Po przeczytaniu książki wiem, że to nie tylko książka dla osób z depresją. Powinien zajrzeć do niej każdy, kto czuje się w tym świecie zagubiony, stanął w martwym punkcie lub chociaż raz doznał poczucia utraty radości z życia.
Depresja. Jedzenie, które leczy absolutnie nie jest kolejnym poradnikiem o zdrowym żywieniu i naturalnym jedzeniu. Tytuł nie oddaje również do końca treści książki, gdyż zawiera ona w sobie znacznie więcej niż przepisy, które mogą okazać się pomocne dla osób w depresji.
Ta książka jest mi bliska z wielu powodów. W przeszłości borykałam się z długimi okresami obniżonego nastroju i uczucia, że tracę grunt pod nogami. Towarzyszyło mi chroniczne zmęczenie, stres, napady lęku, zamknięcie na rozwój, na ludzi, na miłość.
Żałuję, że w tamtym czasie nie wpadła mi w ręce podobna pozycja. O ile łatwiej byłoby mi zrozumieć to, co wtedy sprawiało, że moje życie traciło sens.
Tym bardziej cieszę się, że dziś mogę opowiedzieć o tej książce Tobie…
Depresja. Jedzenie, które leczy – czego możesz się spodziewać
Książka Karoliny i Maćka Szaciłło odpowiada na pytanie, jak osiągnąć życiową równowagę, która jest warunkiem naszego zdrowia i dobrostanu. Podsuwa wskazówki, jak uniknąć stanów depresyjnych lub w jaki sposób poradzić sobie z depresją, kiedy już znajdziemy się w jej ramionach.
Podpowiada, jak powrócić do siebie. Dotyka nie tylko sfery jedzenia i ciała, ale również sfery umysłowej i duchowej (która w dzisiejszych czasach niestety mylnie utożsamiana jest z religijnością). Opowiada o oddechu, medytacji, jodze i pracy z własnymi emocjami.
Same przepisy, które oczywiście pozostają zasadniczą częścią książki, oparte są o system medycyny indyjskiej, istniejący od ponad 5 tys. lat – ajurwedę oraz współczesną dietetykę. W ajurwedzie ujmuje mnie to, że skupia się ona nie tylko na zdrowiu fizycznym, ale również psychicznym oraz duchowym. Podejście to nie separuje więc ciała od umysłu i duszy człowieka, co często robi dziś nowoczesna medycyna.
Tak wielu z nas nie rozumie jeszcze, że w większości nasze choroby mają swoje źródło w cierpieniu i trudnych momentach z przeszłości. Tylko nasz świadomy umysł rozróżnia przeszłość od teraźniejszości i przyszłości. Nasz „nieświadomy umysł”, czyli nasze ciało, nie zna pojęcia czasu – dla ciała przeszłe doświadczenia są ciągle żywe i dopóki ich nie domkniemy, nie wybaczymy, nie puścimy, będziemy chorować i cierpieć.
Treści książki dotykają tematu:
Świadome życie
Książka ujęła mnie tym, że porusza temat najbliższy mojemu sercu – temat świadomości. Nie tylko świadomości w kontekście żywienia, świadomego spożywania posiłków, ale też świadomego życia w teraźniejszości, w momencie obecnym. Dziś nie żyjemy w „tu i teraz”, nie potrafimy cieszyć się promieniami słońca na twarzy czy uśmiechem dziecka, bo tkwimy w przeszłości lub przyszłości, przez co ciągle jesteśmy nieobecni, nie żyjemy naprawdę.
Depresja. Jedzenie, które leczy podkreśla również wagę wdzięczności w naszym życiu, o której tyle piszę u siebie (poświęciłam jej odrębny wpis, który polecam z całego serca). Niektórzy uważają, że praktykowanie wdzięczności jest przereklamowane i mają ją za stratę czasu. Nie rozumieją, że wdzięczność jest nam tak potrzebna, gdyż nasz umysł jest przyzwyczajony do ciągłego zamartwiania się tym, co było lub tym, co będzie.
Praktyka wdzięczności służy temu, by nauczyć umysł pracować inaczej. By przestać ciągle być nieszczęśliwym, zabieganym, zestresowanym, niezadowolonym.
