą to koszmar- zwłaszcza gdy nie ma się sklepu pod nosem,albo tyle kasy,żeby zbilansować sobie dietę w najlepszy sposób!
Ale nic!
Trzeba próbować! Może kiedyś mi się uda?! Życzę tego sobie i innym próbującym!
Buziaki słodziaki!
Artykuł po prostu świetny!💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗
Moon, dziękuję za miłe słowa i cieszę się, że podejmujesz to trudne wyzwanie, jakim niewątpliwie jest surowa dieta wegańska! 💗
Pewnie, że trzeba próbować i nie zrażać się, zwłaszcza na początku. Ale też nic na siłę. Nie ma przecież nic złego w zjedzeniu ciepłego posiłku, zwłaszcza w zimnych miesiącach. Najważniejsze, że dbasz o to, co jesz 🙂
Ogromny szacun za podjęcie wyzwania, brawo! Buziak Słodziaku 💗
Cześć, jestem taką prawie weganką, bo pozwalam sobie czasami na zjedzenie jajka od szczęsliwych kurek sąsiadki( czasami mnie obdarowuje) i dobrego miodu z ekologicznej pasieki też sąsiada. W zasadzie większość moich posiłków jest na surowo, ale musze przyznać, że latem , bo kiedy jest zimno, moj organizm domaga się ciepłego posiłku, jakiejś kaszy, albo soczewicy czy płątkow owsianych. Tak już mam całe lata i bardzo dobrze mi z tym. Długo byłam wegetarianką, ale dopiero widok cielaczka pędzonego do samochodu i płącz jego mamy, a miałam mozliwość widzieć to na żywo na wsi, gdzie od pewnego czasu mieszkam sprawiły,że odstawiłam nabiał całkowicie i dopiero teraz jest perfekcyjnie.
Chciałabym zapytać Cię jak się ustosunkowujesz do opinii , najczęściej zagorzałych wrogów wegan,że witarianie wyglądaja staro?
Pozdrowienia
Cześć Kochana 🙂 Po pierwsze, jesteś inspirująca i dziękuję Ci za Twoją empatię, miłość i współczucie dla wszystkich żywych stworzeń 💕
Jeśli chodzi o Twoje pytanie, nigdy nie spotkałam się z opinią, że witarianie wyglądają staro 🙂 Więc ciężko mi się do tego ustosunkować. Za to widziałam wielu witarian, którzy wyglądają olśniewająco 😉
Nie lubię etykiet. Nie stoję po żadnej ze stron. Ciężko mi słuchać, kiedy weganie nazywają osoby spożywające mięso „mordercami”, albo kiedy przy jedzeniu mówią im o tym, że spożywają zwłoki, życząc jednocześnie smacznego. Ciężko mi też patrzeć, kiedy lekarze i rodzina straszą przyszłą mamę, że jeśli nie zacznie jeść mięsa, jej dziecko będzie chore i będzie zmagało się z niedoborami.
Naprawdę marzę o świecie, o którym mówił Leonardo Da Vinci. Świecie, w którym mordowanie zwierząt będzie traktowane na równi z mordowaniem ludzi. Pragnę świata, w którym szanuje się życie w każdej możliwej formie. Ale takiej równowagi nie osiągniemy poprzez nienawiść, wzajemne osądzanie i porównywanie. Osiągniemy ją poprzez współodczuwanie, tolerancję i bycie przykładem. Pozdrawiam!
Obejrzałam 3 z 4 polecanych przez Ciebie filmów. To straszne co się dzieje w okół nas. Ludzie są nieświadomi, tak jak ja wczoraj, że to od nas zależy życie na planecie. Myślałam że to nie ma żadnego znaczenia co robię. Nie jem mięsa od ponad 3 miesięcy, nigdy mi nie smakowało. Wczoraj dzięki Twojemu artykułowi i filmów odstawiam też nabiał i jajka. Jednak dieta RAW bez kaszy, ryżu i makaronu (oczywiście z ciecierzycy albo groszku), nie wyobrażam sobie. Dotarłam do artykułu „humela” że przez dietę RAW czuł się coraz gorzej. Natomiast „Sebastian Szaman 21 wieku” mówił na swoim kanale YT, że raz na tydzień/dwa tygodnie musi zjeść coś ciepłego „gorszego”.