Jeśli nie docenimy tych małych cudów, które CODZIENNIE dzieją się w naszym życiu, do końca swoich dni będziemy żyli w poczuciu braku, niedostatku, choroby i niesprawiedliwości.
„Czuję wdzięczność. Wdzięczność płynącą z rzeczy małych. Płynącą ze środka. Wdzięczność, która przyciąga wszelką obfitość, która indukuje szczęście. W końcu raduje się tym, co jest, a nie przylega do tego, czego nie ma”.
„Jeśli na chwilę zapomnisz o otaczającej Cię rzeczywistości i uświadomisz sobie, że jesteś, że żyjesz, że istniejesz, to ten krótki moment jest szczęściem w czystej postaci. To moment, w którym uświadamiasz sobie, że życie jest piękne samo w sobie”.
W książce autorzy wspominają również o tym, że serce nie jest tylko organem, pompką do krwi… Jest naszym „centrum dowodzenia”, emocjonalnym umysłem, z którym trzeba na nowo nawiązać kontakt, aby żyć pełniej. Podpisuję się pod tym obiema rękami – napisałam nawet artykuł o tym, jak ważne jest dla nas serce, o czym możesz przeczytać tutaj.
Treści książki mówią o istocie akceptacji samego siebie i podkreślają, jak poczucie winy działa wyniszczająco na nasze narządy oraz może przyczyniać się do chorób. Z doświadczenia autorów i ich otoczenia wynika, że:
W książce silnie zaznaczona jest również waga oddychania, co ogromnie mnie cieszy (sama poświęciłam tej czynności osobny artykuł). Nie doceniamy oddechu, bo jest dla nas czymś naturalnym i automatycznym. A przecież to źródło życia – bez oddechu umieramy. To właśnie nasz układ oddechowy (również oddychająca skóra) zapewnia nam aż 70% energii życiowej i usuwa 2/3 zanieczyszczeń z organizmu.
Im gorsze samopoczucie, im większe cierpienie, tym bardziej spłyca się nasz oddech. Niektórzy nie potrafią wręcz wziąć pełnego oddechu. W chwilach przygnębienia czy silnego stresu już jeden głęboki wdech potrafi przynieść ulgę i dodać energii. W książce Karoliny i Maćka Szaciłło znalazło się kilka godnych polecenia technik oddechowych, które można praktykować od zaraz i stopniowo zauważać poprawę samopoczucia.
I w końcu płacz… Płacz, który w naszej kulturze jest oznaką słabości, zbytniej wrażliwości, niemęskości.
Powiem Ci coś, co mnie uratowało. Musisz pozwolić sobie płakać. Musisz płakać zawsze, kiedy tego potrzebujesz. Choćby Twój płacz był głośny i rozpaczliwy, choćby przypominał skowyt czy inne obce Ci dźwięki, choćby wykrzywiał Twoją twarz w nieprzyjemnym grymasie… Musisz płakać, bo płacz oczyszcza, uwalnia tę zablokowaną energię, tłumione latami emocje. Płacz uzdrawia.
Depresja
Ta książka uświadomiła mi szokującą rzecz. WHO podaje, że depresja jest drugą najczęstszą przyczyną śmierci.
Depresja ma wiele wymiarów, a składają się na nią wycieńczone stresem ciało, ciągle niezadowolony i wypełniony nierealnymi oczekiwaniami umysł oraz zraniona przeszłymi doświadczeniami dusza. Właśnie dlatego leczenie każdej ludzkiej istoty nie powinno skupiać się wyłącznie na ciele, farmakoterapii, a nawet samym jedzeniu. Kluczowe jest podejście holistyczne (całościowe), które obejmuje również aspekty psychologiczne i duchowe.
Uderzające są słowa Alexandra Lowena, uznanego psychiatry i psychoterapeuty, którego niewiarygodnie trafne treści często przytaczane są w książce:
Często mówi się o tym, że depresja jest wtedy, kiedy ciało nie godzi się już więcej na udawanie kogoś, kim nie jest. Nie godzi się na ukrywanie cierpienia, swoich prawdziwych potrzeb, emocji i udawanie szczęśliwego na zewnątrz. W końcu dochodzi do załamania systemu.
W języku angielskim osobę w depresji określa się przymiotnikiem „depressed”. Niektórzy nadają temu słowu głębsze znaczenie – „deep rest”, co oznacza głęboki odpoczynek.