Próbuję RAW, ale będę słuchać swojego ciała, jeśli będę miała ochotę na bułeczkę z pełnego ziarna to zjem, albo na gorzką czekoladę 80-90% 😉 Jak sądzisz Monika, czy to ruch w dobrym kierunku?
Cześć Ada. Cieszę się, że ciągle poszukujesz informacji, uczysz się i rozwijasz swoją świadomość. Myślę, że to najlepsza droga do szczęścia ❤️
Staram się nie oceniać ludzi po tym, co jedzą. Sama jem głównie roślinnie, ale nie w 100% surowo. Obserwuję swoje ciało i zapamiętuję, co mi służy, a co nie.
Wsłuchuj się w siebie, jeśli masz ochotę na coś ciepłego, pozwól sobie na to i nie określaj tego jedzenia, jako gorsze.
Ja w okresie wiosenno-letnim i wczesnojesiennym spożywam dużo surowych owoców w przeróżnej postaci. Ale w zimne dni mam ochotę i ogromną potrzebę na cięższe, sycące, rozgrzewające i komfortowe posiłki.
Wiesz, takie etykietowanie siebie jest bardzo ograniczające i może prowadzić do cierpienia. Masz ochotę na ciepłą zupkę, gotowaną owsiankę czy pieczone warzywa, ale nie zjesz ich, bo jest to niezgodne z definicją przyjętej przez Ciebie diety… Musisz zadać sobie pytanie, czy chcesz tak funkcjonować.
Ja pozwalam sobie jeść to, na co mam prawdziwą ochotę, bo i tak w większości sięgam przecież po naturalne i zdrowe produkty 🙂
Jestem dumna, że zaczęłaś jeść roślinnie. Trzymaj tak dalej i bądź dla siebie dobra, rozgrzej się czasem ciepłym posiłkiem 😉 Jeśli tylko dostroisz dietę do własnych potrzeb, będziesz szczęśliwa :*
Wszystko fajnie, ale wątpię że jedzenie świeżych owoców i warzyw poza sezonem ich zbioru (czyli większość roku w PL) jest naturalne, zdrowe itp.
Szkoda mi ludzi, którzy myślą że sie zdrowo odżywiają jedząc pomidora czy sałatę w zimie. To jest bardziej przetworzone i napchane chemią niż kurczak zagrodowy. Bardziej świadomym wyborem nazwalabym dietę, w której je się tylko sezonowe produkty.
Cześć Kasia! Dzięki za Twoją wypowiedź, z którą po części się zgadzam. Zgadzam się, że powinniśmy jeść sezonowo. Tylko, że w warunkach, w jakich obecnie żyjemy, nie jest to do końca możliwe. Musielibyśmy prowadzić tryb koczowniczy, który obecnie, jak wiadomo, nie jest praktykowany. Musielibyśmy żyć zgodnie z naturą, co w dzisiejszych czasach jest mocno utrudnione.
Chcesz mi powiedzieć, że Ty w zimie jesz samo mięso, bo nic innego nie rośnie wtedy? Ja zdaję sobie sprawę, że pomidor uprawiany zimą, w sztucznym świetle, nie jest tak odżywczy, jak ten uprawiany w jego naturalnej porze wzrostu. Ale czy ma więcej chemii niż kurczak zagrodowy? Nie odważyłabym się na takie stwierdzenie.
Świadoma dieta = sezonowa dieta? To również bardzo odważne stwierdzenie w czasach, kiedy do upraw używa się roundupu i innych pestycydów/herbicydów, które są dla nas trucizną, gdzie gleba zawiera metale ciężkie dostające się do upraw, gdzie zwierzęta hodowlane karmi się paszą gmo, lekami, hormonami i sztucznie zapładnia, aby dawały mleko nie wtedy, kiedy powinny, lecz wtedy, kiedy człowiek tak zechce. Ktoś mądrze powiedział, że dzisiaj ludzie nie jedzą, nie oddychają i nie śpią. Zatruwa się naszą wodę, jedzenie i powietrze.
Ja w zimie, kiedy potrzebuję się ogrzać, jem potrawy gotowane, na ciepło, ale nie odmawiam sobie surowych owoców czy warzyw, kiedy mam na nie ochotę (a mam codziennie). Czuję się zdrowa, jedząc roślinnie. Znam prowadzone na ogromną skalę badania, dowodzące, że ludzie niejedzący mięsa i produktów odzwierzęcych (lub jedzący ich niewiele), są znacznie zdrowsi (dokument „Forks over knives”) od tych, u których te produkty goszczą codziennie.
Ale, jak napisałam, najważniejsze, żeby postępować w zgodzie z sobą. Mnie służy dieta roślinna i przebywam na niej przez okrągły rok, bo uważam, że to najmniejsze zło. Jeśli czujesz, że Tobie służą inne produkty, nie mogłabyś zrobić niczego lepszego, jak po prostu ich sobie dostarczyć 🙂 Szanujmy wybory innych, bo tak daleko odeszliśmy już od natury, że naprawdę nie mamy dzisiaj pewności, czy to, co spożywamy, jest dla nas dobre czy złe. Buziak!
Również zgadzam się z Panią po części – w dzisiejszych czasach dosłownie wszystko niszczymy i zatruwamy środowisko. W swojej poprzedniej wypowiedzi nie wspomniałam o najważniejszej kwestii – mam swój ogródek ze świeżymi owocami i warzywami i dostęp do sprawdzonego nieprzetworzonego drobiu i innego mięsa (nie jem tylko mięsa całą zimę, z warzyw robię przetwory, które w zimowo jesiennym okresie w większości są zbawienne – w diecie sezonowej nie jest powiedziane że nie można jeść ogórka kiszonego, tylko świeżego, zielonego -bo naturalnie taki nie występuje w porze zimowej. Dlatego jeśli się chce, to mniej lub bardziej można się przystosowac do tej diety).Rozumiem że nie każdy ma to szczęście z własnym ogródkiem i kurami, dlatego mój komentarz może faktycznie jest trochę zbyt restrykcyjny. Po prostu śmieszą mnie ludzie, którzy chrupią w styczniu zielonego ogórka z biedronki, głoszą jak to się zdrowo odżywiają i nawołują do tego innych. Dla mnie to mija się z celem 🙂 ale tak jak Pani napisała – najważniejsze żeby postępować w zgodzie z samym sobą. Pozdrawiam 🙂
Ojej, szczęściara 💖 Własny ogródek! Ja kradnę w sezonie warzywka od rodziców i teściów, bo mieszkają na wsi. W tym miesiącu planuję się jednak zaopatrzyć w zestaw małego ogrodnika i na balkonie zrobić choćby 0,5 m2, coby posadzić szczypioreczek, jakieś zioła, może zaszaleję i zasadzę też poziomki i paprykę 😀 Pomidorki?
Przekonałam się wielokrotnie, że bardziej od samego jedzenia szkodzi nam zbytnie przejmowanie się tym, co jemy. Kiedyś stresowałam się zbyt wiele i zastanawiałam, czy na pewno to, co jem jest zdrowe, jest eko, czy ktoś mnie nie oszukuje. A potem zdałam sobie sprawę, że więcej zdrowia kosztowało mnie przejmowanie się tym niż czasem kosztowało mnie „niezdrowe” jedzenie (o ile istnieje coś takiego, jak zdrowe jedzenie). Więcej o tym pisałam tu: https://bodyclean.pl/dieta-zagrozenia/
Niech każdy je, co chce – byle na zdrowie! 😉 Pozdrawiam ciepło!