Osoba w depresji dosłownie wyłącza się z funkcjonowania, w skrajnych przypadkach nie jest w stanie wykonać najłatwiejszej czynności, jak choćby wstać z łóżka czy umyć się. Wszystko dzieje się po to, żeby zmusić jednostkę do regeneracji, odzyskania sił, poświęcenia czasu wyłącznie sobie.
Depresja. Jedzenie, które leczy pokazuje więc, że doświadczenie tej choroby może być paradoksalnie naszym błogosławieństwem. Może być czasem na odcięcie od wymagań zewnętrznego świata, na zajrzenie w głąb siebie i powrót do naszej prawdziwej natury. Depresja może okazać się szansą na transformację całego życia. Może stać się końcem starego i początkiem nowego.
Przepisy
Moje serce podbiły pięknie zilustrowane, proste i smaczne dania. Ulubionym jak na razie jest przepis na owsiankę z kakao i chilli, ale nie zdążyłam jeszcze wypróbować wszystkich 🙂 Znajdziecie tu 80 przepisów na aromatyczne śniadania, obiady, kolacje i przekąski zarówno w wersji lżejszej (wiosenno-letniej), jak też bardziej rozgrzewającej i komfortowej (jesienno-zimowej) oraz receptury na smaczne kiszonki, napoje oraz mieszanki przypraw.
Przepisy te nie tylko ucieszą oko i podniebienie, ale przede wszystkim dodadzą energii, której tak potrzebują osoby o obniżonym nastroju lub w depresji.
Z tych przepisów zadowolone będą również osoby, które starają się ograniczać spożywanie produktów odzwierzęcych (chociażby przez wzgląd na problemy z gospodarką hormonalną, alergie i nietolerancje pokarmowe), wegetarianie oraz weganie (w niektórych przepisach pojawiają się jedynie masło ghee oraz miód, które z powodzeniem można zastąpić roślinnymi substytutami).
Niestety przepisy w ich oryginalnej wersji nie są odpowiednie dla osób przebywających na protokole autoimmunologicznym.
Wiem, że w kwestii soi (która używana jest w przepisach) narosło wiele kontrowersji (podobnie, jak wokół oleju kokosowego). Soja przede wszystkim jest kojarzona z modyfikacją genetyczną i negatywnym oddziaływaniem na ludzkie hormony za sprawą zawartości substancji do nich podobnych (fitoestrgenów).
Sama bardzo długo unikałam jej w diecie, aż trafiłam na rzetelne źródła i badania, które wskazują na to, że soja wykazuje pozytywny wpływ na zdrowie człowieka (płodność, łagodzenie stanów depresyjnych i bezsenności, poziom insuliny, a nawet zmniejszenie ryzyka nowotworów). Działanie fitoestrogenów zawartych w soi jest znacznie słabsze i nietożsame z ludzkim estrogenem. Ponadto, fitoestrogeny zawarte są również w selerze, szparagach, brokułach, brukselce czy zbożach.
Aby unikać produktów modyfikowanych genetycznie (GMO), należy kupować certyfikowane produkty ekologiczne, które zgodnie z przepisami, nie mogą być modyfikowane.
Jeśli mimo wszystko nie jesteście przekonani do soi, w większości przepisów można zastąpić ją produktami z innych roślin lub ewentualnie dobrej jakości nabiałem.
Na koniec – dlaczego warto przeczytać pozycję Depresja. Jedzenie, które leczy
Książka traktuje człowieka jako jedność, całość. Pozwala zrozumieć, dlaczego stopniowo zatracamy poczucie szczęścia, które może prowadzić do utraty zdrowia. W przystępny sposób pokazuje, jak (m.in. poprzez pokarm, wyciszenie, ruch, oddychanie i poszerzanie świadomości) można odzyskać życiową energię, która jest niezbędna w powrocie na właściwe tory.
Polecam tę książkę nie tylko osobom zmagającym się z depresją, ale również tym, którzy czują się zagubieni, niedopasowani do realiów rzeczywistości i nie znajdują już w sobie radości życia. Polecam ją osobom, których bliscy borykają się z okresami obniżonego nastroju czy stanów depresyjnych.