Witam 🙂
Bardzo ciekawy i przejrzysty artykul na temat weganizmu. Jest napisany w tak pieknym stylu, ze od czytania ma sie ochote zmienic styl zycia. Osobiscie od 5 lat nie spozywam miesa, od roku produktow odzwierzecych, za pol roku mam w planach przejscie na surowe odzywianie, bez mozliwosci powracania do tego, z czego sie zrezygnowalo. To sama przyjemnosc, krok po kroku zmieniac siebie i robic cos dobrego dla zwierzat w tym wypadku nie wspierajac kilku przemyslow.
Uwazam, ze najzdrowsza opcja odzywiania sie w naszym klimacie i dla naszych organizmow, to owoce/warzywa/orzechy i kielki pochodzace z naszego klimatu i zawierajace bliskie nam bakterie. Czy dalej jestes surowa weganka? Mozesz opisac swoje spojrzenie na zmiane siebie i w sobie na przestrzeni dluzszego czasu? 🙂
Cześć! Dziękuję za tyle naprawdę miłych słów 💖🙏 Nie mogę się nadal nadziwić, że „obcy” sobie ludzie mogą tak ciepło pisać do siebie 🙂
Moja dieta na czas obecny jest w 95% wegańska i nie jest całkowicie surowa. Nie chcę siebie etykietować, bo kiedy określiłam siebie, jako wegankę, pierwsze co chciałam zrobić, to najeść się mięcha, nabiału i jaj 😂 Mój organizm nie toleruje restrykcji. Kocha wolność. Naturalnie ciągnie mnie do roślin i w większości jem to, co wyrosło z ziemi i choć jem dużo surowych owoców, to warzywa wolę w formie gotowanej/duszonej, dlatego gulasze warzywne, curry – nie potrafię i nie chcę sobie odmówić.
Mięsa na stałe nie jem dopiero od 2018 roku, także chylę czoła, że u Ciebie to już 5 lat. Jak się czujesz?? Ja byłam ostatnio w Wiedniu, pozwoliłam sobie tam na nabiał i powiem Ci, że miałam w nocy koszmary (których od jakiegoś czasu w ogóle nie miewam), coś niesamowitego. Od kiedy nie jem mięsa i praktycznie całkowicie ograniczyłam nabiał, czuję się bardzo dobrze, zdrowo. Czuję, że dieta roślinna jest zaprojektowana dla mnie. Zaczęłam maksymalnie szanować życie w każdej formie. Ktoś powie, że jestem totalnym wariatem, ale ja dziękuję roślinom, które jem, że mogę je zjeść 😂 Także tego… A jak u Ciebie, dlaczego decydujesz się na surowy weganizm? Chcesz pozostać na nim już zawsze? Mam znajomego, który próbował, ale w zimie bardzo ciężko jest człowiekowi jeść surowe i zimne dania. Ja nie mam takiej potrzeby, ale szanuję 🙂 Buziak!
Witam ponownie 🙂
Wraz z przestaniem spozywania miesa, zyskuje sie o wiele wiecej empatii, radosci z zycia, zaufania i mniej strachu, moze stad miedzy innymi bierze sie to cieplo od 'obcych’ sobie ludzi. W koncu istnieje jakies polaczenie 🙂
A czym jest to pozostałe 5 procent, jesli moge spytac? Naturalnie, tak jak w filmie „Sila spokoju”, bedac najbardziej restrykcyjna osoba czasem mozna pozwolić sobie na male odejscie od swoich zalozen i najzwyczajniej sie tym cieszyc ( w moim wypadku nigdy nie nastapi to z miesem), a gotowne, samemu zrobione potrawy sa warte tych odstepstw 🙂
Po 5 latach czuje ogromne zmiany, o kilku napsialem juz powyzej, do tego spadla waga i cialo samo nabiera naturalnych ksztaltow, bez przesadnych treningow. Odczuwam mniejsze zmeczenie, potrzebuje mniej snu i zupelnie nie choruje, chyba, ze sam cos sobie spowoduje, jak na przykład zbyt duzo klimatyzacji, a na drugi dzien wysuszony nos. Przeziebien nie miewam. No i skora jest „czystsza”.
Mialas koszmary senne, a jak samopoczucie? Ja zjadlem w tamtym roku, 3 miesiace po zostawieniu odzwierzecych produktow, cos co mialo mleko w skladzie i odrazu poczulem sie zle, twarz zrobila sie momentalnie czerwona, sam sie zaskoczylem ta reakcja.
A najbardziej mleko smakowalo mi wlasnie w Austrii, wiec dobrze rozumiem chec do zjedzenia nabialu akurat w Wiedniu :p
Rowniez dziekuje owocom (bo tych jem najwiecej, warzywa sa na drugim miejscu), w pelni Cie rozumiem i wcale nie uwazam tego za wariactwo, wrecz przeciwnie. Moim zdaniem człowiek jest w pelni roslinozerny, scislej plodozerny, wiec jak juz sie to w sobie odkryje, cieszy podwojnie 🙂
Decyduje sie na surowy weganizm, poniewaz testowalem to i tylko jedzac na surowo, organizm dostaje to czego oczekuje. Na przemian z glodowkami, efekty sa niesamowite. Chce juz po transferze zostac przy tym odzywianiu, bo na zime mozna zamrazac owoce/warzywa i kwestia ciepla tez jest do wycwiczenia, moge informowac o etapach, jesli masz ochotę 🙂
Jakie Ty czujesz różnicę po zostawieniu miesa? Skad taka decyzja? I jak doszlo do rezygnacji z nabialu? Cos Cie „natchnelo”?
Dziękuję Ci, że podzieliłeś się ze mną tym wszystkim i bardzo chętnie pozostanę w kontakcie, żebyś mógł napisać, jak czujesz się jako raw vegan!
Co jem w tych 5%? Raz na czas pozwalam sobie na ekologiczne produkty z nabiałem, np. czekoladę mleczną bio (jak mam kryzys i muszę się najeść „prawdziwą czekoladę” z krowy i białego cukru), makaron z ekologicznym pesto (który ma tam chyba 1-5% jakiegoś nabiału owczego/krowiego), ostatnio tato kupił ser biały owczy, więc zjadłam (choć miałam rewelacje, bo okazało się, że mieszany z krowim;/), a jak jestem na wyjeździe to lubię zjeść wegetariańską pizzę albo risotto kremowe ze śmietanką, rzaaadko jajko od „szczęśliwej kurki”, ale kto tam wie, czy ona szczęśliwa 🙂 Tyle moich „grzechów” 😀 Mięsa nie jem w ogóle.
Jak to się dla mnie stało? Opisuję to krótko na facebooku w poście, więc możesz zajrzeć, jeśli zechcesz: https://www.facebook.com/BodyCleanPL/photos/a.317808185042855/1267853720038292/?type=3&theater
Też jem owocki surowe codziennie, warzywka jednak mniej lubię, na surowo czasem, wolę niestety gotowane, dosmaczone dobrze 🙂
O głodówki?? Post bardzo mnie interesuje! W momencie, w którym to piszę jestem na poście o samej wodzie już 92 godziny, czyli ponad 3,5 dnia! Nic nie jem, tylko piję 😀 A jak u Ciebie, ile czasu pościłeś? To był post suchy, o wodzie, sokowy?
Buziak!
P.S. Jak chcesz, to możemy pisać na priv: monika@bodyclean.pl