Polecam ją w końcu osobom, które są na początku swojego duchowego rozwoju i próbują ruszyć z miejsca. Informacje tu zawarte mogą pomóc w zrozumieniu swojego wnętrza i zewnętrznej rzeczywistości, otwarciu głowy, serca i spojrzeniu na siebie oraz świat z zupełnie nowej perspektywy.
Chcę podkreślić, że autorzy książki rekomendują, by przed wprowadzeniem jakichkolwiek zmian czy zaleceń, skonsultować się z właściwym specjalistą (terapeutą, psychologiem, psychiatrą, lekarzem medycyny, dietetykiem, etc.). Nie zachęcają oni do zmniejszania dawek lub odstawiania leków. Informacje zawarte w publikacji nie mogą zastąpić porady specjalisty oraz diagnostyki.
Tytuł: Depresja. Jedzenie, które leczy
Autorzy: Karolina i Maciej Szaciłło
Liczba stron: 272
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Zwierciadło
Data premiery: 22 sierpnia 2018
Och zaciekawilas mnie bardzo! 🙂 Zreszta wszystko co piszesz zawsze ze mna bardzo rezonuje 🙂
Ale tym bardziej ze ksiazka wspomina o chorobie w kontekscie holistycznego podejscia do zdrowia i AJURVEDY ❤, ktora sama ostatnio sie bardzo zainteresowalam. AIP ogromnie mi pomaga utrzymywac chorobe w ryzach, ale im bardziej "wchodze" w duchowe aspekty, tym bardziej mam ochote porzucic te obecne ilosci miesa w diecie… A co najbardziej podoba mi sie w ajurwedzie, to po prostu propagowanie idywidualnosci / intuicyjnego stylu zycia i brak surowych regul 🙂
Martuś, po przeczytaniu każdego Twojego zdania słyszałam w głowie: „tak, tak, tak!” ❤❤❤ 😀
Dziękuję, za dobre słowo i za przemyślenia, którymi się podzieliłaś. Czuję bardzo podobnie. Obecnie prawie nie jem mięsa, w związku z czym planuję stworzyć dużo przepisów zgodnych z AIP, które będą wegańskie 😉
Cieszę się, że zaciekawiłam. Myślę, że książka Ci się spodoba 😘
Moniu, znalazlam tez ksiazke „Zdrowa tarczyca” rowniez autorstwa K&M Szacillo – https://www.empik.com/zdrowa-tarczyca-twoja-droga-do-rownowagi-hormonalnej-szacillo-karolina-szacillo-maciej,p1184273374,ksiazka-p – jestem ciekawa, czy tez czytalas i mozesz polecic? 🙂
Cześć Martuś. Nie czytałam jej, ale wiem, że cała seria książek K&M jest pisana w duchu holistycznego podejścia do zdrowia, medycyny ajurwedyjskiej i współczesnej wiedzy, także myślę, że ta pozycja również będzie warta przeczytania. W książce o depresji przepisy opierają się o ajurwedę, więc (pomimo, że są bezglutenowe i wykluczają nabiał), nie są zgodne z zaleceniami protokołu autoimmunologicznego. Moim zdaniem to nie jest jednak wada. Wierzę, że każdy jest inny i u jednego fantastycznie może sprawdzić się dieta zgodna z AIP, a u drugiego aromatyczna i roślinna kuchnia inspirowana dalekim wschodem 🙂
Jeśli zdecydujesz się na tę pozycję, to bardzo chętnie usłyszałabym od Ciebie, jak oceniasz ❤ Może dzięki Twoim rekomendacjom inni też odnajdą drogę do uzdrowienia 🙏
Witaj Moniu, moje pytanie nie jest związane z tym wątkiem. Czytam i czytam Ciebie i wszystko o czym piszesz ja już wiem. Nie z literatury, intuicyjnie, Sporo przeszłam i do wielu wniosków doszłam sama, tak czuję, Tyle tylko, że myślałam, że mam Anioła Stróża, a to po prostu było moje Serce!!!! A teraz pytanie: czy na protokole autoimmunologicznym przy założeniu że będę jeść niewiele mięsa ubywa wagi? Po postach dr Ewy Dąbrowskiej jestem workiem kości. Chętnie spróbowałabym protokołu, ale jeżeli waga leci, to muszę poczekać aż ją odbuduję.
Witaj Ewka. Jako, że to nie jest post o protokole, odpowiem Ci na to pytanie w bezpośrednim mailu 💚